Głębokie przemyślenia o górniczym klubie

Rozbitków brak, łajba płynie dalej!

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Przełom czerwca i lipca miały być sądnymi dnami dla GKS-u. Od kilku tygodni pojawiała mi się z tyłu głowy myśl: Czy nastąpi wtedy koniec GKS-u Bełchatów? Większości graczom kontrakty bowiem z ostatnim dniem czerwca wygasały, a Brunatni pozostaliby z dziurawą, wysłużoną łajbą bez załogi.

Tak się (ku mojemu zaskoczeniu) na szczęście nie stało – niemal cały zespół zgodnie przedłużył o miesiąc umowy łączące ich z klubem. Biało-zielono-czarni dokończą zatem ligę w najsilniejszym składzie. Przedwcześnie – tuż po wykryciu 1977 dziury na łajbie – drużynę opuściło zaledwie czterech marynarzy: trener kapitan, kapitan bosman, aspirujący na miano „legendy” majtek oraz nowo przyjęty nawigator, którego jeszcze niewielu zdążyło poznać.

Zaskakująca decyzja trenera

Jako pierwszy łajbę cumującą przy Sportowej 3 opuścił trener Artur Derbin. Była to szokująca informacja tym bardziej, że to on jest ojcem sukcesu Brunatnych, którego owoce zbieramy w obecnym sezonie grając na zapleczu Ekstraklasy. To właśnie pochodzący ze Sosnowca szkoleniowiec zbudował w Bełchatowie zespół. Ba, on zbudował prawdziwą sportową rodzinę, która wspierała się w bardzo trudnych momentach. Takimi są bowiem problemy z wypłacalnością i płynnością finansową klubu, które nie dają spokoju wszystkim związanym z GKS-em. To właśnie Trener trzymał w ryzach szatnię, motywował swoich zawodników, wykrzesał z nich ich talent, siłę woli i marzenia. Płynął z nimi od portu do portu – od stadionu do stadionu – raz wygrywając bitwy morskie, a raz je przegrywając. Gdy jednak podsumowaliśmy wszystkie „wojenne” zyski i straty okazało się, że łajba GKS-u Bełchatów wypłynęła z otoczonego lądem Bałtyku przez ciasne cieśniny duńskie na wody Morza Północnego i zmierzał już w stronę Kanału La Manche, by rozpocząć zdobywanie wysp (boisk) Oceanu Atlantyckiego (Ekstraklasy).

Jednak w międzyczasie coś zaczęło się psuć. Bosman zgłosił problemy ze skarbcem. Przez dziurę w pokładzie w głębinach morskich zaginęły wszelkie skarby zdobyte we wcześniejszych potyczkach. Trener niczym wytrawny wilk morski rzucił się ku odbudowie swojego (a właściwie prezesowego) imperium. Zamiast pilnować odpowiedniej prędkości i kierunku, musiał skupić się na motywacji i leczeniu choroby morskiej, która nieoczekiwanie pojawiła się wśród załogi. Przez długi czas dawał radę. Załoga szanowała go i czekała na to, co powie kapitan. Lecz nieoczekiwanie, tuż przed wypłynięciem z portu przy Sportowej 3 po dłuższej przerwie spowodowanej szkorbutem (COVID-em 19), kapitan zszedł z okrętu oznajmiając załodze, że jego czas na morzu chwilowo się zakończył…

W kuluarach mówi się bowiem, że Trener jest już dogadany z GKS-em Tychy, które obejmie od przyszłego sezonu. Co zatem stało na przeszkodzie, by dokończyć sezon w Bełchatowie? Ogromne fale? Trójkąt Bermudzki? Nic z tych rzeczy. Pomimo zapewnień prezesa, który z rzadka wypływa w morze, skarbiec na okręcie Trenera nadal był pusty. A załoga (bardzo słusznie) zaczęła się burzyć. Coraz trudniej było znaleźć w sobie siły, by wypływać w morze, by zdobywać nowe porty. Dlatego Trener opuścił okręt GKS Bełchatów przedwcześnie. Jednych to zasmuciło, drugich zszokowało, a jeszcze inni zaczęli wrzucać pod pokład liczne kamienie, by dociążyć okręt w chwili tonięcia.

Bosman również powiedział „Dość!”

