Wielka niewiadoma krzyżująca się z nadzieją. Zapowiedź meczu z Sandecją

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Po blisko 90 dniach przerwy GKS ponownie wraca do gry! Specyfika ligowej kontynuacji będzie jednak o tyle odmienna, iż wszelkie dywagacje dotyczące prognozowania wyniku w pojedynku z Sandecją Nowy Sącz, na ten moment mijają się z celem. Po pierwsze, wielką niewiadomą jest forma naszych piłkarzy. Po drugie, „Brunatni” zagrają przy pustych trybunach, które niejednokrotnie były ogromnym wsparciem w trudnych momentach. Po trzecie, świadomość fatalnej sytuacji finansowej i niepewna przyszłość klubu raczej nikomu przy Sportowej nie pozwala spać spokojnie. Lecz największym problemem może być brak „polisy ubezpieczeniowej GKS-u”, czyli trenera Artura Derbina przy linii bocznej, który kilka dni temu powiedział „pass” i rozwiązał umowę z górniczym klubem. Stery po nim przejął Marcin Węglewski i to on stanie teraz przed nie lada wyzwaniem: utrzymać GKS na zapleczu Ekstraklasy! Czy to się uda? Pytań jest więcej niż odpowiedzi, a grać trzeba. Niech więc „głód piłki” i wiara we własne umiejętności poniesie naszych piłkarzy po trzy punkty. Liczy się tu i teraz. Liczy się ZWYCIĘSTWO!

OPIS RYWALA

Założycielami jednego z najstarszych klubów sportowych w Polsce byli Józef Płachta i Julian Dunikowski, członkowie Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. To właśnie z ich inicjatywy wiosną 1910 roku została zawiązana młodzieżowa drużyna, która przybrała nazwę Sandecja. Ta niepowtarzalna nazwa pochodzi od połączenia dwóch łacińskich określeń „Nova Civitas Sandecz” oraz „Sandecjana”, które w swoim znaczeniu nierozerwalnie nawiązują do samego miasta, jak i regionu Sądecczyzny. Warto nadmienić iż rówieśnikami Sandecji są Widzew i Radomiak, również założone w 1910 roku. Aż trudno uwierzyć, że nowosądecki klub przez niemal osiem dekad tułał się po niższych ligach, a pierwszy historyczny awans do II ligi (dzisiejszej I ligi) wywalczył dopiero w 1986 roku, wyprzedzając w tabeli małopolskiej III ligi Stal Rzeszów. Mimo efektownego początku i zwycięstwa nad Bronią Radom (3:1), potem było tylko gorzej i biało-czarni przygodę z II ligą zakończyli po jednym sezonie. Po czterech latach ponownie do niej powrócili, lecz ta przygoda znów trwała zaledwie rok. Na kolejny taki sukces nowosądeccy kibice czekać musieli długich 17 lat. Pierwszą edycję rozgrywek trzeciego poziomu ligowego – po reformie przeprowadzonej w 2008 roku, po której III liga została scentralizowana i nazwana II ligą – Sandecja zakończyła tuż za plecami KSZO Ostrowiec Św., co zapewniło jej awans z grupy wschodniej na zaplecze Ekstraklasy. Wówczas drużynę prowadził trener Robert Moskal, a trzon zespołu stanowili m.in. eks-bełchatowianie Jáno Fröhlich, Hubert Kościukiewicz i Rafał Berliński. Od tego momentu „Bianconeri z Nowego Sącza” zadomowili się w I lidze, będąc nawet w 2010 roku o krok od awansu do piłkarskiej elity. Wówczas lepszy o dwa punkty okazał się Górnik Zabrze. Co nie udało się za pierwszym podejściem, udało się za… ósmym. Na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu 2016/17, drużyna Sandecji wygrywając ze Zniczem Pruszków (5:2) – przy jednoczesnych porażkach najgroźniejszych rywali, czyli GKS-u Katowice, Olimpii Grudziądz i Miedzi Legnica – mogła otwierać szampany. Absolutny debiutant Ekstraklasy w sezonie 2017/18 rozpoczął rozgrywki od dwóch bezbramkowych remisów (z Lechem Poznań i Arką Gdynia), a po dziewięciu kolejkach znajdował się nawet na 9. miejscu w tabeli. Niestety w dalszej części sezonu drużyna nie była w stanie podtrzymać dobrej dyspozycji z początku rozgrywek i sezon zasadniczy zakończyła na ostatnim miejscu. Runda finałowa niewiele w tej kwestii zmieniła i po roku gry w elicie, „Sączersi” spadli do I ligi, w której występują do dziś. W sezonie 2018/19 ekipa trenera Tomasza Kafarskiego zajęła wysokie czwarte miejsce, choć w międzyczasie potrafiła m.in. przegrać u siebie z najsłabszą w lidze Garbarnią Kraków, remisować co trzecie spotkanie i być piątym od końca zespołem pod względem ilości strzelonych bramek. Sezon 2019/20 nie jest już tak udany. 29 punktów zdobytych w 22 meczach plasują drużynę Kafarskiego na 11. pozycji, z przewagą zaledwie sześciu „oczek” nad strefą spadkową. Co prawda nasz dzisiejszy rywal potrafił m.in. wygrać na boisku Miedzi Legnica (3:1), ale też pięciokrotnie dał sobie wbić trzy lub więcej goli, ulegając np. Stali Mielec 1:5. W kadrze drużyny jest wielu doświadczonych zawodników, mających na swoim koncie powyżej setki rozegranych spotkań w Ekstraklasie. Grzegorza Barana, Macieja Korzyma, Bartłomieja Dudzica czy Macieja Małkowskiego kibicom specjalnie przedstawiać nie trzeba. Warto też pamiętać, że ekipa z Nowego Sącza w tym roku jeszcze nie przegrała, a absencja pauzującego za cztery żółte kartki Dominika Kuna, który jest jedną z podstawowych postaci układanki trenera Kafarskiego, wcale nie stawia Sandecji na straconej pozycji w meczu z GKS.

