Serce ze Sportowej

Futbol amerykański prawie jak soccer…

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

W sobotę w łódzkiej Atlas Arenie odbył się mecz futbolu amerykańskiego Polska – Szwecja. Był to debiut Polaków na arenie międzynarodowej i to nie z byle kim, bo przeciwnikiem byli dawni mistrzowie Europy. Ale nie o sam mecz tutaj chodzi, lecz o coś więcej…

Wiecie dlaczego postanowiliśmy się wybrać na ten pojedynek? Bo przez dwa miesiące, kiedy nie gra Ekstraklasa szukamy sobie alternatywnych zajęć do spędzania wolnego czasu (nie można co tydzień upadlać się w nocnych klubach). Nie ukrywamy, że poszukujemy też jakiejś alternatywy spędzania weekendów, na wypadek gdyby… No sami wiecie. Już Was uspakajam, pomimo że mecz był emocjonujący, to i tak na razie w rankingu naszych zainteresowań prowadzi piłka nożna i podejrzewam, że prędko się to nie zmieni (o ile w ogóle kiedyś).

Co do samego wydarzenia, to było zorganizowane na prawdę fajnie. Pierwsze co mnie zaskoczyło: brak kolejek do wejścia. Ochrona szybko i sprawnie wpuszczała ludzi do hali. Inna sprawa, że widzów nie było może bardzo dużo, ale moim skromnym zdaniem i tak sporo jak na pierwszy tego typu iwent w naszym kraju.

Pierwszy pozytyw po wejściu do hali, to fakt, że można było kupić sobie piwo. Pomyślałem wtedy, że w Polsce zaczyna być normalnie. Jednak brutalnie na ziemię sprowadziła mnie ochrona, ponieważ po zakupie „nektaru bogów” okazało się, że nie można go wnosić na trybuny…

Sam mecz był jakieś sto razy bardziej interesujący i emocjonujący, niż mecz siatkówki, nawet tej w najlepszym wydaniu. Mecze futbolu amerykańskiego polecam właśnie wszystkim tym, którzy na dźwięk słowa „Skra” sikają z podniecenia. Jeżeli jeszcze nie widzieliście żadnego takiego pojedynku (tak jak ja aż do soboty) to po obejrzeniu przynajmniej jednego spotkania z udziałem dwumetrowych facetów odzianych w ochraniacze zmienicie nieco zdanie na temat tego sportu.

Co mi się nie podobało? Debilna pogoń za wystrzeliwanymi koszulkami do kibiców! Rozumiem dzieciaki, które bardzo chciały złapać jakiś t-shirt, ale to co robili ludzie dorośli przechodziło ludzkie pojęcie. Jeden gość tak bardzo walczył o fanta z jakiś małolatem, że przy okazji przyjebał głową w metalową poręcz. Wyścig wygrał, ale po 10. minutach musiał opuścić halę na chwiejnych nogach i z rozciętą głową. Taka karma – powiedzą jedni, a ja pomyślałem: dobrze ci chuju!

Kolejna denerwująca rzecz – nawet reprezentacja Polski w jakimś bardzo niszowym w naszym kraju sporcie ma naturalizowanych zawodników. Na początku myślałem, że chodzi o Babatunde Aiyegabusi, ale on podobno urodził się w Polsce, tylko rodzice imigranci. Dopiero kolega uświadomił mnie, że w reprezentacji Polski gra… Kanadyjczyk Bart Zemanek!

Reasumując, piłka nożna to piłka nożna. Zawsze będzie sportem nr 1, ale futbol amerykański to sport, który jeżeli chodzi o poziom emocji w meczu, godnie zastępuje „soccer”, kiedy akurat trwa przerwa w rodzimych rozgrywkach. Zachęcam do obejrzenia chociaż  jednego pojedynku. Nie koniecznie reprezentacyjnego.