Popularne stwierdzenie głosi iż historia potrafi zatoczyć koło, i jeśli w to wierzyć, to niestety nie brzmi to za dobrze w kontekście sytuacji w jakiej znalazł się obecnie GKS Bełchatów. Natomiast ja osobiście chciałbym wierzyć w tezę, że może i wygląda to jak koło, natomiast nigdy nie dotrze ona do tego samego punktu, zmieniają się bowiem warunki, otoczenie i dominujące w nim siły.
Równo rok temu, Marcin Flis, na pięć kolejek przed końcem, na pytanie o spadek, pewnie głosił, aby nie panikować, a potem z hukiem zlecieliśmy z Ekstraklasy. Dziś sytuacja wygląda podobnie, natomiast już na poziomie pierwszej ligi, widmo spadku o klasę niżej jest jak najbardziej realne. Ale to wiemy wszyscy…
GKS nie wygrywa, nie punktuje, nie cieszy oka ich gra i zwykle w takich momentach nie zostawiałem suchej nitki na trenerach i zawodnikach. Przychodzi jednak taki moment w historii klubu, kiedy należy zrobić wszystko, aby pomóc klubowi mierzyć się z problemami i okazać wsparcie, bo te pięć kolejek do końca to w tej chwili być może najważniejsze pięć spotkań w „nowożytnej” historii klubu.
Nie będę zatem pastwił się nad zawodnikami i trenerem Rafałem Ulatowskim, bo po pierwsze rozumiem realia w jakich ta drużyna powstawała, a po drugie najgorsze co można teraz zrobić to wymienić trenera na pięć kolejek przed końcem. Nie zmieni to nic, a wręcz przeciwnie, ostatecznie zabije wiarę i nadzieję w zawodnikach, skoro wspólnie „rodzili się w bólach”, a teraz traci się zaufanie i wrzuca człowieka nie rozumiejącego jak ten zespół funkcjonuje. Innych zawodników mieć na najbliższe mecze nie będziemy i koniec. Już mieliśmy Marka Zuba i bardzo dziękuję.
I tu pojawia się kolejny wątek, bowiem ciągle będę się upierał, że cały obraz sytuacji ma swoje źródło nie w obecnych piłkarzach i trenerze, a dużo wcześniej. Chyba wszyscy się zgodzimy, że od lat GKS nie ma szczęścia do ludzi odpowiedzialnych za zarządzanie klubem. Gdyby decyzyjna ekipa „ekstraklasowa” miała jaja, to bardzo szybko rozwiązałaby sprawę w ramach tzw. afery gliwickiej, a drużyna nie poleciałaby spektakularnie na pysk z czwartego miejsca po pierwszej rundzie na ostatnie na zakończenie sezonu. Ja do dziś jak spoglądam na tamtą sytuację to nie mogę w to uwierzyć i ciągle mam nadzieję, że to tylko jakiś koszmar z którego nie mogę się obudzić, ale za chwilę wstanę i będzie wszystko ok. Nie! Cholera, to jeden prawdziwy dramat, który dzieje się w realu. Kogo zatem winicie? Obecnych piłkarzy? Trenera Ulatowskiego? A gdzie jest dziś prezes Szymczyk? Trener Kiereś i jego banda? No pewnie, na ciepłych posadkach, natomiast my jesteśmy gdzie jesteśmy, bo tak to zawsze działa. Prezes odejdzie, trenerzy odejdą, zmieniają się piłkarze. Zawsze na końcu zostajemy tylko MY KIBICE!!! Zgadzam się z trenerem Ulatowskim, że trener to najpiękniejszy zawód, ale jak wygrywasz. A czy ci wszyscy ludzie wiedzą jak trudno jest być kibicem, kiedy wszystko się wali? Jak to boli? Jak niemoc rodzi frustrację?
Gdyby nie tamten spadek i brak reakcji dużo, dużo wcześniej, niż na ostatnie pięć kolejek, to dziś w ogóle nie rozmawialibyśmy o tym o czym rozmawiamy. Trzeba było być prawdziwym mistrzem, aby doprowadzić do takiej sytuacji. Ale Kiereś awansował przecież do Ekstraklasy, zaraz oburzą się liczni. Z całym szacunkiem, teraz na tle obecnej kadry widać, jakim potencjałem my dysponowaliśmy, śmiem zatem twierdzić, że z tamtą ekipą do elity potrafiłby wrócić każdy. Ale to moje zdanie i nie wszyscy muszą się z nim zgadzać, mam prawo natomiast mieć o to wszystko żal.