Od lewej: Grzegorz Baran, Maciej Małkowski, Adrian Basta

HISTORIA SPOTKAŃ

Rywalizacja GKS-u z Sandecją rozpoczęła się w sezonie 1991/92. Była to pierwsza edycja II ligi (dzisiejszej I ligi) po reformie rozgrywek, po której przywrócono dwie grupy drugiego poziomu rozgrywkowego. Wówczas obie drużyny były beniaminkami. „Brunatni” zapewnili sobie awans wygrywając łódzką grupę III ligi, zaś „Bianconeri z Nowego Sącza” sezon 1990/91 zakończyli na drugim miejscu w grupie krakowskiej, co również dawało im awans na zaplecze Ekstraklasy. Dla jednych i drugich celem podstawowym było utrzymanie. Sezon lepiej rozpoczęli bełchatowianie, którzy w trzech pierwszym meczach dwukrotnie wygrali (z Koroną Kielce 1:0 i Cracovią 3:1) i raz przegrali (z Gwardią Warszawa 1:2). Sandecja rozpoczęła od domowej porażki z Jagiellonią Białystok (0:1), by następnie ograć na wyjeździe Stal Rzeszów (2:0) i zremisować przed własną publicznością z Avią Świdnik (1:1). Kolejne spotkania to dwa zwycięstwa GKS-u, sześć remisów i dwie porażki, natomiast Sandecja ugrała zaledwie dwa punkty, doznając aż siedmiu porażek. W międzyczasie na ławce trenerskiej „biało-czarnych” doszło do zmiany: Stanisława Zapalskiego zastąpił Tadeusz Kantor, który dopiero po miesiącu pracy w Nowym Sączu, wygrał pierwszy mecz. Było to 20 październia 1991 r., a rywalem Sandecji był… GKS Bełchatów. Podopieczni Zbigniewa Lepczyka pojechali do Nowego Sącza w roli faworyta i już na początku spotkania mogli wyjść na prowadzenie, jednak dwóch doskonałych okazji strzeleckich nie wykorzystał Ireneusz Marchwiński. Wynik bezbramkowy utrzymywał się aż do 87. minuty spotkania. Wtedy to akcja dwóch piłkarzy zza Buga przyniosła miejscowym zwycięstwo. Ukrainiec Igor Kozelko, który debiutował w barwach Sandecji pokonał Zbigniewa Millera i zapewnił przedostatniej drużynie w tabeli komplet punktów. Przypomnijmy skład GKS-u z tego spotkania:

