Eks-GieKaeSiacy. Co u nich słychać? Cz. 7

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Były mistrz Łotwy, obrońca urodzony w Niemczech, bramkarz, który otarł się o tegoroczne Mistrzostwa Europy U-21 i jeden z anty-bohaterów głośnej afery z samochodem Patryka Rachwała z 2015 roku – to tylko część piłkarzy, których przedstawimy w siódmej części naszego cyklu „eks-GieKaeSiacy”. Jesteście ciekawi, jak potoczyły się ich dalsze losy? Nic prostszego. Wystarczy poświęcić kilka minut na analizę poniższego artykułu. Zachęcamy!

Tomasz Jarzębowski – jeden z filarów wicemistrzowskiej drużyny z sezonu 2006/2007. Do GKS-u Bełchatów przeszedł w zimowym oknie transferowym sezonu 2005/2006.W przeciągu trzech sezonów spędzonych przy Sportowej 3 rozegrał 91 spotkań, w tym trzy w eliminacjach do Pucharu UEFA, strzelając 14 bramek. Z Bełchatowa ponownie przeniósł się do drużyny „Wojskowych”, gdzie wytrzymał tylko półtora sezonu. Wówczas rozpoczął się „zjazd” Jarzębowskiego – cofał się nie tylko na boisku (zaczął występować w obronie, a za czasów gry w GKS-ie był pomocnikiem), ale również przeszedł do klubu z niższego szczebla rozgrywkowego – I-ligowej Miedzi Legnica, a po sezonie do Arki Gdynia. Ostatnie 2,5 roku swojej kariery spędził w Wigrach Suwałki, gdzie przyczynił się do historycznego awansu Wigier do półfinału Pucharu Polski. Ostatni mecz rozegrał 30 listopada przeciwko naszemu imiennikowi z Jastrzębia (1:1). Za czasów gry w piłkę reprezentowała go agencja Osuch Sport, z którą współpracują inni eks-GieKaeSiacy: Łukasz Garguła, Krzysztof Kozik czy Paweł Strąk. 39-letni dziś Jarzębowski pracuje w sztabie Legii – odpowiada w nim za obserwowanie wypożyczonych do innych klubów zawodników Legii.

Lukas Klemenz – urodzony w niemieckim miasteczku Neu-Ulm były reprezentant polskiej młodzieżówki, przybył do GKS-u przed sezonem 2015/2016. W bełchatowskim zespole rozegrał 24 mecze – 22 w I lidze i dwa w Pucharze Polski, zdobył jedną bramkę w wygranym 2:0 ligowym meczu ze Stomilem w Olsztynie. Dziewięć razy upomniany został przez sędziów żółtymi kartkami – ośmiokrotnie w lidze i raz w Pucharze Polski. Zgodnie z zapisami umowy, po spadku zespołu do II ligi kontrakt z zawodnikiem został rozwiązany. W lipcu 2016 r. młody obrońca trafił do Olimpii Grudziądz. Z drużyną „Olimpijczyków” do końca bił się o awans do Ekstraklasy. Zabrakło dwóch punktów. Był pewnym punktem grudziądzkiego zespołu, a w rozgrywkach 2016/17 rozegrał 21 meczów i strzelił jedną bramkę. Po sezonie został nowym zawodnikiem GKS-u Katowice. „Dla każdego kibica ważne jest, żeby GKS Katowice awansował do Ekstraklasy. To był dla mnie kluczowy element i dlatego wybrałem grę w GKS-ie. Wiem nad czym muszę pracować, by wrócić do Ekstraklasy i chcę to zrobić właśnie w Katowicach” – powiedział w jednym z wywiadów. Niestety plany awansu z GKS-em, 22-latek musi odłożyć na przyszłość, wszakże po 16. kolejkach katowiczanom bliżej jest do walki o utrzymanie w I lidze niż realnego ataku czołówki tabeli. Klemenz w drużynie trenera Piotra Mandrysza rozegrał do tej pory 9 ligowych meczów i zdobył 1 bramkę. W sobotę rozegrał cały mecz przeciwko swojemu byłemu klubowi Olimpii Grudziądz. Spotkanie zakończyło się wygraną Katowiczan 2:0.

