Serce ze Sportowej

Trzeba sprzedać, żeby żyć

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Ostatni sparing już za nami, za oknem czai się początek piłkarskiej wiosny, ale mi z tyłu głowy cały czas chodzi transfer Arka Malarza do Legii.

Siedząc w domu zastanawiałem się, czy kwota jaką Legia przelała na konto GKS za „Malowanego” jest prawdziwa. No bo 400 czy 500 tysięcy złotych to, trzeba przyznać, sporo jak za rezerwowego bramkarza patrząc z perspektywy Warszawy. Patrząc od strony Bełchatowa, pół miliona za piłkarza, który za chwilę skończy 35-lat to złoty interes.

A później złapałem sam siebie, że nie myślę już dlaczego zawodnik A odszedł do klubu B za darmo, jak to było kiedyś. Pamiętacie ostatnio jakieś odejście znaczącego piłkarza GKS za free do innego, polskiego klubu? Pierwsze skojarzenie – Maciej Wilusz. Kapitan, który po sezonie spędzonym w pierwszej lidze odszedł do Lecha Poznań. Tylko, że w tym wypadku przetrzymanie tego zawodnika na boiskach pierwszej ligi miało niebagatelne znaczenie. Prezes Marcin Szymczyk mógł sprzedać Maćka zaraz po spadku z Ekstraklasy, ale wtedy Brunatni pozbyliby się dwóch podstawowych środkowych obrońców za jednym zamachem, co bardzo utrudniłoby walkę o powrót do Ekstraklasy. Na plus byłaby klubowa kasa (chwilowo), na minus konieczność budowania całej defensywy od podstaw. A więc GKS zatrzymał Wilusza, który po roku spędzonym w pierwszej lidze odszedł za darmo, ale wcześniej znacznie przyczynił się do awansu, a więc do klubowej kasy ponownie wpływa transza od telewizji, dodatkowe profity w zależności od zajętego na koniec sezonu miejsca, oraz klub zyskał dużo bardziej widoczne okno wystawowe dla innych piłkarzy, których będzie można w przyszłości sprzedać.

Dlaczego w ogóle pisze jeszcze o transferze Malarza do Legii i przywołuje przykład Maćka Wilusza? Otóż, moi drodzy, chodzi o to, że GKS w ostatnich latach zarabia całkiem przyzwoite pieniądze na sprzedaży swoich najlepszych zawodników. Ten trend zapoczątkowało odejście Filipa Modelskiego do Jagiellonii Białystok za ok. 1 mln złotych. Po spadku z Ekstraklasy klub za gotówkę wytransferował dwóch piłkarzy. Pierwszym z nich był Seweryn Michalski, który trafił do belgijskiego KV Mechelen, a drugim Rafał Kosznik, który zdecydował się odejść do Górnika Zabrze. Pamiętacie jeszcze tamtą aferę? Kosznik myślał, że jest wolnym zawodnikiem, ale okazało się, że rozumiał kontraktu, który podpisał. Piłkarz ostatecznie trafił tam gdzie chciał, ale oczywiście nie za darmo. Najtrafniej w tamtym czasie o przejściu prawego obrońcy do klubu ze Śląska wypowiedział się Szymczyk: – Nadmienię jedynie, że nie jesteśmy organizacją charytatywną i to powinien być komentarz do całej tej sprawy.

Po wywalczeniu awansu do Gdańska powędrował młody bramkarz Damian Podleśny, o którym prasa pisała, że był wart ok. 500 tysięcy złotych, a przed kilkoma tygodniami na Łazienkowską trafił wspomniany wcześniej Malarz za podobną kwotę.

Jak widzicie, w ostatnich latach nie jest źle ze SPRZEDAŻĄ zawodników. Można marudzić, że kasa za wyżej wymienionych piłkarzy była niewielka, ale spójrzmy na to z innej strony. Za którego z tych zawodników GKS musiał wcześniej zapłacić? Modelski dołączył do GKS po tym, jak nie poradził sobie w seniorskiej piłce w Anglii, Kosznik wracał po nieudanej przygodzie na Cyprze (przed wyjazdem grał w Warcie Poznań), Michalski jest wychowankiem GKS, Podleśny przyszedł w młodym wieku z Lewartu Lubartów, a Malarz został zakontraktowany po tym, jak pół roku pozostawał bez klubu. Reasumując – trzech piłkarzy, którzy w innych klubach nie grali z różnych przyczyn, jeden wychowanek i jeden junior. Jak dla mnie to GKS zarobił naprawdę sporo za piłkarzy, na których wcześniej nie wyłożył żadnych pieniędzy.

I właśnie w tym miejscu należy pochwalić robotę Marcina Szymczyka jako prezesa oraz Kamila Kieresia jako trenera, ale i menedżera GKS. Panowie swoją robotę wykonują wzorowo. Pozyskują zawodników młodych, perspektywicznych i przede wszystkim takich, na których da się w przyszłości zarobić, chociażby takich jak: Damian Szymański, Paweł Baranowski, Adrian Basta, Marcin Flis, bracia Mak czy Kamil Wacławczyk.

PS. Dobrze się stało, że Marcin Szymczyk nie odszedł z klubu, a został wiceprezesem. Szkoda byłoby stracić pracownika z taką wiedzą i doświadczeniem.