Biało-zielono-czarne pisanie

Bełchatowski „Król Artur” ojcem sukcesu i gwarancją sportowej stabilizacji

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

W Gliwicach jest „Waldek King”, a w Bełchatowie „Król Artur” Derbin, czyli trener GKS-u, który w ostatnim czasie jest na ustach wielu. Zasłużenie! Zrobił rzecz bardzo dużą dla samego siebie, ale przede wszystkim dla klubu. To może być – przynajmniej mamy taką nadzieję – punkt zwrotny w najnowszej historii „Brunatnych”.

Słowem wstępu – postanowiłem napisać swoje odczucia po zatrudnieniu Artura Derbina na stanowisku trenera GKS-u Bełchatów, które były mieszane. Z jednej strony wierzyłem, że będzie to osoba, która odmieni GKS, gdyż dobrze pamiętałem jak z powodzeniem prowadził Zagłębie Sosnowiec. Później jednak nie zagrzał miejsca w innych klubach zbyt długo… choć tak naprawdę nie otrzymał szansy na dłuższą pracę – jak chociażby w Chojniczance.

„Niewielu na nas stawiało” – te słowa trener Derbin powtarzał po zwycięskim remisie w Stargardzie. Zarówno On, jak i jego podopieczni sprawili psikusa faworytom. Szli po awans mimo przeciwności losu – mimo ujemnych punktów, mimo zaległości finansowych, mimo składu złożonego z wielu młodych i niedoświadczonych zawodników (co finalnie okazało się nawet zaletą), mimo silnej obsady II ligi. GKS Bełchatów pokonał wszystkie te przeszkody i dziś świętuje promocję do wyższej klasy. Zła karta wreszcie się odwróciła! Początkowo nikt nie mówił o awansie. W Bełchatowie chciano wreszcie osiągnąć stabilizację – przede wszystkim tę finansową, ale też sportową. Przed rozpoczęciem sezonu 2018/19 trudno było ocenić potencjał zespołu, który zbudował trener Derbin. Szybkie odrobienie ujemnych punktów i wygrzebanie się z dołu ligowej tabeli napędziło zespół na cały sezon.

TEAM SPIRIT, MOTYWACJA, CIĘŻKA PRACA – ELEMENTY, KTÓRE PRZYNIOSŁY AWANS

Artur Derbin oraz jego podopieczni twierdzą jednoznacznie – świetna atmosfera w szatni bardzo pomogła w osiągnięciu sukcesu. Ba! Myślę, że była jednym z kluczowych czynników, na co wskazuje sam szkoleniowiec. „Kluczowym czynnikiem była mocna szatnia – drużyna, tzw. Team Spirit, o który mocno dbam, a do tego niezbędny jest szacunek i entuzjazm” – mówił szkoleniowiec. O „mocnej szatni” wielokrotnie powtarzali w wywiadach sami gracze, choćby Bartosz Biel w jednym z pomeczowych wywiadów. Jednak podopieczni „Króla Artura” wskazują też inne elementy, które pomogły uzyskać tak dobry wynik. Zapytani przeze mnie – co według nich było najważniejsze w wywalczeniu promocji – Paweł Lenarcik i Mikołaj Grzelak wysunęli kilka ciekawych wniosków:

Paweł Lenarcik: – Myślę, że mentalność jaką miał każdy z zawodników i trenerów. Każdy potrafił wziąć na siebie ciężar w odpowiednim momencie. Nie było momentu, by ktoś odpuścił na boisku czy poza nim. A co do meczów, to kluczowe były 34 kolejki, którymi wyszarpaliśmy ten awans. Zawsze trener powtarzał, aby każdy wyrażał siebie na boisku, to co ma najlepsze. Nawet pomimo porażek, które się zdarzały miał duży wpływ na to jak reagowaliśmy w następnym meczu. Zostawię dla siebie sposoby, jakimi nas motywował. Ważne, że zrobiliśmy wymarzony sukces.
Mikołaj Grzelak: – Myślę, że tych czynników było wiele. Na pewno ciężka praca, którą wykonaliśmy w okresie przygotowawczym jak i w trakcie sezonu – zawodników i sztabu trenerskiego. Kolejnym to również wiara i pozytywne myślenie, które trener Derbin wlewał w nas za każdym razem. Jak każda drużyna mieliśmy trudniejsze momenty, ale Trener Derbin zawsze nas motywował, nakręcał pozytywnie i powtarzał że ciężka praca na treningach i pozytywne nastawienie to jedyna droga do sukcesu.