Zbigniew Miller – Wiesław Mak, Janusz Koterwa, Mariusz Gawlica, Sylwester Szkudlarek (65. Piotr Leszczuk) – Grzegorz Kwiatkowski, Jacek Berensztajn (65. Aleksiej Letunow), Wiesław Liszka, Ireneusz Marchwiński – Mirosław Puczka, Zbigniew Karbownik

Rundę jesienną „Brunatni” zakończyli na 11. miejscu z dwupunktową przewagą nad strefą spadkową, którą otwierał Stomil Olsztyn. Sandecja była w o wiele trudniejszej sytuacji, ponieważ zimowała na przedostatnim miejscu w tabeli, z zaledwie dziewięcioma punktami na koncie. Mimo to w rundzie rewanżowej znów urwała punkty bełchatowskiej drużynie. Mecz rozegrano 30 maja 1992 r. przy Sportowej 3. Była 31. kolejka rozgrywek, GKS był już właściwie pewny utrzymania na drugoligowym froncie, zaś Sandecja była pewna… degradacji do III ligi. Mecz rozpoczął się obiecująco dla gospodarzy. Już pierwsza składna akcja przyniosła bełchatowianom prowadzenie. Zbigniew Karbownik wyłożył piłkę Iwanowi Stiepanowowi (na zdjęciu), a wiosenny nabytek górników z kilku metrów umieścił piłkę w siatce.

Z biegiem czasu tempo gry spadało, a piłkarze Włodzimierza Tylaka, który po pół rocznej przerwie powrócił na ławkę trenerską GKS-u, „człapali” po boisku i prześcigali w nieudolnych zagraniach. Dopiero w końcówce nieco przyspieszyli, tworząc trzy dogodne sytuacje do podwyższenia prowadzenia. Niestety najpierw nie miał kto strzelić celnie do pustej bramki, a następnie uderzenie z woleja Roberta Rogana z siódmego metra w instynktowym sposób wybronił bramkarz gości, Artur Sejud. W końcu Stiepanow dokonał nie lada sztuki. Stojąc metr przed środkiem pustej bramki, nie atakowany przez nikogo nie trafił w piłkę… I gdy wydawało się, że mecz zakończy jednobramkowym zwycięstwem GKS-u, przyjezdni przeprowadzili akcję lewą stroną, a Igor Kozelko z bliskiej odległości pokonał bramkarza górników Marka Pochopienia, ustalając wynik na 1:1.

Do trzeciego starcia doszło… 21 lat później. 16 listopada 2013 r. GKS pod wodzą Kamila Kieresia gościł w Nowym Sączu i był zdecydowanym faworytem. Wraz z Górnikiem Łęczna przewodził w pierwszoligowej stawce, natomiast Sandecja bardziej oglądała się za siebie niż patrzyła w przód, ponieważ od strefy spadkowej dzieliły ją zaledwie trzy punkty. Co więcej! Od trzech meczów nie wygrała, dlatego trudno było oczekiwać przełamania w starciu ze spadkowiczem z Ekstraklasy. A jednak! Najpierw niefortunna interwencja Macieja Wilusza po zgraniu piłki głową przez Macieja Bębenka dała prowadzenie Sandecji, a w doliczonym czasie gry indywidualna akcja tegoż samego napastnika zadecydowały o sensacyjnej wygranej gospodarzy 2:0. Poniżej skrót z tego spotkania:

