Głębokie przemyślenia o górniczym klubie

Drużyna GKS-u wciąż w budowie

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Pomimo braku w Bełchatowie dworca autobusowego, ruch w górniczym mieście jak w supermarkecie przed świętami. Szczególnie przy Sportowej 3. Piłkarze przyjeżdżają, piłkarze wyjeżdżają – jedni po testach wracają do domów, nieliczni podpisują (najczęściej krótkoterminowe) umowy. Niezmienną rzeczą w GKS-ie jest za to pozycja kapitana, którą od kilku lat piastuje Patryk Rachwał, głos spikera Sławomira Jasitczaka wybrzmiewający w stadionowych głośnikach, widok dziewczyn z grupy Cheerleaders Bełchatów, które swoim tańcem ubarwiają mecze na GIEKSA Arenie oraz… brak długofalowej wizji dotyczącej rozwoju i kształtu drużyny. Bo jak można zbudować silny GKS skoro od kilku lat, niemalże co pół roku wymienia się 1/3 składu zespołu?

Przerwa zimowa sezonu 2016/17, z klubu zwolniony zostaje trener Andrzej Konwiński, a drużynę obejmuje Mariusz Pawlak. Po okresie przygotowawczym z klubem żegnają się: Damian Michalski, Maciej Łabędzki, Takeru Okada, Maricn Krzywicki, Michał Sitarz, Bartłomiej Kondracki, a po zakończonym sezonie również Kamil Bruchajzer, Daniel Niźnik, Krzysztof Michalak, Mateusz Szymorek, Robert Pisarczuk, Piotr Witasik, Szymon Zgarda, Artur Lenartowski, Albin Maciejewski, Adam Nowak, Konrad Andrzejczak, Aghvan Papikyan, Dawid Dzięgielewski, Paweł Zięba oraz Daniel Ciechański. Na przestrzeni sześciu miesięcy z klubu odchodzi więc 21 zawodników (!!!) Liczba ta na wielu robi wrażenie. Wrażenie, niestety negatywne…

W klubie pozostaje zaledwie dziewięciu zawodników, wśród których najdłuższym stażem w „Dumie Górniczego Miasta” mogą się pochwalić Bartłomiej Bartosiak, Patryk Rachwał, Paweł Lenarcik i Dawid Flaszka. Dołączając do tego grona doświadczonych Adriana Klepczyńskiego i Marcina Grolika oraz raczkujących dopiero w seniorskiej piłce Mikołaja Boćka, Marcina Ryszkę i Przemka Zdybowicza, daje nam to obraz kolejnej personalnej rewolucji w GKS. Zarząd klubu obdarzył jednak trenera Mariusza Pawlaka zaufaniem, a były szkoleniowiec m.in. Chojniczanki i Gryfa Wejherowo miał za zadanie uzupełnienie drużyny o piłkarzy, którzy mieli podjąć walkę o awans. Trener zabrał się więc do pracy: ściągnął do Bełchatowa znanych z pracy w poprzednich klubach Marcina Garucha i Roberta Chwastka oraz jedenastu innych piłkarzy, którzy mieli podnieść jakość drużyny. Michał Bierzało, Michał Ciarkowski, Piotr Giel, Patryk Janasik, Filip Kendzia, Arkadiusz Moczadło, Oskar Piernicki, Łukasz Pietroń, Kamil Szubertowski, Emile Thiakane i Paweł Wojowski – to oni mieli stworzyć nowy, silny GKS, który miał się bić o czołowe lokaty w 2. lidze. Tymczasem po 19. kolejkach sezonu 2017/18, zaledwie czterech piłkarzy można uznać za realne wzmocnienie – Giel, Garuch, Chwastek i Pietroń. Pozostali, albo mieli przebłyski dobrej gry, przeplatając je najczęściej bezbarwnymi występami (Janasik, Thiakane), albo kompletnie nie potrafili zademonstrować umiejętności, jakie prezentowali w poprzednich klubach (np. Ciarkowski, Wojowski). Dwóch piłkarzy przy Sportowej już nie ma (Bierzało, Wojowski), a dwóch kolejnych jest na wylocie (Ciarkowski i Thiakane).

