Wydłużony przez pandemię koronawirusa sezon dobiega końca. Brunatnych czeka ostatnie, najważniejsze spotkanie o być albo nie być w Fortuna 1 Lidze. Spotkanie z GKS Tychy zostanie rozegrane na wyjeździe. A jak radzili sobie podopieczni najpierw Artura Derbina, a teraz Marcina Węglewskiego w domowych spotkaniach na zapleczu Ekstraklasy? Dokonałem pewnego podsumowania…
Liczbowe zestawienie na plus
Siedemnaście razy w ligowych spotkaniach wybiegali na murawę przy Sportowej 3 w minionym sezonie piłkarze GKS-u Bełchatów. Siedmiokrotnie pokonywali ligowych rywali, a po pięć razy dzielili się z nimi punktami bądź… okazywali się gościnni i oddawali pełną pulę przeciwnikowi. Na 51 punktów, jakie były do zdobycia w domowych spotkaniach, biało-zielono-czarni zdobyli 26 „oczek”, co daje około 51% skuteczności.
Biało-zielono-czarni zdobyli na własnym terenie 21 bramek, z czego najwięcej (sześć) zdobyli Mateusz Marzec (na zdjęciu poniżej) oraz Bartosz Biel. Dwukrotnie bramkarza rywali pokonywali Dawid Kocyła, Krzysztof Wołkowicz oraz Przemysław Zdybowicz. Po jednym trafieniu zaliczyli Artur Golański, Paweł Czajkowski oraz Adrian Małachowski. Brunatni najczęściej zdobywali bramki w ostatnim kwadransie meczu (sześć), natomiast najrzadziej pomiędzy 15. a 30. minutą meczu. Trzy z nich (Marzec x2, Małachowski) padały z rzutów karnych.
A ile goli wpuścili bramkarze GKS-u? O trzy mniej niż zdobywali ich koledzy z ofensywy. Z osiemnastu wpuszczonych bramek najwięcej wpadło w ostatnim kwadransie spotkań (pięć). Dwie z nich to trafienia samobójcze: Marcina Grolika w meczu z GKS Tychy oraz Mariusza Magiery w starciu przeciwko Zagłębiu Sosnowiec.
Świetny start przed własną publicznością
W pierwszych trzech meczach przed własną publicznością podopieczni (jeszcze wtedy) Artura Derbina pokazali, że mogą być czarnym koniem rozgrywek. W premierowej odsłonie sezonu rozbili bowiem Stomil Olsztyn 3:0, strzelając dwie bramki jeszcze przed przerwą. W drugiej połowie do trafień Golańskiego i Zdybowicza, swoje dorzucił debiutant – Krzysztof Wołkowicz. GKS wszedł do I ligi z drzwiami i futryną i już w kolejnym domowym starciu powtórzył ten wynik. Gorycz porażki musiał przełknąć inny beniaminek – Radomiak Radom. Zdybowicz, Biel i Kocyła pogrążyli podopiecznych Dariusza Banasika. A tak ten triumf zarejestrowała nasza kamera:
W trzecim domowy spotkaniu Brunatni nieco spuścili z tonu i wygrali skromnie z Odrą Opole. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył w 40. minucie Mateusz Marzec.
Szok w starciu z autsajderem
O ile w pierwszych trzech domowych meczach Brunatni grali przebojowo, odważnie i bezlitośnie wykorzystywali błędy rywali, o tyle w meczu z Chrobrym Głogów gospodarzy zamurowało. Przed meczem przy Sportowej 3, głogowianie zajmowali ostatnią lokatę w tabeli z zaledwie jednym punktem na koncie (po sześciu meczach!). W Bełchatowie doszło jednak do sensacji. W 49. minucie Mikołaj Lebedyński otworzył wynik spotkania. Co prawda, po czterech minutach z rzutu karnego wyrównał Marzec, jednak w 74. minucie Marcel Ziemann ustalił wynik spotkania. Brunatni przegrali w najmniej oczekiwanym momencie, z wydawać by się mogło – najsłabszą drużyną w lidze.
Szkoda straconych punktów
W każdym sezonie są mecze, w których pomimo świetnej gry naszych ulubieńców, to rywale zdobywają punkty bądź oba zespoły dzielą się pulą „oczek”. Z sezonu 2019/20 wytypowałem pięć spotkań GKS-u, w których stracone punkty bolały najbardziej.
- GKS Bełchatów – Chrobry Głogów 1:2
Bramki: Marzec 53 k – Lebedyński 49, Ziemann 74
Ten meczy był już opisywany wyżej. Brunatni grali ze znajdującym się pod formą Chrobrym i… przegrali.
- GKS Bełchatów – Miedź Legnica 1:1
Bramki: Kocyła 66 – Kort 88 k
Po ponad godzinie gry, nieprzeciętnym talentem błysnął Dawid Kocyła, który wykorzystał podanie Krzysztofa Wołkowicza. W podobnym tonie można mówić o bramce Dawida Korta, który wykorzystał „jedenastkę” właśnie po faulu „Wołka”. Pomimo dobrej gry, jeden błąd sprawił, że z Miedzią na własnym obiekcie GKS podzielił się punktami.
