Zielonym piórem pisane

Majowie mieli rację? Czas zmian i rozliczeń!

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Majowie mieli rację, przynajmniej w odniesieniu do kibiców GKS Bełchatów. Z końcem 2012 roku mamy może nie koniec świata, ale na pewno koniec pewnej epoki. Zmarnowane tyle lat pracy, zawiedzione nadzieje. Wszystko trzeba budować od nowa.

Runda jesienna Ekstraklasy dobiegła końca i trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że… Dzięki Bogu!!! Dłuższe oglądanie piłkarzy GKS mogłoby skończyć się trwałym kalectwem nie tylko fizycznym, ale również i psychicznym.

Nie ma co udawać, że nic się nie stało, a pod dywan brudów uprzątnąć się już nie da. Raz, że nie ma już tam miejsca, a dwa kibice na to nie pozwolą. To najsłabsza drużyna jaką pamiętam. Nawet jak dostawaliśmy lanie w początkach naszej przygody z Ekstraklasą to nie było tak źle jak teraz. Wtedy wszyscy uczyli się „wielkiej” piłki w Bełchatowie i można było to zrozumieć. Dziś takiego wytłumaczenia już nie ma, bo GKS przez kilka ostatnich lat wypracował sobie markę solidnego ligowca, z którym liczył się każdy. Do tego w GKS jak nigdzie indziej panuje zasada „ciągłości” pracy, a raczej duszenia się we własnym sosie i zgromadzona wiedza powinna procentować z roku na rok. Ciekawe tylko czemu każdy zaczynał od początku?

Tomek Wróbel w jednym z wywiadów zauważył, że na nazwisko pracuje się długo, a w krótkim momencie można je stracić. To co zrobił GKS w ostatnim czasie to prawdziwe mistrzostwo świata. Osiągnęliśmy kompletne dno sportowe, organizacyjne, finansowe i wizerunkowe. Błąd za błędem, budowanie fundamentów na glinianych nogach i wszędobylska pseudofachowość. To naprawdę straszne.

Trudno powiedzieć od kogo to się zaczęło, bo na pewno nie od prezesa Szymczyka. Niektórzy sugerują, że początek końca datowany jest na sezon mistrzowski (tak mistrzowski bo tak wtedy graliśmy) i rządy prezesa Ożoga. Niby sukces, a jednak prokuratura zaczęła zadawać pytania. To był pierwszy symptom upadku organizacyjnego i finansowego. To jak przegraliśmy za Lenczyka tytuł i finał pucharu (niestety z tamtego okresu zapamiętam głównie brak pierwiastka/ mentalności zwycięzcy, bo praktycznie przegraliśmy wszystko co było do przegrania) każe sugerować, że to wtedy rozpoczęło się chyba to frajerstwo, które okazało się w pełnej krasie w kilkunastu spotkaniach w kolejnych latach, by w ostatnich rundach osiągnąć kulminację.

Majowie mieli rację, przynajmniej w odniesieniu do kibiców GKS Bełchatów. Z końcem 2012 roku mamy może nie koniec świata, ale na pewno koniec pewnej epoki. Zmarnowane tyle lat pracy, zawiedzione nadzieje. Wszystko trzeba budować od nowa. Póki co, mamy dziadostwo i burdel na kółkach. Niech nikogo nie dziwią tak ostre słowa (Ciebie również prezesie), bo sporo ludzi na taki stan rzeczy zapracowało i to solidnie, a mimo to jest spora grupa , którzy kochają ten klub i nieustannie się o niego troszczą. Tym bardziej uważam, że mam prawo do wyrażenia swojej dezaprobaty.

2013 rok powinien zacząć się od rozliczeń i zmian. Ten zestaw nie podołał, ta konfiguracja się nie sprawdziła i trzeba powiedzieć większości do widzenia. Dotyczy to zarządu, Rady Nadzorczej i piłkarzy. Ci ostatni już na całe szczęście, przy udziale trenera Pobierza dostali jasny komunikat co mają robić w najbliższej przyszłości. Czy kogoś szkoda? Absolutnie nie, choć wyjątkiem jest tu Tomek Wróbel, ale on z pewnością podjął świadome decyzje i jasno określił swoje stanowisko. Prawda jest taka, że Tomkowi już dawno sugerowałem, że czas najwyższy dla niego, aby rozglądał się za większymi wyzwaniami, bo on już zapisał odpowiednie karty w historii GKS.