Do rewanżu doszło na zakończenie sezonu. 7 czerwca 2014 r. w Bełchatowie zaplanowano fetę z okazji awansu do Ekstraklasy, którą poprzedził mecz z Sandecją. Na trybunach zasiadło ponad 4000 widzów, a na boisku istniał tylko jeden zespół. Górnicy strzelanie rozpoczęli w 15. minucie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego celną główką wykończył Paweł Baranowski. Na 2:0 podwyższył najlepszy strzelec „Brunatnych” Michał Mak, który wykorzystał podanie Adriana Basty i z zimną krwią pokonał Marcina Cabaja. Ten sam zawodnik zdobył trzecią bramkę w 52. minucie i był to najefektowniejszy gol tego spotkania. Uderzeniem prawą nogą z półwoleja „Maczek” uzyskał piętnaste trafienie w sezonie, a tym samym koronę króla strzelców rozgrywek. Wynik spotkania ustalił w 67. minucie Łotysz Daniils Turkovs, stawiając kropkę nad „i”. GKS zakończył sezon efektownym 4:0 i mógł rozpocząć świętowanie. – Powiedzieliśmy sobie w szatni, że zakończymy sezon na pierwszym miejscu i tego dokonaliśmy. Po meczu w Stróżach był czas na świętowanie, ale pokazaliśmy profesjonalizm. Wiedzieliśmy o co walczymy, o to pierwsze miejsce i pokazaliśmy charakter – podsumował po meczu bramkarz GKS-u Arkadiusz Malarz.

Na kolejną rywalizację z „Sączersami” nie trzeba było długo czekać. 13 sierpnia 2014 r. GKS (już jako klub ekstraklasowy) pojechał do Nowego Sącza na mecz I rundy Pucharu Polski. Celem nadrzędnym był awans. Trener Kamil Kiereś potasował nieco składem, dając odpocząć kilku etatowym zawodnikom. Dublerzy udowodnili swoją wartość i zwyciężyli 1:0 po golu niezawodnego Michała Maka. Akcje lewą stroną przeprowadził Bartosz Ślusarski, zagrał wzdłuż bramki, tam piłkę przepuścił Kamil Poźniak, a 23-letni wówczas napastnik „Brunatnych” dopełnił formalności. W ten sposób „Maczek” zrehabilitował się za przestrzelony w 20. minucie meczu rzut karny.

Po roku losy obu klubów skrzyżowały się ponownie, lecz tym razem w I lidze. „Brunatni” po spadku z Ekstraklasy byli zupełnie innym zespołem, a i Sandecja prowadzona przez Roberta Kasperczyka również nie przypominała drużyny z poprzedniego sezonu. 24 października 2015 r. bełchatowianie, którzy nie wygrali u siebie czterech ostatnich spotkań podejmowali „nowosądeckich”, którzy w pięciu wyjazdowych potyczkach tylko raz okazali się gorsi od rywala. Podopieczni Rafała Ulatowskiego sprawili swoim kibicom miłą niespodziankę i zwyciężyli 1:0 po (czwartym w sezonie) trafieniu Hieronima Gierwszewskiego. 19-latek zapowiadał się wówczas na solidnego ligowca, lecz jak się później okazało, mecz z Sandecją był ostatnim, w którym strzelił gola. Obecnie – po rozstaniu z III-ligową Wierzycą Pelplin – od ponad roku pozostaje bez klubu…