- GKS Bełchatów – Warta Poznań 1:2
Bramki: Biel 74 – Jaroch 53, Spławski 89
Ten mecz był rozgrywany w grobowych okolicznościach. Polska Grupa Energetyczna ogłosiła tego dnia, iż wycofuję się ze sponsorowania GKS-u Bełchatów. Przed meczem kibice protestowali pod siedzibą PGE w Bełchatowie, a piłkarze biało-zielono-czarnych musieli odciąć się od zamieszania i wybiec na murawę. A rywalem była liderująca wtedy w tabeli Fortuna 1 Ligi Warta Poznań. Wynik spotkania otworzył w 53. minucie Gracjan Jaroch, lecz kwadrans przed końcem wyrównał Bartosz Biel. Gdy wydawało się, że Brunatni w ostatnim spotkaniu przy S3 w 2019 roku zdobędą punkt, Łukasz Spławski zaliczył „wejście smoka” i wykorzystał błąd defensywy i to poznaniacy zdobyli komplet punktów.
- GKS Bełchatów – Chojniczanka Chojnice 1:1
Bramki: Biel 80 – Kuzimski 49
Punkt z jednym ze spadkowiczów to zdecydowanie za mało. Tym bardziej, że w Chojnicach biało-zielono-czarni „przyjęli” od rywali trzy bramki. W Bełchatowie obie drużyny walczyły o komplet punktów, jednak w post-pandemicznym świecie sił wystarczyło im jedynie na remis. W 49. minucie Mateusz Kuzimski pokonał Lenarcika i zdał prowadzenie swojej drużynie. Podopieczni Marcina Węglewskiego zaciekle atakowali, stwarzali wiele okazji strzeleckich, lecz razili nieskutecznością. Na szczęście w 80. minucie Bartosz Biel wykorzystał podanie od Thiakane i GKS doprowadził do remisu. Szkoda jednak, że z przedostatnim zespołem w tabeli, GKS zdobył na własnym obiekcie tylko jedno „oczko”.
- GKS Bełchatów – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1
Bramki: Wołkowicz 82 – Osyra 90
Punkt z liderem? Każdy brałby go w ciemno. Jednak bełchatowianie byli tak blisko sprawienia sensacji i pokonania Górali, że ten remis jest dla mnie gorzką pigułką. W pierwszej połowie bielszczanie zdominowali Brunatnych i raz po raz rozgrywali piłkę pod polem karnym i bramką Niźnika. W 82. minucie natomiast GKS objął prowadzenie po przepięknym trafieniu Krzysztofa Wołkowicza. I gdy wydawało się, że GKS Bełchatów sprawi sensację i pokona kandydata do awansu do Ekstraklasy, Thiakane sfaulował jednego z przeciwników na własnej połowie. Po rzucie wolnym i zamieszaniu w polu karnym gospodarzy, piłkę do bramki skierował Kornel Osyra. Remis 1:1 i zwycięstwo wymknęło się w ostatniej chwili…
Były też chwile radosne
Najważniejszym domowym spotkaniem – moim skromnym zdaniem – było to ze Stalą Mielec. Wiadomo, że ten mecz był „reklamowany” przede wszystkim ze względu na sponsorskie zaangażowanie PGE w mielecki klub. Stal mknęła ku Ekstraklasie, Brunatni zaś uciekali przed strefą spadkową. Po wznowieniu rozgrywek podopieczni Marcina Węglewskiego prezentowali jednak dobry futbol i również z drużyną Dariusza Marca. Już w 9. minucie Bartosz Biel wyprowadził GKS na prowadzenie, wprowadzając w euforię kibiców na GIEKSA Arenie. Chwilę potem wyrównał kapitan gości – Bartosz Nowak. Dopingowani przez fanów Brunatni walczyli jednak do końca i w samej końcówce Bartosz Biel dobił rywala. 3 punkty zostały w Bełchatowie, a nasi piłkarze wbili „szpileczkę” wszystkim tym, którzy w nich nie wierzyli. Pomimo braku pieniędzy, skazywani na porażkę pokonali bogatego rywala.
Warto również wspomnieć o wygranym meczu z Zagłębiem Sosnowiec (2:1). Po dwóch porażkach po restarcie rozgrywek i stracie trenera Artura Derbina, GKS nie prezentował dobrej piłki. Na szczęście przełamanie nastąpiło już w trzecim meczu. Zaczęło się źle – w 10. minucie Mariusz Magiera skierował piłkę do własnej bramki. W drugiej połowie gracze trenera Węglewskiego nadal strzelali – tym razem już do właściwej bramki. Paweł Czajkowski oraz Adrian Małachowski zapewnili komplet punktów i rozpoczęli świetną serią Brunatnych, którzy przez chwilę byli nawet wymieniani w gronie potencjalnych barażowiczów!
Mecze domowe na plus, czy na minus?
Według mnie na plus. Co prawda, w Fortuna I Lidze Brunatni nie dominowali na własnym obiekcie tak jak w poprzednim sezonie II ligi (40/51 zdobytych punktów, 12Z – 4R – 1P), jednak byli teraz beniaminkiem. Już w pierwszych meczach udowodnili, że są stanie przeciwstawić się rywalom grającym od lat na zapleczu Ekstraklasy. Okazali się też lepsi od pozostałych beniaminków. Zdarzały im się wpadki, lecz łącznie zdobyli połowę punktów, jaką mogli zgarnąć z murawy przy S3. Przed własną publicznością Brunatni grali solidnie, zostawiali serce na boisku i walczyli o każdy punkt. Szkoda kilku niewykorzystanych szans, kiedy to można było pokusić się o lepszy wynik. Jednak taki jest futbol – nieoczywisty i zaskakujący.
Gratuluję dobrej gry na GIEKSA Arenie wszystkim zawodnikom, bowiem w trudnej sytuacji finansowej klubu, raz po raz wychodzili na boisko i dawali nam kibicom radość i nadzieję, że #GKSnigdyniezginie. Panowie, dziękuję!