Kolejne ubytki na statku dotyczyły nie uzębienia marynarzy dotkniętych szkorbutem, ale i posiadaczy tych zębów. Po odbyciu 101 rejsu na łajbie GKS-u Bełchatów, na ląd zszedł kapitan-bosman okrętu – Marcin Grolik. Podstawa defensywy, obrońca pozostałych marynarzy w sytuacjach stykowych na morzu (boisku). Jak się okazało, kapitan schodzi ostatni ze statku tylko w bajkach. 31-latek postanowił bowiem rozwiązać kontrakt z winy armatora okrętu i przejść do konkurencji. Statek Olimpii Grudziądz jednak również wydaje się niepewnym miejscem pracy. Tak samo jak opisywana od początku łajba, jest nowym okrętem na Morzu Północnym i ma swoje problemy w nowym świecie (pierwszoligowym). Ze statku do jednej z grudziądzkich karczm zszedł bowiem kapitan Jacek Trzeciak, lecz wydaje się, że Grolik trafił na pewniejszego armatora. Zaskoczył mnie jedynie kierunek, który obrał po zejściu na ląd. Mogłoby się wydawać, że swoje kroki skieruje na południe – Jastrzębie-Zdrój, Rybnik, Katowice. Rzeczywistość jednak mnie zaskoczyła, a były już kapitan Brunatnej załogi wylądował na północy.

Legendą się nie jest, legendy się tworzy

Kolejnym członkiem załogi, który zszedł na ląd jest Bartłomiej Bartosiak. Wcale nie młody, ale jeszcze nie stary były bosman, który ostatnio pełnił rolę zwykłego majtka. Od najmłodszych lat pływający na biało-zielono-czarnym okręcie. Mogłoby się wydawać, że na dobre i na złe. Można było wręcz uważać, że w przypadku ataku piratów, chwyci szablę jako pierwszy, by chronić swojego ukochanego statku i będzie walczyć, dopóki ostatni fragment łajby nie zatonie. Witany okrzykami radości i szacunku za każdym razem, gdy okręt cumował przy Sportowej 3, stęsknił się jednak za Morzem Bałtyckim i drogą lądową wrócił do ujścia Wisły (Puławy)… Pozostawił za sobą całą załogę… Wszystkich, z którymi tworzył okręt GKS-u Bełchatów. Nie został legendą wierną do ostatnich chwil. Nie wpłynie już triumfalnie między Francję i Anglię na (być może) zwycięskim okręcie Brunatnych…

… bowiem legenda tworzy się na naszych oczach. Większość załogi pomimo przeciwności losu pozostała bowiem na statku i zamierza walczyć do ostatniej przystani (kolejki), jaką założyła sobie w tym rejsie. Opuścić ją musi jeszcze jedynie wypożyczony z konkurencyjnego okrętu nawigator, któremu skończyła się wiza na pobyt w bełchatowskiej przystani. Pomimo braku wypłat za świetną pracę, pozostają na tonącej łajbie mając nadzieję, że ciężką pracą uda im się znaleźć fundusze na naprawę wysłużonego okrętu. Nawet jeżeli to się nie uda, to pracowitością chcą pokazać innym armatorom, że warto iść zaciągnąć na pierwszo- oraz drugoligowe okręty, dzięki czemu inne statki wypłyną na szerokie wody. Tak się tworzy legendy!

Zejdźmy jednak na ląd

Nie oceniam negatywnie decyzji Derbina, Grolika i Bartosiaka. Czuli się na tyle sfrustrowani, że postanowili wcześniej zakończyć swoją przygodę z GKS-em Bełchatów. Ja sam zapewne zdecydowałbym się na taki sam ruch. Za wykonywaną pracę należy się bowiem umówiona wypłata i nikt tego nie zmieni. Smutnie jednak patrzeć na te trzy nazwiska (Maćka Koziary nie liczę – 2 występy, urazy, koniec wypożyczenia z Miedzi Legnica), których już w Bełchatowie nie ma. Dla wielu bowiem Derbin jest bohaterem, który wyprowadził GKS z „ziemi egipskiej, z domu niewoli” „drugoligowych boisk, marazmu piłkarskiego”.

Marcin Grolik był natomiast piłkarzem z jednym z najdłuższych stażem piłkarzy w drużynie. Ponadto w tym sezonie pełnił rolę kapitana zespołu. Mogło się wydawać, że wytrzyma w Bełchatowie do końca sezonu. Dostał jednak propozycję z innego beniaminka – Olimpii Grudziądz – i z niej skorzystał. Moim zdaniem postąpił słusznie. Już klika dni po podpisaniu kontraktu zasiadł na ławce w spotkaniu przeciwko GKS-owi Tychy. W Grudziądzu ma większe szanse na grę w przyszłym sezonie w Fortuna I Lidze. I przede wszystkim na regularne wypłaty.

