Zielonym piórem pisane

„Szopka” Arena

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Pisanie o GKS Bełchatów to zawsze dla mnie ogromna przyjemność, a jeszcze kiedy punktujemy i pokonujemy kolejnych rywali, to już absolutna frajda. Czasem jednak, należy usiąść przed komputerem i zderzyć się z zupełnie inną sytuacją. To już do przyjemności nie należy, a krytyka staje się fundamentem tekstu. Jest takie powiedzenie, że jeśli dwóch małżonków kłóci się i rzuca w siebie talerzami, to dobry znak, bo oznacza, że im na sobie zależy. Kiedy stają się obojętni i przestają się komunikować to już pierwszy krok do rozpadu związku… I tu rozpoczyna się… szopka.

Przychodzi taki moment, kiedy wyczerpuje się pewna formuła, że ile byś nie posłodził, to ciągle będzie gorzko, bardzo chcesz, ale nie wychodzi itd, itp. A najgorsze jest to, że nie masz pojęcia dlaczego tak się dzieje? Popadasz w rutynę i zaczynasz wierzyć w sprawdzone schematy, które sprawdziły się wielokrotnie, tylko i one zaczynają zawodzić, coraz bardziej się frustrujesz i popełniasz kolejne błędy, aż w konsekwencji tracisz nad wszystkim zupełną kontrolę. No cóż pewnie dla wielu brzmi to znajomo co? Kiedyś gubiło to wielokrotnie m.in. Oresta Lenczyka, ale pewnie dotyczy to wielu trenerów.

Przyczyna? Czasem człowiek jest za bardzo ambitny, a ta ambicja przysłania istotę rzeczy, potem to już cały proces, wymagający odzyskania… świadomości. Możesz być naprawdę dobry w tym co robisz, ale kiedy nie weźmiesz pod uwagę, że ciągle potrzebne są nowe rozwiązania bo zmieniają się piłkarze, przeciwnicy, cele i motywacja, zmienia się nasza wiedza i doświadczenia to rozpoczyna się prosta droga ku „zagładzie”. Oczywiście każdy trener to na pewno wie, ale czasem nic z tego nie wynika dla klubu w którym pracuje w określonym czasie i warunkach.

Zmarły niedawno brytyjski pisarz Terry Pratchett zwykł mawiać: „Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało.”? Nie byłbym sobą, gdybym nie doszukał się analogii z naszym obecnym trenerem, tylko w wymiarze sportowym. To, że Kamil Kiereś jest sumienny i pracowity i niewątpliwie jest fachowcem to wiemy już wszyscy, natomiast należy spojrzeć chyba na sytuację z boku i przyznać się, że od kilku ładnych miesięcy gramy tak dziadowski futbol, że brakuje słów aby to opisać. A to oznacza, że coś w zespole „gnije” i sieje niesłychane spustoszenie liczone już bardzo mocno miarą pierwszoligową.

Tak, tak, nie panikujmy, jak to stanowczo po meczu zakomunikował nam Marcin „No nie strzeliłem” Flis, tylko jak tu nie panikować, kiedy każdy zorientowany w krajowych rozgrywkach widzi, że gorszą piłkę od nas gra tylko Pogoń Szczecin, ale już w piątek może okazać się to nieaktualne patrząc po statystykach jakie mamy na wyjazdach…

A tak, statystyki, byłbym zapomniał…. Na konferencji prasowej po meczu z Ruchem usłyszałem ciekawą rzecz, nie jedną zresztą. Trener stwierdził, szukając chyba podświadomie alibi, że przecież przez dwa lata mocno punktowaliśmy, zapominając chyba jednocześnie, że rok graliśmy na poziomie pierwszej ligi! Zresztą no tak, od stycznia do grudnia licząc, to w ogóle powinni wręczyć nam list gratulacyjny z honorowym medalem!!! Tylko co z tego? Kogo interesują letnie Grand Prix w skokach narciarskich? Kogo interesują statystyki z ostatnich dwóch lat, skoro liczy się tu i teraz, a najważniejsze to te w ramach trwającego sezonu? Bzdury Panie trenerze. Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz! Szkoda, że pamiętane są te statystyki, a zapomniane zostało w ilu to spotkaniach, w chociażby ostatnich dwóch latach, traciliśmy bramki w samych końcówkach, o co nie omieszkałem zagadnąć trenera na konferencji. Tymczasem moje pytanie i troska odebrane zostały jako złośliwe czepianie się. Do dziś nie wyciągnęliśmy z tego żadnego wniosku, a drużyna regularnie w końcówkach traci… no właśnie co? Koncentrację? Wolę walki? Następuje samozadowolenie? Nikt tego nie wyjaśnił i jak widać nie zamierza. A diagnoza wydaje się oczywista – nie uczymy się!