Obaj Panowie podkreślają kluczową rolę szkoleniowca, a szczególnie umiejętność motywacji oraz wytworzenia pozytywnej reakcji po niepowodzeniach.

CELOWANIE W MARZENIA

Każdy z nas powinien stawiać sobie jakieś cele. Ważne jest to, by poprzeczka zawisła wysoko. Na tyle wysoko, byśmy ciągle musieli być w 100% zmotywowani, aby do niej doskoczyć, aby nigdy nie przeskoczyć jej zbyt wcześnie. Podobnym tokiem podąża Artur Derbin, który dość szybko wytworzył w szatni chęć sukcesu. To on napełnił zawodników wiarą w to, że GKS może wrócić na drugi szczebel rozgrywek, czyli postawił – wspomnianą wcześniej – poprzeczkę bardzo wysoko. Na tyle wysoko, że trzeba było walczyć o jej pokonanie do ostatniego skoku (czyt. meczu). Okazało się to świetną „taktyką” motywacyjną. To pokazuje, że AD jest nie tylko świetnym fachowcem pod względem piłkarskim, ale również pod względem psychologicznym.

MG: – Wiedzieliśmy, że jeśli spuścimy głowy to możemy stracić z oczu horyzont naszych marzeń. A od początku sezonu wszyscy mieliśmy wspólnie jedno marzenie.

Marzenie było jedno. Marzenie było celem. Jedno i drugie zostało spełnione za jednym zamachem.

ZALETY I WADY

Wszyscy wiemy, że nie ma ludzi idealnych. Każdy człowiek ma swoje zalety, ale i niestety wady. Najistotniejsze, by zalet było ciut więcej niż wad. O trenerze GieKSy z całą pewnością można powiedzieć więcej dobrego. Co sam trener sądzi o sobie?

AD: – Zaleta to szukanie pozytywów, pomimo niepowodzeń, ale również dbanie o dobre relacje z ludźmi, a o wady pytajcie zawodników – powiem tylko, że nikt nie jest doskonały.

Trudno się nie zgodzić ze szkoleniowcem. To, jak pozytywną jest osobą, było widać najlepiej na konferencji prasowej po meczu z Błękitnymi w Stargardzie. Zresztą sami zawodnicy również potwierdzają to zdanie.

PL: – Zalety, to na pewno robienie dobrej atmosfery w szatni, jak i wokół siebie. Przez swoje pozytywne nastawienie można uwierzyć w naprawdę niemożliwe rzeczy.
MG: – Trener Derbin potrafi z zawodnika wykrzesać to co najlepsze. Ma świetny kontakt z szatnią i bardzo dba o dobrą atmosferę w szatni. A co najważniejsze ma świetny warsztat trenerski przez co treningi są bardzo atrakcyjne dla piłkarza.

Krótko mówiąc – Artur Derbin jest po prostu równym gościem! W żaden sposób po sukcesie nie stał się zadufany w sobie. Nie przypisuje tego sukcesu na swoje konto, lecz na konto całej drużyny. Jest człowiekiem, który ma tzw. „czutkę”. Wie jak rozluźnić atmosferę, wie jak zmobilizować graczy, wie jak podnieść ich na duchu w gorszym momencie, co jest prawdopodobnie najważniejsze. W tym miejscu trzeba zaznaczyć fakt, że GKS nie miał w zakończonym już sezonie ani jednego większego kryzysu. Najdłuższa seria porażek to dwie, a najdłuższa seria bez wygranej to cztery spotkania (z czego tylko jedno to porażka + trzy remisy, dodam, że porażka nastąpiła w meczu pucharowym).