Bartłomiej Kondracki – przez ponad pięć lat grał w juniorach GKS-u Bełchatów, później w IV-ligowych rezerwach, by w sezonie 2015/16 przejść do sąsiada zza miedzy, drużyny Zjednoczonych Bełchatów. W „United” był wyróżniającą się postacią i zaprezentował się na tyle dobrze, że po kilkudniowych testach przy S3 w lipcu 2016 r., podpisał dwuletni kontrakt z GKS. W ten sposób zawodnik, który trenował od juniora na obiektach GKS-u, po prawie dziesięciu latach pobytu w Bełchatowie, zadebiutował w pierwszej drużynie „Brunatnych”.  Początek miał nawet obiecujący, dwa mecze w Pucharze Polski i stała obecność w kadrze GKS-u. Ówczesny trener Andrzej Konwiński, pomimo problemów kadrowych i dość przeciętnych wyników, nie korzystał jednak z usług Kondrackiego zbyt często. Dał mu szansę w domowych meczach z Radomiakiem i Kotwicą, z czego zebrało się 111 minut gry. W styczniu 2017 r. decyzją nowego trenera GKS Mariusza Pawlaka otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu, jednocześnie trenując z zespołem rezerw GKS. 22-latek postanowił jednak zostać przy Sportowej, gdzie grę w drugim zespole łączył z pracą trenerską z najmłodszym rocznikiem naborowo-selekcyjnym. Nowy sezon 2017/18 rozpoczął jako piłkarz grającego w piotrkowskiej klasie okręgowej RKS Radomsko. W sobotę w 13. kolejce V ligi, RKS wygrał z Czarnymi Rozprza 5:0 i jest liderem tabeli.

Paweł Magdoń – rosły obrońca mimo 38 lat na karku, wciąż zawodowo kopie piłkę. Obecnie w III-ligowej Lechii Tomaszów Maz., ale przez wiele lat występował na boiskach Ekstraklasy. Pogoń Szczecin, Odra Wodzisław, Górnik Łęczna czy Wisła Płock – to tylko niektóre z klubów, które reprezentował w swojej karierze. W 2006 r. razem z drużyną „Nafciarzy” zdobył Puchar i Superpuchar Polski, a w grudniowym spotkaniu towarzyskim ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi zadebiutował w reprezentacji Polski, strzelając nawet bramkę. Był to jedyny mecz w kadrze wychowanka Igloopolu Dębica. Wiosną 2007 r. trafił do Bełchatowa, jednak nie znajdował uznania u trenera Oresta Lenczyka i najczęściej był zmiennikiem. Przez trzy sezony pobytu w GKS rozegrał 26 spotkań w Ekstraklasie i występował głównie w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy i Pucharu Ekstraklasy. Podczas letniego okienka transferowego 2010 r. przeszedł do I-ligowego Górnika Łęczna, a po dwóch latach powrócił do Płocka i przez kolejne dwa sezony reprezentował barwy Wisły. Od sezonu 2015/16 występuje w Lechii, z którą walczy o awans do II ligi. W tym sezonie, gra dość nieregularnie, ale jeśli już wychodzi w podstawowej jedenastce, zawsze występuje przez pełne 90 minut.