Kamil Kiereś nie znosi krytyki i prawdopodobnie przez to coraz częściej… nie słucha, albo co gorsza słyszy to co chce usłyszeć i basta. Zdaję sobie sprawę, że jestem niewygodny dla trenerów na konferencjach prasowych, bo uwaga… lubię zadawać pytania!!! Miał pod górkę Rafał Ulatowski, Maciej Bartoszek czy Paweł Janas i każdy inny trener będzie miał czasem na konferencji moment, z którego pod wpływem naszych pytań będzie musiał się tłumaczyć. Taka rola jednych i drugich. Natomiast to co jest w tym wszystkim najważniejsze, to chciałbym przypomnieć, że my nie jesteśmy komercyjną redakcją. Stanowimy zespół ludzi, dla których ten klub jest pasją, a pisanie o nim stanowi ogromną frajdę. Wszyscy się o niego troszczymy bo jesteśmy – KIBICAMI!!! Jak drużyna ma poradzić sobie z presja, skoro na zwykłej konferencji prasowej nie radzi sobie z nią trener? Przez dwa lata pracy tego też nie udało się z Kieresiem wypracować… dlaczego?

Czasem nie mamy czasu, czasem jest ciężko pogodzić pracę z pasja, ale dalej będziemy to robić i pytać o trudne sprawy, bo nie wolno udawać, że nic się nie dzieje, kiedy gry GKS od dawna już nie da się oglądać. Nie róbmy szopki.

Kamil Kiereś się pogubił, zawsze twierdził, że nie patrzą na tabelę, tylko skupiają się na pracy, a najważniejszy jest najbliższy rywal. W Poniedziałek swoimi wypowiedziami zaprzeczył temu i dał wyraźny sygnał, że kontrola uciekła…

Strach i brak pewności w grze, aż bije od Brunatnych. Jak pokazują ostatnie mecze, nie ważne kto gra, gramy to samo.

Jasne można narzekać, że kontuzje, ale są przecież inni, a skoro nie dają jakości drużynie, to nie powinno ich w niej być.

Były problemy itd.? No jasne, wszyscy się cieszymy, że udało się to wszystko wyprostować, ale teraz mamy marzec 2015 roku i oglądamy… szopkę. Szopkę w grze, szopkę w wypowiedziach trenera, szopkę z prezesem, szopkę ze statystykami (przeciwnicy jak w hokeju mogą spokojnie wycofać bramkarza, bo my nie strzelamy na bramkę wcale, albo bardzo rzadko i niecelnie) i szopkę z decyzjami. Jeśli do karnego podchodzi najmniej doświadczony zawodnik w ostatniej minucie spotkania z rywalem, który ciągnie nas do strefy spadkowej, do tego nie trzeba nikomu przypominać jaki to rywal dla naszych fanów, to wyraźnie coś tu nie gra. Oczywiście, nigdy nie ma pewności, że każdy inny by strzelił, ale już tłumaczenie się, że Marcin na treningach był w grupie najlepiej trafiających dlatego został wyznaczony  to już jest prawdziwa szopka. Trener chyba zapomniał, co to presja i obciążenie psychiczne w tak trudnym momencie, gdzie właśnie… najważniejszą rolę odgrywa doświadczenie. Na treningu to może nawet z 40 metrów obijać regularnie poprzeczkę, ale niech to zademonstruje w „Mam talent” – to zupełnie inna para kaloszy.

Cały obóz przygotowawczy trenujemy schematy, mające polepszyć grę ofensywną, ale już jedno niepowodzenie sprawia, że gramy jednym napadziorem i dwoma defensywnymi pomocnikami, którzy już dawno zapomnieli co to kreatywność w grze. Stawiamy autobus w polu karnym. Tylko, że tam już nie ma charyzmy Arka Malarza i formy Pawła Baranowskiego, któremu decyzja o mianowaniu na kapitana, wyraźnie zaszkodziła.

Ech długo by wymieniać. Oczywiście nie podważam warsztatu Kamila Kieresia, wręcz przeciwnie, uważam, że jest naprawdę niezłym fachowcem i bardzo dużo zrobił dla klubu. Próbuję jednak powiedzieć, że może zamiast na pracy, należy skupić się na grze? To paradoks, ale wszystko się rozsypało i nie ma co udawać, że zaczyna się niebezpiecznie, bo to już zaczęło się jakiś czas temu. GKS systematycznie gubił swój styl i charakter. W tej chwili wyglądamy, jak przypadkowa zbieranina. Gdzie zatem jakość tej pracy? Jak ją ocenić? Na pewno nie przez pryzmat historii.

Nie czas teraz na fochy.  Mam to w du… kto będzie trenerem. Najważniejszy jest GKS… zawsze był. Koniec z tą Szopką – czas na grę i wyniki. W piątek oczekuję zaangażowania, walki, ambicji i mądrości w grze. Oczekuję zupełnie innej drużyny niż obserwujemy od kilku miesięcy. Ale czy nie za wiele wymagam?