Dlaczego dziś się oburzamy, wyzywani są piłkarze i trener? Czego wy wszyscy się spodziewaliście po tym jak kontraktowaliśmy piłkarzy, którzy chcieli w ogóle grać… gdziekolwiek, tacy, którzy mieli być melodią przyszłości, a nie od razu wojownikami w ligowej młócce, albo wreszcie szansę dostali wychowankowie, którzy jeszcze sami powinni się wiele uczyć? Że przyszedł trener, który gotów był pracować niemalże za darmo, aby tylko wrócić do zawodu. Nikt inny, lepszy tutaj by nie przyszedł, taka jest prawda. Podjął się chłop wyzwania i zaszczepił wiarę w tych młodych chłopakach, tej zbieraninie, organizowanej na kolanie, (bo nie uwierzę w metodyczne działania skautingowe Jacka Krzynówka), do tego stopnia, że w pierwszej rundzie grali lepiej niż wszyscy się spodziewali. Wszyscy wiemy, że wtedy było za mało czasu, pieniędzy i… doświadczenia w tej materii obecnego dyrektora sportowego. Dziwicie się dalej? A wiecie dlaczego? Bo na stanowisku mieliśmy prezesa, który pięknie i dużo gadał. O tym jakie tu są ambicje, że to przemyślana strategia, że porządkujemy sprawy finansowo – organizacyjne. Sypał regułkami z podręczników do marketingu, a klub miał łączyć wszystkie środowiska. Wystarczyło jednak powiedzieć wprost. Nie znam się na tym, nie ma pieniędzy, rzeźbimy jak możemy, a Jacek Krzynówek jako znana postać ma być wizerunkowym ratunkiem. Niestety wielu z Was uwierzyło w te piękne historyjki i zbliżającą się stabilizację, a po dwóch latach awans do Ekstraklasy.
Natomiast doskonale wiemy jak bardzo nasz klub „zamieszany” jest w polityczny klimat. Tutaj nigdy nie będą rządzić fachowcy, tylko ludzie nominowani przez aktualnie, miłościwie panujących polityków, bądź ludzi odpowiedzialnych za kluczowe decyzje w gigancie energetycznym. Wystarczy spojrzeć kim byli prezesi i członkowie Rady Nadzorczej na przestrzeni ostatnich lat, jakie było ich CV zanim obejmowali stanowisko. Nigdy nie będzie dobrze, jeśli za strategiczne decyzje klubu będą odpowiedzialne osoby, które największe doświadczenie zawodowe zbierały… na stacji benzynowej, ale dziś znają kogoś, kto może o czymś decydować i są gdzie są itd. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale chyba wystarczająco małe jest środowisko bełchatowskie, aby nie wiedzieć o takich rzeczach.
Dziś mamy dla odmiany prezesa, który w porównaniu do poprzednika nie mówi praktycznie nic. Mnie wystarczyło usłyszeć tylko jedno, że za negocjacje z PGE odpowiada ktoś bardziej wpływowy!!! Naprawdę? A kto może być bardziej wpływowy w organizacji, spółce prawa handlowego niż jej prezes, główny menedżer, który odpowiada za realizację strategii? Mnie to wystarczyło, aby przestać się łudzić. Wniosek z tego taki, że nie jest istotnym, kto zajmuje to stanowisko, bo za sznurki i tak pociąga ktoś inny. No i dalej się dziwicie? Ostatnie miesiące w klubie niczym film Kevina Smitha z 2001 roku „Jay i Cichy Bob kontratakują”, szkoda, że jedyny efekt końcowy to Przebudzenie (Nie) Mocy. Jedynym chyba prawdziwym prezesem, który to wszystko ciągnął i miał coś do powiedzenia był Zdzisław Drobniewski – liczyli się z nim wszyscy.
W ostatnich pięciu kolejkach nie będzie innych piłkarzy, mam nadzieję, że nie będzie też nowego trenera, bo jeśli nasi włodarze znów podejmą „Zubową” decyzję, to spodziewać się można tylko tego, że będzie gorzej więc niech tego lepiej nie robią. Nie będzie też większej kasy z PGE o ile jakaś w ogóle będzie. Jeśli wszystkie spółki skarbu państwa mają wytyczne w ograniczaniu środków finansowych na marketing, co już widać między innymi w działaniach Orlenu czy Lotosu, to w PGE nie będzie inaczej. Gdzieś środki finansowe na obietnice rządowe trzeba znaleźć – przykre, że kosztem sportu. Za chwilę bowiem te przykładowe 500 + będziemy wydawać na leczenie naszych dzieci, bo nie będą gdzie miały rozwijać się fizycznie. Ale to już inna bajka.
No więc jeśli jest jak jest, a klubu też nie zmienimy, to zróbmy wszystko, aby tym chłopakom i temu sztabowi szkoleniowemu pomóc z całych sił. W tej końcówce prawdziwie trzeba się zjednoczyć i wspierać jak tylko potrafimy. Każdorazowe OPR przy siatce, tylko pogłębia w tych chłopakach strach i obniża samoocenę. Czasy Ekstraklasowe skończyły się i zapomnijcie już o tym. Może i dobrze, że obecny prezes zamiast pier… głupoty jak poprzednik, woli nie mówić nic. Czasem milczenie jest złotem.