Mecz rewanżowy, rozegrany 15 maja 2016 r. miał ogromny ciężar gatunkowy dla podopiecznych Rafała Ulatowskiego. GKS po fatalnych wynikach osiąganych od początku rundy wiosennej, znalazł się w strefie spadkowej i mecz z Sandecją był pierwszym meczem z gatunku tych „o życie”. Od początku spotkania przewagę uzyskali gospodarze, którzy już w 3. minucie domagali się rzutu karnego po faulu na Wojciechu Trochimie. Późniejsze strzały eks-giekaesiaka Macieja Małkowskiego (fenomenalna obrona Macieja Krakowiaka) oraz Przemysława Szarka (w słupek) nie zwiastowały dla naszego zespołu nic dobrego. GKS bronił się dzielnie, a w nielicznych przypadkach sam próbował „ukąsić”: tuż przed przerwą sytuacji sam na sam nie wykorzystał Łukasz Wroński. Po zmianie stron opór „Brunatnych” został przełamany przez doświadczonego Arkadiusza Aleksandra, który okazał się katem zmierzającej w stronę II ligi bełchatowskiej drużyny. Dwie bramki strzelone przez niego w 49. i 84. minucie meczu zapewniły Sandecji zasłużone zwycięstwo 2:0, zaś GKS już się ze strefy spadkowej nie wygrzebał.

Po trzech latach tułaczki na trzecim poziomie rozgrywkowym, „Brunatni” powrócili w szeregi pierwszoligowców i po raz ósmy w historii zmierzyli się z Sandecją. Jak dobrze pamiętamy 25 sierpnia 2019 r. nieznacznie lepsi okazali się „biało-czarni”, którzy po golach Michala Piter-Bučko i Grzegorza Barana zwyciężyli 2:1, choć do przerwy prowadził GKS po strzale Mateusza Marca. Skrót spotkania poniżej:

Bilans wszystkich spotkań wypada na korzyść „Sączersów”: 4 zwycięstwa – 1 remis – 3 wygrane GKS-u. W ilości bramek lepsi są jednak bełchatowianie stosunkiem 9:7.

SYTUACJA W GKS

Po ponad dwóch miesiącach przerwy drużyna GKS-u wróciła do treningów grupowych. Inauguracyjne zajęcia w ramach „restartu” odbyły się 11 maja. W międzyczasie rozegrano grę wewnętrzną, zakończoną hokejowym wynikiem (6:4). Cztery gole zdobył Bartosz Biel! Po porażce w Opolu, GKS znalazł się tuż nad kreską, więc teraz każde najbliższe spotkanie może zadecydować czy nasza drużyna utrzyma bezpieczną przewagę, czy da się wyprzedzić depczącej jej po piętach Odrze Opole? Dobrą wiadomością jest na pewno powrót do gry Émila Thiakane, który odpokutował już czerwoną kartkę z Radomia. Ponadto do rozgrywek zgłoszonych zostało aż pięciu młodych zawodników z rocznika 2003: obrońcy Michał Ciołkowski (nr 53) i Jarosław Trzeboński (51), środkowy pomocnik Jeremiasz Góralczyk (52), skrzydłowy Kamil Mizera (54) oraz napastnik Kacper Sionkowski (50). Po ich zatwierdzeniu szeroka kadra „Brunatnych” na „restart” sezonu liczy 31 osób. Wyjściowa jedenastka na dzisiejsze spotkanie jest jednak wielką niewiadomą. Czym zaskoczy nowy szkoleniowiec GKS-u, Marcin Węglewski? Przekonamy się zasiadając (niestety wyłącznie) przed telewizorami i śledząc przebieg meczu na antenie Polsatu Sport.

CIEKAWOSTKI

Marcin Grolik to jedyny zawodnik „Brunatnych”, który w obecnym sezonie rozegrał wszystkie ligowe spotkania w pełnym wymiarze czasowym (1980 minut). Gorszym bilansem minut (1686), lecz taką samą ilością spotkań może się pochwalić Bartosz Biel.

Drużyna z Nowego Sącza (obok Chojniczanki i Wigier Suwałki) straciła do tej pory najwięcej goli w lidze: 37. Niechlubnym liderem tej klasyfikacji jest jednak ekipa Chojniczanki. Zespół z Pomorza traci gole na potęgę i w tym momencie licznik strat wybija 45 trafień, co daje 2.045 gola na mecz.