Sam trener nie bardzo chciał mówić o swoich wadach. Postanowiłem zapytać zawodników i… klapa. Nadal nie wiem, jakie wady ma Artur Derbin. Paweł Lenarcik krótko stwierdził, że o wadach mówić nie wypada, a Mikołaj Grzelak temat cech negatywnych spuentował dosadnym – „Wady – brak”. Można więc wnioskować, że mamy na tym świecie człowieka idealnego… przynajmniej w piłkarskiej szatni. Być może jest inaczej i Artur Derbin jakieś wady posiada, natomiast trzeba przyznać, że jeśli takowe są to w tym sezonie potrafił je mistrzowsko zatuszować.

KLUCZOWE MOMENTY

Często powtarzanym sloganem przez piłkarzy jest „najważniejszy jest każdy kolejny mecz, nie skupiamy się na tym, co będzie za kilka tygodni/miesięcy”. Podobnie było w Bełchatowie. Gracze raczej niechętnie wypowiadali się na temat dalszej przyszłości. Jednak już po końcu sezonu możemy wyciągnąć pewne wnioski, co do kluczowych spotkań w rozgrywkach. Gdybyśmy zrobili sondę wśród kibiców, która byłaby pytaniem o ten najważniejszy mecz, to pewnie z 90% głosów zebrałyby derby z Widzewem w Bełchatowie. I trudno się dziwić. W naszym mieście znów zapachniało „wielką” piłką. Oczywistym jest, że mecz derbowy był ważnym momentem, lecz trzeba wyróżnić wiele innych – wymagających – spotkań. Choćby gra w Rybniku, która nie była łatwa dla „Brunatnych”, gdyż rywale walczyli o utrzymanie w II lidze, poza tym mieli przewagę własnego boiska. Całe szczęście mamy w składzie Pana Marcina Ryszkę. Jego piękny gol po ryzykownej decyzji o strzale dał zwycięstwo 1:0. W mojej opinii, właśnie to spotkanie było najistotniejszym. Przede wszystkim dlatego, że GKS przełamał się w pojedynkach  wyjazdowych.

Momenty chwały były przeplatane tymi smutnymi, kiedy to „Brunatni” przegrywali. Artur Derbin, w jednym z posezonowych wywiadów stwierdził, iż po porażce w Boguchwale ze Stalą Stalowa Wola miał chwile zwątpienia. Przede wszystkim dlatego, że mecz nie układał się najgorzej dla GKS. Gol w końcowej fazie spotkania zabił marzenia o punktach, ale drużyna – dzięki trenerowi – szybko się podniosła. W tym wypadku zadziałały metody AD, który potrafił natchnąć zawodników wiarą w końcowy sukces.

TRENER W SZATNI I POZA NIĄ

Przez ponad rok pracy w Bełchatowie, Artur Derbin dał się poznać jako bardzo energiczna, radosna i sympatyczna osoba. W futbolu, dość często zdarza się, że jakiś trener, czy piłkarz to dwie różne osoby na boisku i poza nim. W przypadku szkoleniowca GKS jest inaczej, co potwierdzają słowa obrońcy Mikołaja Grzelaka oraz bramkarza Pawła Lenarcika.

MG: – Jest dokładnie taki sam w szatni, jak i poza nią. W szatni, Trener podaje nam konkretne wskazówki, co poprawić, co zmienić, by było jeszcze lepiej. Na analizach zawsze szczegółowy i wymagający, a kiedy jest na to czas potrafi rozluźnić atmosferę.
PL: – W szatni jest bardzo podobnie. Nigdy nie pozwalał na negatywne nastawienie, złe emocje, czy jakiekolwiek konflikty. To jest właśnie odpowiedź na to, jakim jest trenerem, jak i normalnym człowiekiem. Po prostu ma w sobie to coś, że nie potrafisz się gniewać czy obrażać.

Z całą pewnością to Artur Derbin jest architektem sukcesu naszej GieKSy. To on stworzył szatnię, do której zawodnicy bardzo chętnie wchodzą, przez co sama praca staje się łatwiejsza. Liczymy, że karta odwróci się na dobre i GKS na stałe zagości (co najmniej!) na drugim szczeblu rozgrywkowym.
Powodzenia w dalszej pracy w GKS, Panie Arturze!