fot. dumastolicy.pl

Maciej Małkowski – dwukrotnie witał się z Bełchatowem. Po raz pierwszy w sezonie 2009/10, kiedy przyszedł do GKS-u z Odry Wodzisław. Z powodzeniem występował w latach 2009–11. Rozegrał wtedy 53 ligowe i trzy pucharowe mecze. Szczególnie udany był dla niego sezon 2010/11, kiedy należał do najlepszych w zespole, zdobywając pięć bramek i notując wiele asyst. Dobra gra sprawiła, że po piłkarza sięgnęło Zagłębie Lubin. W Lubinie spędził dwa sezony, które jak sam podkreśla, były raczej średnio udane, choć w barwach „Miedziowych” rozegrał 45 spotkań i zdobył pięć bramek. Tuż przed rozpoczęciem sezonu 2013/14 związał się trzyletnim kontraktem z Górnikiem Zabrze. „Dlaczego wybrałem Górnika? To największy klub na Śląsku i najbardziej utytułowany w Polsce – wyjaśniał oficjalnej stronie internetowej KSG – W swojej karierze grałem praktycznie tylko w klubach górniczych, więc można powiedzieć, że jestem przypisany do Górnika”. W pierwszym sezonie zagrał w 25-ciu ligowych spotkaniach, strzelając jednego gola. W kolejnym ledwie raz wszedł na boisko z ławki rezerwowych. W wywalczeniu miejsca w podstawowym składzie nie pomogła mu nawet dobra gra w III-ligowych rezerwach Górnika, dla których jesienią 2014 r. strzelił 7 goli. Nic więc dziwnego, że pod koniec listopada Małkowski postanowił rozwiązać kontrakt z górnośląskim klubem. Krajowa Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych przychyliła się do prośby zawodnika, który nie otrzymywał wynagrodzenia za grę i zdecydowała o rozwiązaniu jego kontraktu z winy klubu. Ze znalezieniem nowego pracodawcy piłkarz pochodzący z Jastrzębia-Zdroju nie miał problemów. Wrócił do GKS-u Bełchatów, choć miał też propozycję m.in. z Piasta Gliwice. Od początku przygotowań do rundy wiosennej 2015 r. był więc do dyspozycji trenera Kamila Kieresia. Niestety wszyscy pamiętamy, jak fatalna była to wiosna dla Bełchatowian. 9 punktów w rundzie rewanżowej przesądziło o spadku klubu do I ligi. Małkowski wystąpił 15 razy, strzelił gola Zawiszy Bydgoszcz i… rozwiązał umowę z „Brunatnymi”. Dwukrotnym reprezentant Polski wylądował w I-ligowej Sandecji Nowy Sącz, w której występuje nieprzerwanie od sezonu 2015/16. Wydatnie przyczynił się w ubiegłym sezonie do historycznego awansu „Sączersów” do Ekstraklasy. Jednak w premierowym sezonie biało-czarnych wystąpił dotąd tylko raz, ale nie miało to związku z jego słabą grą, lecz z kontuzją, jakiej nabawił się w kwietniu br. W 14. kolejce dostał 12 ostatnich minut w przegranym meczu z Górnikiem Zabrze (1:2).

Takeru Okada – jedyny Japończyk, jaki kiedykolwiek przywdział koszulkę z herbem GKS-u Bełchatów, trafił na Sportową jesienią 2016 roku. Po kilku tygodniach trenowania z pierwszym zespołem, dostał szansę gry w domowym meczu z Radomiakiem. W następnej kolejce wyszedł w podstawowym składzie „Brunatnych” w Niepołomicach. Zagrał jednak na tyle słabo, że już w przerwie został zmieniony. I na tym przygoda młodego Okady z ligą polską się zakończyła. Japoński pomocnik rozwiązał za porozumieniem stron mający obowiązywać do końca sezonu 2016/17 kontrakt. Po zakończeniu rundy jesiennej wrócił do Japonii, gdzie kontynuuje swoją przygodę z futbolem w klubie FC Tiamo Hirakata, występującym w V lidze.

Damian Podleśny – drugi bramkarz GKS-u w sezonach 2012/13 i 2013/14. Przyszedł do Bełchatowa z Lewartu Lubartów, którego jest wychowankiem. W barwach GKS-u wystąpił zaledwie dwa razy. Wobec absencji etatowego bramkarza „Brunatnych” Arkadiusza Malarza, który pauzował za czerwoną kartkę, trener Kamil Kiereś postawił na Podleśnego jesienią 2013 r. w meczach 11. i 12. kolejki I ligi z GKS Tychy i Energetykiem ROW Rybnik. Pomimo dużego talentu, 18-latek nie miał szans na stałe „wygryźć” kapitana biało-zielono-czarnych z bramki i z początkiem sezonu 2014/15 rozpoczął treningi z Lechią Gdańsk. Występował w III-ligowych rezerwach i po rundzie jesiennej został wypożyczony do I-ligowej Chojniczanki Chojnice, w której wreszcie miał szansę grania. W Chojnicach pokazał się na tyle z dobrej strony, że został na cały sezon 2015/16, rozgrywając dla „Chojnej” 22 mecze w I lidze. Jesienią wrócił do Gdańska i wreszcie zadebiutował w bramce Lechii. Konkurencje miał jednak silną i w całym sezonie 2016/17 zaliczył jedynie dwa mecze w Ekstraklasie i dwa w Pucharze Polski. Przez cały ten czas był zawodnikiem szerokiej kadry reprezentacji młodzieżowej i prawie załapał się do 23-osobowej kadry na Mistrzostwa Europy U-21. Na początku lutego 2017 r. 21-latek został wypożyczony na pół roku do Wigier Suwałki, przedłużając jednocześnie kontrakt z gdańskim klubem do 30 czerwca 2019 roku. W Suwałkach zaliczył krótki epizod i w połowie czerwca rozpoczął przygotowania z drużyną Piotra Nowaka do sezonu 2017/18, w którym jak na razie nie zagrał jeszcze nawet minuty.