Były wizje, były plany, była drużyna. W tej chwili nie mamy nic. Z rundy na rundę ściągaliśmy piłkarski szrot (w większości przypadków) i wmawialiśmy sobie, że pozyskaliśmy naprawdę dobrych graczy. Dziwnym trafem po okresach przygotowawczych piłkarze zapominali jak się gra, a ruchy jak z Mario Simiciem to prawdziwy majstersztyk. Niektórzy nazywają konstrukcję kontraktu z Chorwatem jako perełkę i kilka osób dostało pochwały, że można było go rozwiązać po miesiącu bez konsekwencji. Brawo. Naprawdę wreszcie mamy powody do dumy. Ech…

GKS jest już pierwszoligowcem. Niby dziewięć punktów do Ruchu to nie dużo, ale szybko można polec, zważywszy, że Chorzowianie pierwsze trzy mecze grają u siebie. Można wierzyć, ale nie w takich warunkach w jakich się znaleźliśmy i nie z tymi ludźmi u sterów. Zresztą kto by tu nie przyszedł i tak będzie z „przesunięcia” zakładowego bez jakiejkolwiek wiedzy fachowej i kompetencji w potrzebnym obszarze. Przez lata jakoś to działało, ale wtedy przez GKS przepływały pieniądze przez palce i u sterów mógł być nawet „Antek palacz”.

Prezes Szymczyk na pewno chciał dobrze i kilka decyzji było naprawdę trafnych, ale jaką ten człowiek miał rzeczywistą władzę? Można się tylko domyśleć. Za te sznurki od dawna pociągają inni. Nie zmienia to jednak faktu, że okręt osiadł na mieliźnie.

Dziś GKS nie boi się już nikt. Do Bełchatowa przyjeżdża się jak po swoje, a piłkarze w większości tylko są z nazwy. Ciekawi mnie w którą stronę teraz to wszystko się potoczy. Michał Probierz już ma wizje i widać to po decyzjach personalnych (przynajmniej patrząc na odejścia z klubu), zatem z ciekawością będę obserwował nowe rozdanie, nową epokę w historii GKS.

Nigdy nie przerażało mnie to, że GKS może spaść, bo to jest sport. Czasem i tak bywa. Jednak to co mnie naprawdę przerażało i przeraża, to fakt że po spadku GKS pogrąży się w niebycie. Skoro teraz jest problem z kasą, to kto da lub gdzie ją zarobimy w 1 lidze?

Kiedyś jak pojawiły się pierwsze pogłoski o problemach z PGE jeszcze za Rafała Ulatowskiego, po ostatnim meczu rundy spytałem się ówczesnego prezesa czy jest jakiś plan czy finanse są zabezpieczone? Z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że no właśnie nie!I tu jest pies pogrzebany. Tutaj nigdy nikt nie miał planu, nikomu nie chciało się „popracować”, bo po co wypruwać sobie flaki? Może kogoś krzywdzę tym stwierdzeniem, ale dla kibica zawsze liczy się efekt końcowy, a tego nie udało się w konsekwencji dostrzec.

Teraz jesteśmy praktycznie w 1 lidze. Jaka czeka nas przyszłość po spadku? Czy ktoś może na to odpowiedzieć?

Probierz już powiedział, że podpisał kontrakt na półtora roku, bo liczy się ze spadkiem i chce powalczyć o powrót. Prawdę powiedziawszy to chyba najlepsze słowa jakie usłyszałem od dawna na temat GKS, bo jest nadzieja, że jednak jesteśmy normalnym klubem, dla którego spadek będzie oznaczał jedynie degradację sportową (wkalkulowaną w sport), a nie otchłań i niebyt, gdzie pozostaną po nas jedynie mity, podania, legendy, a czasem fakty historyczne niczym o cywilizacji Majów. Być może koniec świata dla nas kibiców GKS Bełchatów nie nadejdzie. Być może!