Serce ze Sportowej

Głogowski promyk nadziei

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że będę starał się omijać szerokim łukiem degrengoladę i patologię jaka panuje w naszym klubie na poziomie finansowym. Nad tym temat pochylaliśmy się nie raz i nie dwa. Postarajmy się wspólnie o zachowanie pozorów normalności.

Za nami dwa spotkania po „covidzie”. I w jakże odmiennych nastrojach wyłączaliśmy telewizory albo przełączaliśmy kanał sportowy. Zacznijmy od meczu z Sandecją. Z jednej strony patrzyłem na grę GKS-u kompletnie bez żadnych emocji. Nasi piłkarze po boisku poruszali się niezbyt… Poruszali się niezbyt i może na tym poprzestańmy. Z drugiej zaś widziałem, tak jak niektórzy z Państwa, grę gości, a dokładnie jednego gościa, który niedawno temu skakał po cudzej własności. Patrzyłem w ekran telewizora i byłem pewny, że drużyna, która ma w składzie zawodnika o takiej zwrotności, dynamice i koordynacji ruchowej nie może wygrać meczu nawet, jeżeli po przeciwnej stronie występowałaby reprezentacja aktorów polskich. Jak bardzo w swojej ocenie się pomyliłem dzisiaj wszyscy wiemy. Mecz z Sandecją należał do tych, o których zwykliśmy mawiać, że po tak długiej przerwie wszystko może się wydarzyć. Niestety dla nas, wszystko działo się pod bramką Pawła Lenarcika, a po przeciwnej stronie działo się nic albo niewiele. 0:3. Jemy pizzę, oddajemy brudne skarpetki i można w spokoju zacząć zapominać.

Kilka dni później przyszedł mecz z Chrobrym w Głogowie, a mając w pamięci kiepski występ GKS-u u siebie w nowosądeczanami, nie spodziewałem się odmiennej gry bełchatowian. Po raz kolejny rozczarowałem się swoją naiwnością. Mimo koszmarnego błędu przy zakładaniu pressingu (proszę zwrócić uwagę na straconego przez GKS gola) na grę „Brunatnych” patrzyło się całkiem przyjemnie. Po pierwszej połowie można było mieć nadzieje na przynajmniej remis, oglądając drugą miałem głębokie przekonanie, że za chwilę wbijemy gola głogowianom. Ostatecznie zabrakło milimetrów jak przy strzale Małachowskiego czy Biela albo centymetrów przy uderzeniu głową Winsztala. W ogóle z Patrykiem mam pewien problem. Wydaje się być bardzo sympatycznym… grubaskiem 🙂

Chwilę po tym, jak Winsztal pojawił się na treningu u trenera Derbina, z ówczesnym trenerem GKS-u ucięliśmy sobie krótką rozmowę na temat przyszłego napastnika. Trener zachwalał waleczność i zadziorność w grze młodego piłkarza. Charakterologicznie i fizycznie Patryk Derbinowi pasował do koncepcji. Przyznam szczerze, że do momentu, aż nie zobaczyłem Winsztala na boisku, wierzyłem, że były piłkarz Radomiaka strzeli kilka goli. Później czar prysł a ja coraz częściej odnoszę wrażenie, że Patryk na boisku nie chce albo nie umie zawalczyć o swoje. No i ta sylwetka… Tu pozostawiam ocenę Państwu.

Ale żeby nie kończyć tak pesymistycznie trzeba podkreślić niezłą grę Émila Thiakane. Bezapelacyjnie jest to najjaśniejsza postać w naszej drużynie. Jeżeli kilku zawodników wskoczy na jego poziom, być może będziemy cieszyli się Fortuna 1 Ligą w kolejnym sezonie.