fot. lechia.pl

Szymon Sawala – piłkarz, o którym szczególnie głośno zrobiło się już po zakończeniu jego współpracy z GKS Bełchatów. We wrześniu 2015 r. wraz z Grzegorzem Baranem i Bartoszem Ślusarskim uszkodzili samochód kapitana „Brunatnych” – Patryka Rachwała, w związku z czym wspomniana trójka została wyrzucona z kursu „UEFA B+A” organizowanego przez Szkołę Trenerów PZPN. Ale wróćmy do spraw sportowych… Wychowanek Warty Międzychód (której barwy ponownie reprezentuje od 2016 roku) przeniósł się do GKS-u z Polonii Bytom w 2011 roku. Mimo, że w większości swoich dotychczasowych klubów występował tylko przez jeden sezon, w górniczym klubie spędził prawie pięć lat, w ciągu których rozegrał 88 spotkań i strzelił dwie bramki. Sawala nigdy nie był bramkostrzelnym pomocnikiem – jego zadania dotyczyły raczej rozbijania akcji przeciwnika i rozpoczynania akcji swojego zespołu. Po odejściu z Bełchatowa przez jedną rundę reprezentował barwy Dolcanu Ząbki, lecz po wycofaniu się podwarszawskiego klubu z rozgrywek I ligi, Sawala wrócił do miejsca, z którego wyruszył w piłkarski świat – Warty Międzychód. Nowa-stara drużyna Sawali występuje w IV lidze (wielkopolska, grupa – północ) i radzi sobie całkiem nieźle, zajmując po 15. kolejkach 4. miejsce w tabeli. 35-latek jest wyróżniającą się postacią w swojej drużynie i jak do tej pory rozegrał 14 spotkań, zdobywając trzy bramki. W ostatniej kolejce z powodu czwartej żółtej kartki, Sawala nie mógł pomóc swoim młodszym kolegom na boisku, choć ci i bez niego zgarnęli trzy punkty w wyjazdowym meczu z Gromem Plewiska, zwyciężając 3:1. Co ciekawe, Sawala występuje w tej samej lidze co m.in.: Błażej Telichowski i Bartosz Ślusarski.

Alan Stulin – pojawił się w Bełchatowie na testach w maju 2012 roku. Niespełna dwa miesiące później podpisał z GKS roczny kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny sezon. Posiadający podwójne obywatelstwo były gracz rezerw 1.FC Kaiserslautern, prezentował się w sparingach na tyle dobrze, że dwa pierwsze mecze sezonu 2012/13 (pucharowy z Termaliką i ligowy z Wisłą Kraków), rozpoczął w podstawowym składzie GKS-u. Później występował głównie w drużynie Młodej Ekstraklasy, a w meczach pierwszego zespołu pojawiał się głównie jako zmiennik. Niestety formą zaczął odstawać – od i tak słabo wówczas grających kolegów – dlatego coraz rzadziej widzieliśmy go na boisku. Czarę goryczy przelał ligowy pojedynek z Pogonią Szczecin, kiedy to Stulin raz jeszcze otrzymał szansę przekonania do siebie sztabu szkoleniowego. Wyszedł w pierwszej jedenastce, lecz notował stratę za stratą i już w 35. minucie został zmieniony. Potem wystąpił jeszcze w trzech kolejkach ME i zimą otrzymał propozycję rozwiązania umowy z klubem. Nie zgodził się, dlatego wraz z dwoma innymi zawodnikami wylądował w tzw. „Klubie Kokosa” i do czerwca 2013 r. nie pojawił się na boisku nawet na minutę. W sumie wystąpił w sześciu meczach Ekstraklasy, dwóch Pucharu Polski i ośmiu Młodej Ekstraklasy. Po wygaśnięciu umowy z górniczym klubem, dość długo pozostawał bez pracy. Dopiero wiosną 2014 r. trafił do niemieckiego VfR Wormatia 08 Worms, zespołu występującego w IV lidze, która obecnie składa się z 5 grup. W klubie z ponad 80-tysięcznego miasta występuje już czwarty sezon.Do tej pory zanotował ponad sto występów i zdobył 11 bramek. W rozgrywkach 2017/18 gra regularnie na lewej obronie. W minioną sobotę zaliczył 90 minut w wyjazdowym spotkaniu 17. kolejki z SV Röchling Völklingen. Klub 27-latka plasuje się obecnie na 13. miejscu w tabeli.