Bartłomiej Bartosiak natomiast zaliczył ogromny zjazd. Rozwiązał kontrakt z GKS-em za porozumieniem stron, spakował walizki i… zjechał na czwarty poziom rozgrywkowy. Tak nisko nie grał NIGDY. Co prawda Wisła Puławy pod wodzą byłego trenera Brunatnych Mariusza Pawlaka ma ambitne plany. Mimo wszystko – CZWARTA LIGA. Pozwolę przytoczyć sobie w tym miejscu komentarz – spod jednego z wcześniejszych artykułów – naszego czytelnika o nicku „xxx”:

Gość grał tyle lat w Gieksie, a wyszło mu tylko kilka meczy jak robili awans i nic więcej (…) Wielka bełchatowska gwiazda, tzw. bełchatowski Ronaldo, który co go ktoś dotknął, to leżał na boisku i dyskutował z sędzią

Ja rozumiem, że BB7 to ulubieniec trybun, „wierny” wychowanek zawsze oddany klubowi. I rozumiem, że miał dość czekania na wypłaty. Dostał ofertę i z niej skorzystał – tego pod ocenę nie biorę. 29-latek mający żonę i dwójkę dzieci na utrzymaniu musi myśleć o rodzinie. Wisła Puławy wydaje się klubem ułożonym, gdzie na wypłatę nie czeka się pół roku. Jednak… mam pewien niesmak.

W Bełchatowie pozostają niemal wszyscy. Odchodzi natomiast ktoś, wokół którego istnieje pewna legenda. Ktoś, bez kogo GKS mógłby nie istnieć. Ale oprócz pamiętnego meczu z Legią w Ekstraklasie i ostatniej potyczce z Widzewem Łódź, Bartosiak niczym się nie wyróżniał. Ot, był piłkarzem jak wielu – wchodził na boisko i robił swoje. Z drugiej strony, przez 10 lat rozegrał niewiele więcej spotkań niż Grolik w 4 lata. Jego liczby również nie powalają: 25 bramek, 13 asyst w 173 spotkaniach (wg transfermarkt.pl) to średni wynik. Dla porównania, Bartosz Biel w 62 występach 15-krotnie kierował piłkę do bramki, a sześć razy zaliczył ostatnie podanie.

Czas to wszystko podsumować

Tytułowych rozbitków w Bełchatowie nie ma. Ci, którzy dostali oferty pracy, ZA KTÓRĄ IM ZAPŁACĄ, po prostu z niej skorzystali. Pozostali zapewne też już są gotowi do wyprowadzki z naszego miasta, lecz mimo to przedłużyli kontrakty i będę walczyć o sportowe utrzymanie GKS-u Bełchatów w I lidze. Swoją grą będą jednak walczyć przede wszystkim o nowe umowy. I oraz II liga grają nadal, więc niedokończenie sezonu w Bełchatowie mogłoby im wyjść wręcz na złe. A tak, dograją rozgrywki do końca, pokażą się dyrektorom sportowym i spełnieni sportowo podpiszą kontrakty z nowymi klubami.

Łajba GKS-u Bełchatów płynie zatem dalej. Z pewnością na powierzchni mórz utrzyma się do końca lipca. Jeszcze raz powtórzę: nie oceniam negatywnie tych, którzy odeszli. Pewnie zrobiłbym to samo. Z drugiej strony, spodziewałem się masowego odejścia 80% zawodników. A w dniach 30 czerwca – 1 lipca odszedł tylko zmagający się z urazem, wypożyczony z Miedzi Koziara. Pozostali zostali. Odeszło zaledwie trzech.  Jest to dla mnie mała łyżeczka dziegciu w beczce miodu – odszedł trener, kapitan i wychowanek… Reszta pozostała. Biorąc pod uwagę sytuację GKS-u, jest to rozwiązanie zwycięskie. Tym bardziej, że bez nich na pokładzie GKS wcale nie gra gorzej.

Pozostaje mi zatem życzyć powodzenia Trenerowi Derbinowi, Marcinowi Grolikowi oraz Bartłomiejowi Bartosiakowi w nowych klubach. Mam nadzieję, że będziecie tam traktowani z szacunkiem przez włodarzy, którzy będę przelewać pensje na wasze konta na czas. Natomiast wszystkim zawodnikom, którzy nadal prezentują barwy GKS-u życzę powodzenia na ostatniej prostej sezonu. To, co zrobiliście do tej pory jest niesamowite i już za to należą wam się najgłośniejsze brawa świata. Wierzę jednak, że najlepsze jeszcze przed wami, ale i przed kibicami. Oby i do was uśmiechnęła się… fortuna w Fortuna I Lidze.