Zielonym piórem pisane

Kontrolowany zawrót głowy

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Po dwóch wygranych z rzędu, gdzie w pokonanym polu został Mistrz Polski, warszawska Legia, oraz kielecka Korona, nagle wszyscy przypomnieli sobie o Bełchatowie,  a dzień bez materiałów o braciach Mak, to dzień stracony.

Mało kto spodziewał się, że po dwóch kolejkach Ekstraklasy, GKS-u w mediach będzie tak dużo i będzie tak głośno. Nawiązując do mojego poprzedniego felietonu „Bałkanica po Polsku”, mógłbym w zasadzie użyć tego samego tytułu, tylko teraz już w zgodzie z tekstem piosenki zespołu Piersi… ”Będzie się działo, będzie zabawa…”

Polska liga, to bardzo „dziwny kraj”. Wielokrotnie przekonaliśmy się, że wystarczy zagrać dwa dobre spotkania i już w mediach ochy i achy, a niektórzy piłkarze z dnia na dzień stają się gwiazdami. Wiemy również, że zwykle dobrze to się nie kończy.

Po dwóch wygranych z rzędu, gdzie w pokonanym polu został Mistrz Polski, warszawska Legia, oraz kielecka Korona, nagle wszyscy przypomnieli sobie o Bełchatowie,  a dzień bez materiałów o braciach Mak, to dzień stracony.

Nie będę udawał, że i ja się nie cieszę, bo nie ma to znaczenia czy pokonaliśmy Legię, grającą w rezerwowym składzie czy Koronę, która została sklecona na kolanie z zawodników, którzy praktycznie nikomu „nic nie mówią”.  Punkty to punkty i one cieszą. Wiadomym jest, że takie wygrane budują atmosferę, podnoszą samoocenę, cementują szatnię. Poza tym za chwilę nikt nie będzie o tym pamiętał, bo najważniejsze będą punkty i pozycja w tabeli.

Natomiast mocno podpiszę się pod słowami Kamila Kieresia, który po meczu z Koroną, wyraźnie podkreślił na konferencji prasowej, żeby nie wpadać w hurraoptymizm. To dopiero początek…

Doskonale pamiętamy z poprzedniego sezonu, że nagle przyszedł dziwny kryzys i drużynie nie szło w kilku meczach z rzędu. To normalne, to się zdarza, zatem cieszmy się każdym sukcesem, ale nie mieszajmy drużynie w głowie.

O braci Mak jestem spokojny, bo to poukładane chłopaki, z nakreślonym jasnym celem. Po prostu wiedzą czego chcą i co muszą robić, żeby te plany zrealizować. I jestem przekonany, że „myszy im rozumu nie zjedzą”.

Póki co mamy swoje pięć minut na starcie Ekstraklasy i duma rozpiera. O Bełchatowie i GKS znów jest głośno i właśnie po to wracaliśmy do elity. Stabilizacja i ciężka praca, zaczyna przynosić owoce. Jestem przekonany, że jeszcze nie raz i nie dwa będziemy mieć powody do zadowolenia w tym sezonie, ale póki co… odganiajmy „gryzonie”.