– Myślę, że to był mecz z gatunku, kto pierwszy strzeli gola, ten wygra. W mojej drużynie najbliżej tego był Dzięgielewski, który niepotrzebnie podawał zamiast strzelać w klarownej sytuacji – rozpoczął swój komentarz trener Pogoni Marcin Sasal.
– Pierwsze 25 minut zagraliśmy dobrze. Później tempo meczu było takie, że można było poczytać gazetę lub przejrzeć Internet. Druga połowa była lepsza, mieliśmy otwartą piłkę z jednej i drugiej strony. Każdy szukał bramki. Szanujemy ten punkt, bo wiadomo, w jakiej jesteśmy sytuacji. Liczyliśmy, że zagramy z napastnikiem, ale Adam Duda nie nadawał się do gry po urazie, stąd taka zmiana ustawienia.
– Nie graliśmy dziś bardzo brutalnie a dostaliśmy aż sześć kartek. Być może wzbogacamy jakiś fundusz… Nie zasłużyliśmy aż na tyle upomnień. Poprawiła się organizacja naszej gry, moi zawodnicy zaczęli swobodnie operować piłką i ten atak pozycyjny znacznie się polepszył. To pozytyw na kolejne mecze. Po zdobyciu punktu na wyjeździe nie należy się smucić – zakończył Sasal.
– Jak się nie wygrywa u siebie, to ten punkt na pewno nie cieszy – to z kolei słowa opiekuna „Brunatnych” Rafała Ulatowskiego. Najpierw ta sytuacja Dzięgielewskiego, potem nasze dwie Demianiuka. Tak to się układało. Dziś po raz pierwszy zagraliśmy w ustawieniu z jednym ze środkowych pomocników jako ofensywnym, czyli Kubą Serafinem. Jego świetnego podania nie wykorzystał jednak Demianiuk. Zgadzam się, że Pogoń poprawiła swój atak pozycyjny. W drugiej połowie czekaliśmy na tę jedną sytuację, bo w każdym meczu taką stwarzamy. Walczymy z przeziębieniem, bo mamy jakiś wirus w szatni. Sześciu zawodników zgłosiło po meczu dolegliwości i ból głowy. Tak jak trenerowi Sasalowi brakowało Dudy, tak nam Stanisławskiego, który dałby więcej utrzymania piłki w przodu. Straciliśmy przed Miedzią Patryka Rachwała za kartki, nie będzie też powołanego na reprezentację Lukasa Klemenza. Musimy przez tydzień wypracować optymalne wyjście, by zaprezentować się korzystnie, jeśli chodzi o ofensywę, bo tu jest mnóstwo do poprawy.