Błażej Telichowski – wychowanek Polonii Nowy Tomyśl w swojej karierze reprezentował dotychczas 12 klubów: oprócz GKS-u przywdziewał trykot m.in. Lecha Poznań, Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski, Polonii Warszawa, Arki Gdynia, Górnika Zabrze, a od ostatniego sezonu IV-ligowej Tarnovii Tarnowo Podgórne. Występował w młodzieżowych reprezentacjach narodowych, a w 2006 r. pełnił funkcję kapitana kadry U-21. Wiązano z nim spore nadzieje, lecz Telichowski nie rozwinął swoich skrzydeł zgodnie z przewidywaniami. Największymi sukcesami obrońcy, który rozegrał 210 spotkań w Ekstraklasie są: Puchar Polski z 2004 i 2007 roku, Puchar Ekstraklasy z 2007 i 2008 roku oraz Superpuchar Polski z 2004 roku. Do Bełchatowa przyszedł z Bielska-Białej przed sezonem 2014/15. Miał pomóc drużynie utrzymać się w Ekstraklasie, do której GKS wrócił po rocznej przerwie. Niestety, pomimo 28 występów Błażeja, GKS ponownie spadł na zaplecze elity. Od 4 kwietnia 2015 r., czyli spotkania z Lechem Poznań, pełnił funkcję kapitana bełchatowskiej drużyny, ale do końca chyba nie dźwignął odpowiedzialności, jaka na nim ciążyła. Dziś środkowy obrońca najlepsze lata w karierze ma już za sobą i biega po boiskach IV-ligowych drużyn. W miniony weekend jego Tarnovia przegrała na wyjeździe ze Spartą Oborniki 1:4.

Daniils Turkovs – 25-letni napastnik przychodził do GKS-u jako reprezentant Łotwy. W 2013 r. zdobył w barwach FK Ventspilis 14 bramek i był jednym z architektów mistrzostwa kraju. Na początku grudnia 2013 r. Łotysz podpisał z „Brunatnymi” półroczny kontrakt z opcją przedłużenia o dwa lata. Zadebiutował w połowie marca 2014 r. w drugiej połowie meczu z Chojniczanką. W sumie w rundzie wiosennej rozegrał 11 spotkań i strzelił dwie bramki. Pomógł w ten sposób podopiecznym Kamila Kieresia awansować do Ekstraklasy. W elicie grywał już niewiele i wchodził w końcówkach sześciu meczów rundy jesiennej. Wraz z początkiem 2015 r. dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu i wrócił na Łotwę. Ponownie został zawodnikiem FK Ventspilis. Od momentu odejścia z Bełchatowa, grywał już tylko w drużynach łotewskich: FK Jelgava, a od 1 stycznia 2017 r. reprezentuje barwy FC Riga. Zespół Turkovsa jest obecnie wiceliderem łotewskiej Virsligi (najwyższej klasy rozgrywkowej) i do prowadzącego Spartaksa Jurmala traci sześć punktów. Były napastnik GKS-u rozegrał w tym sezonie 11 spotkań i zdobył jedną bramkę. W 27. kolejce (liga łotewska gra systemem wiosna-jesień), były gracz GKS-u wszedł na boisko w 88. minucie, a jego zespół zremisował z FK Jelgava 2:2.


fot. rigafc.lv