Co wiemy po meczu z Wisłą? Małkowski wyrzutem sumienia Górnika Zabrze

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Po raz pierwszy od siedmiu spotkań mogliśmy odetchnąć pełną piersią, złapać oddech i posmakować ligowego zwycięstwa. Wygrana z Wisłą Kraków smakuje tym lepiej, że była okraszona kilkoma nieprzeciętnymi zagraniami podopiecznych Kamila Kieresia, któremu po ostatnich wydarzeniach z pewnością przybyło sporo siwych włosów.

Michał Mak musi ustabilizować formę. W meczu z Piastem sprawiał wrażenie gościa, który za chwilę rozniesie całą gliwicką obronę w pył, dużo mu wychodziło. W meczu z Wisłą pojedynek zaczął z wysokiego „C”, ale później notował sporo strat próbując indywidualnych akcji, co rodziło groźne kontry ze strony rywali.

Darek Trela kupił sobie kolejny mecz. Wypożyczony z Lechii Gdańsk bramkarz w spotkaniu z „Białą Gwiazdą” pokazał się z bardzo dobrej strony. Tylko w pierwszej połowie obronił sytuację sam na sam z Pawłem Brożkiem i popisał się fenomenalną interwencją przy strzale Sarkiego. Do tego był pewny na przedpolu, nie „wypluwał” piłek po dośrodkowaniach czy strzałach wiślaków zza pola karnego. Nie ulega wątpliwości, kogo zobaczymy między słupami bramki GKS za tydzień w Gdańsku.

Maciej Małkowski z kosmiczną asystą. Podanie rozpoczynające akcję bramkową na 1:0 – cud, miód i orzeszki. Ręce same składały się do oklasków. Później kolejne fenomenalne zagranie z pierwszej piłki do Kamila Wacławczyka i gol na 2:0 dla GKS. To nie były przypadkowe zagrania, widać w nich było dużą jakość. Maciek powoli staje się wyrzutem sumienia Górnika Zabrze.

Boki obrony za dużo kombinują. Zarówno Adrian Basta jak i Adam Mójta potrafią grać w defensywie, ale po co kiwają się niedaleko własnego pola karnego narażając drużynę na groźne akcje rywali? W sobotę szczególnie denerwujący w tym aspekcie był Basta, tydzień temu Mójta.

Opaska kapitana ciąży Baranowskiemu. W prawdzie Paweł mówił, że nie czuje presji związanej ze swoją nową rolą na boisku, ale siłą rzeczy ludzie skupiają większą uwagę na grze nowego kapitana i niestety zauważają sporo błędów. W meczu z Podbeskidziem sprokurował rzut karny dla gości, tak samo jak z Wisłą, ale w tym drugim spotkaniu sędzia się pomylił. Do tego nie upilnował Arka Głowackiego przy bramce kontaktowej dla wiślaków.

Arkowi Piechowi po prostu się chce. Pamiętacie, kiedy napastnik GKS tak dużo biegał bez piłki? Arek nie tylko pokazuje się do gry kolegom, ale też nie odpuszcza piłek, które ktoś inny dawano spisałby na straty. Gole, który zdobywa napastnik wypożyczony z Legii to skutek jego wcześniejszych, dobrych boiskowych zachowań. Piech może na dłużej posadzić na ławce swoich konkurentów do gry w ataku.