Maciej Małkowski zdobył siedem bramek na poziomie Ekstraklasy dla GKS-u Bełchatów. Pomocnik „biało-czarnych” rozegrał łącznie 68 spotkań dla górniczego klubu. W barwach GKS-u 138 meczów rozegrał z kolei Grzegorz Baran. Zdobył trzy gole. Swoją przygodę przy Sportowej 3 miał również Adrian Basta, który 80-krotnie ubierał koszulkę GKS-u, z czego 30 razy w Ekstraklasie. Od wiosny sezonu 2010/2011 do jesieni 2015 zawodnikiem GKS-u Bełchatów był Marcin Flis. 26-letni defensor zanotował w tym czasie 12 gier na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

W dotychczasowej historii barwy obu klubów reprezentowali również Rafał Berliński (96 występów  w barwach GKS-u w latach 2002-2005, lata 2009-2011 spędził w Nowym Sączu), Mateusz Cetnarski (83 mecze i  8 goli dla „Brunatnych” w latach 2007-2011, sezon 2017/18 w Sandecji), Jáno Fröhlich (87 spotkań i 4 gole dla GKS-u w latach 2002-2005, lata 1999- 2002 i 2007-2012 w barwach Sandecji), Hubert Kościukiewicz (wychowanek GKS-u, wiosną 2009 sześciokrotnie wystąpił w drużynie z Nowego Sącza), Maciej Korzym (wychowanek Sandecji, w sezonie 2009/10 rozegrał w GKS 20 spotkań, w których zdobył 3 bramki), Lukáš Kubáň (33 mecze w sezonie 2015/16 dla GKS-u, lata 2016-2018 w Sandecji).

Od lewej: Rafał Berliński, Jáno Fröhlich, Maciej Korzym

Prawdopodobnie jeszcze w tym roku ogłoszony zostanie przetarg na realizację inwestycji jaką będzie nowy stadion w Nowym Sączu. Jak informuje miasto jesienią przy ul. Kilińskiego powinna zostać wbita pierwsza łopata. – Trwają procedury związane z uzyskaniem pozwolenia na budowę, ale pojawiły się błędy projektowe i wykonawca projektu, czyli Pracownia Projektowa „ATS 999” z Białej Podlaskiej, został zobowiązany do ich usunięcia – mówi Artur Bochenek, zastępca prezydenta miasta. W pierwszym etapie wybudowany zostanie stadion, który będzie spełniał wymogi Ekstraklasy i pomieści 4500 kibiców pod zadaszoną trybuną. W drugim etapie prac, obiekt zostanie rozbudowany do pojemności 8200 widzów. Nowy stadion oraz siedziba Urzędu Miasta wraz z parkingiem mają się znajdować na ponad 6 hektarowej działce należącej do miasta.

PODSUMOWANIE

Targany wieloma problemami GKS postara się sprawić niespodziankę i ograć Sandecję, która na wyjazdach skutecznością nie grzeszy. Bełchatowianie na domowe zwycięstwo czekają od października, a ostatni komplet punktów zdobyli 16 listopada w wyjazdowym meczu ze Stomilem. Dziś jednak te statystyki nie mają znaczenia, ponieważ po niemal trzymiesięcznej przerwie w obu drużynach jest więcej znaków zapytania niż pewników. Ścisk panujący w tabeli jest tak duży, że „Brunatni” w przypadku zwycięstwa – i korzystnych rezultatów w innych spotkaniach – mogliby doskoczyć do dziewiątego w stawce Zagłębia na jeden punkt. W wariancie pesymistycznym – dać się zepchnąć w otchłań strefy spadkowej. Która z drużyn będzie bardziej zdeterminowana? Czy piłkarze GKS-u (wbrew logice) nawiążą do udanego początku sezonu i zwycięstw ze Stomilem, Radomiakiem czy Odrą? Jak wypadnie debiut trenerski Marcina Węglewskiego? Pozostaje wierzyć, że sukces w dzisiejszym meczu nie pozostanie jedynie złudną nadzieją… Początek spotkania o godz. 18:10, a mecz poprowadzi pan Tomasz Marciniak z Płocka. Transmisja w Polsacie Sport.