GKS – jak wiele klubów – testuje. Testuje piłkarzy najczęściej anonimowych, grających w ligach regionalnych. Wyjątkiem są dwaj wypożyczeni z Termaliki Bruk-Bet Nieciecza: Szczepan Kogut i Krystian Peda, ale za nimi bardziej przemawia miejsce, z którego trafili na S3 niż ich piłkarskie CV. Pozostali to absolutnie nieznani zawodnicy, z których najczęściej po kilku dniach się rezygnuje. Oczywiście nie można odebrać trenerowi prawa do testowania nowych graczy, ale kluby z jakich przyjeżdżają, każą się poważnie zastanowić, czy GKS rzeczywiście szuka wzmocnień czy po prostu uzupełnia kadrę w myśl zasady „sztuka za sztukę”. Czarni Rząśnia, Lechia Tomaszów Maz., Wisła Sandomierz, VfL 05 Hohenstein-Ernstthal – z całym szacunkiem dla tych zespołów, ale jakoś trudno mi uwierzyć, że przyjście do klubu piłkarzy z ww. klubów będzie realnym wzmocnieniem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że od trzech sezonów jesteśmy poza piłkarskimi salonami i naprawdę nie oczekuje, że nagle do teamu „Brunatnych” dołączą zawodnicy z Ekstraklasy. Bądźmy poważni. Jednak można zadać sobie nieco trudu i zamiast czterech piłkarzy o marnych umiejętnościach, kopiących dotychczas na boiskach III czy IV ligi, sprowadzić jednego zawodnika znającego realia przynajmniej I-ligowe. Każdemu trzeba zapłacić i coś zaoferować, to normalne. Ale skoro zapowiada się walkę o awans, a mimo to szuka się wzmocnień wśród piłkarzy z lig regionalnych, to coś mi tu nie pasuje. Nasz klub nie jest finansową potęgą i nie możemy konkurować z Radomiakiem czy nawet ŁKS-em, które sprowadzają piłkarzy Zagłębia Sosnowiec czy Chojniczanki. Kontraktujemy piłkarzy tanich, najlepiej z kartą zawodnika w ręku. Niestety najczęściej przekłada się to na ich jakość. Inną kwestią jest fakt, że większość obecnych piłkarzy GKS-u posiada kontrakty, które wygasną w czerwcu br. Oczywiście mogą być one automatycznie przedłużone, ale tylko w przypadku awansu do 1. ligi. Należy więc postawić sobie pytanie, czy taki piłkarz jak Piotr Giel czy Marcin Garuch wybiorą dalszą grę w drugoligowym średniaku, skoro nawet po działaniach sztabu szkoleniowego i piłkarzach sprowadzanych na testy widać, że dyrektor sportowy i trener chyba nie do końca mają wizję (lub po prostu nie mają instrumentów) na realne wzmocnienie składu?

Innym problemem jest brak stabilizacji od której rozpocząłem swój felieton. W GKS-ie tylko Patryk Rachwał gra w drużynie nieprzerwanie od 2013 roku. Reszta – nie licząc wychowanków – to zawodnicy najwyżej na sezon, sporadycznie na dwa. W kadrze próżno szukać zawodników z dłuższym stażem w brunatnych barwach, którzy byliby w stanie „umierać” na boisku za GKS. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu przy S3 grali zawodnicy, którzy z Bełchatowem związali najlepsze lata swojej kariery, jak choćby Jacek Popek (11 lat w GKS!), Łukasz Garguła  czy Tomasz Wróbel (obaj 7 lat w Bełchatowie).

Plan „trzyletni” Rafała Ulatowskiego i Jacka Krzynówka zakończył się po roku spadkiem do 2. ligi. Pomysł z wizją trenera Konwińskiego upadł po sześciu miesiącach. Trener Mariusz Pawlak obchodził przed chwilą swoją pierwszą rocznicę pracy przy Sportowej. Wyniki i miejsce w tabeli pokazują, że nadal poszukuje on złotego środka, który podniesie piłkarską jakość bełchatowskiego klubu. To no przede wszystkim odpowiada za wyniki, dobierając sobie ludzi do współpracy. Ma ogromny wpływ na to, kto przychodzi do szatni. Niektórzy szybko się aklimatyzują, inni potrzebują trochę więcej czasu, a zgranie zespołu, utrwalenie boiskowych schematów wymaga przede wszystkim cierpliwości. A komuś przy Sportowej 3 ewidentnie jej brakuje, skoro po raz kolejny wymienia się zawodników, którzy dopiero pół roku temu trafili do Bełchatowa. Jeśli zespół będzie miał komfort psychiczny, piłkarze będą mieli czas by się wzajemnie siebie nauczyć, to przyjdzie też i styl, przyjdą zwycięstwa, na które  wszyscy tak bardzo liczymy.

Mam więc nadzieję, że klub awansuje do 1. ligi już w tym sezonie, ale jeśli mimo to sztuka ta się nie uda, to przynajmniej utrzyma dotychczasowy skład drużyny, by od nowego sezonu, z większym zgraniem i  doświadczeniem zaatakować bramy zaplecza Ekstraklasy.

Wszakże „Cierpliwy do czasu dozna przykrości, ale później radość dla niego zakwitnie” (Syr 1,23)