Gdy oglądało się mecz z Chrobrym i widziało te niewykorzystane sytuacje, jakie w pierwszej połowie miał Zdybowicz, w drugiej zaś Biel, można było zatęsknić za Piotrem Gielem czy Patrykiem Mularczykiem – napastnikami, którzy byli gwarancją skuteczności i przynajmniej 7-8 goli na tym etapie rozgrywek. Niestety w piątek zabrakło w drużynie GKS-u choćby jednego „lisa pola karnego”, choć okazje przecież były. Może gdyby jeszcze z przodu było ze trzech takich „wariatów” jak Thiakane, który sam w pojedynkę trzykrotnie napsuł wiele krwi obronie Chrobrego, „Brunatni” wracaliby z Głogowa przynajmniej z jednym punktem na koncie. Szczęścia zabrakło Małachowskiemu, Winsztalowi i choć drużyna jako całość zagrała naprawdę dobre zawody, trzy punkty zostały na Dolnym Śląsku. Jest więc czego żałować. Zapraszamy na pomeczowe oceny.
Oceny przyznawane są w skali od 1 (najgorszy) do 10 (najlepszy):
Paweł Lenarcik – 5 – właściwie tylko dwukrotnie zmuszony do większego wysiłku. Po raz pierwszy w 19 minucie, kiedy zabrakło jasnej komunikacji z obrońcami. Wówczas „Lenti” zablokował strzał Adriana Benedyczaka, a przy dobitce Miłosza Kozaka „nakrywką” opanował piłkę. Drugi raz w 54 minucie, kiedy silne uderzenie Roberta Mandrysza przeniósł nad poprzeczkę. Przy straconej bramce właściwie bez winy, choć wydaje się, że gdyby nie przysiadł tak szybko na nogach, zwiększyłby swoje szanse na sparowanie uderzenia Benedyczaka. Miał jednak pecha, ponieważ gdyby chwilę wcześniej piłka po strzale Mandrysza nie trafiła w Lebedyńskiego, gola z tej akcji pewnie w ogóle by nie było.
Marcin Sierczyński – 4 – już od 10 minuty musiał grać zachowawczo, ponieważ dając się w prosty sposób oszukać Kozakowi, ratował się faulem, za który sędzia Aluszyk ukarał go żółtą kartką. W ogóle miał spore problemy z upilnowaniem 23-letniego skrzydłowego gospodarzy. Zagrał ambitnie i nie bał się pojedynków siłowych, lecz ogólny odbiór jego postawy w tym spotkaniu oceniliśmy jedynie na „czwórkę”.
Marcin Grolik – 5 – momentami dość dyskretny występ naszego kapitana. Czytał grę, walczył z przeciwnikiem przy dośrodkowaniach, a niewiele brakowało by w 15 minucie opanował piłkę w okolicach środka boiska i na otwartej przestrzeni pognał z nią na bramkę Szromnika. Zabrakło centymetrów. W sytuacji bramkowej zostawił zbyt wiele przestrzeni Benedyczakowi, próbując zapewne zaasekurować Lenarcika lub po prostu maksymalnie zasłonić ciałem „światło” bramki.
Michał Kołodziejski – 5 – sprawiał nieco korzystniejsze wrażenie niż jego partner ze środka obrony. Przecinał podania, asekurował Szymorka, blokował uderzenia napastników Chrobrego. Rozpaczliwym wślizgiem próbował przeciąć strzał Benedyczaka, po którym GKS stracił gola, lecz bez rezultatu. Gdyby nie spóźniona reakcja z 72 minuty i faul, za który otrzymał żółtą kartkę, kto wie, może byłaby nawet „szóstka”? Niemniej, zagrał o niebo lepiej niż w spotkaniu z Sandecją.
Mateusz Szymorek – 4 – początek miał niezły. Już w 3 minucie sprytnie uniemożliwił dojście do piłki Marcelowi Ziemannowi, dając się przy tym sfaulować. Zdarzały mu się jednak proste błędy, jak choćby w 55 minucie, gdy nie opanował piłki zagranej od Thiakane, przez co GKS stracił okazję rozegrania ataku pozycyjnego. To po jego stronie Miłosz Kozak zapoczątkował akcję bramkową miejscowych.
Paweł Czajkowski – 6 – zostawił serce na boisku. Twardy, nieustępliwy, waleczny. Grał wysoko i zwłaszcza w pierwszej połowie często podłączał się do akcji ofensywnych. Kasował próby szybkiego wyjścia gospodarzy z kontratakami, jak np. w 17 i 30 minucie spotkania. Dwukrotnie zdecydował się na uderzenia z dystansu, lecz za każdym razem brakowało precyzji. Nabiegał się przez cały mecz i tylko żal, iż nie zablokował uderzenia Roberta Mandrysza, który zapoczątkował decydującą o końcowym wyniku akcję meczu.
Adrian Małachowski – 7 – odwaga, właściwa koordynacja i ciąg na bramkę – to charakteryzowało wychowanka Zawiszy Bydgoszcz w tym meczu. Wiedział też, w którym momencie zabrać, wyłuskać, przeszkodzić. Już na początku spotkania ruszył zdecydowanie prawą stroną, zagrywając piłkę na piąty metr do Zdybowicza. W 21 minucie ponownie odważnie wdarł się przebojem w okolice „szesnastki”, lecz na finiszu zabrakło już „pary”. Tuż po zmianie stron miał ogromnego pecha, ponieważ po przedryblowaniu dwóch rywali oddał silny strzał, obijając jedynie słupek! Dziesięć minut przed końcem opuścił boisko, zastąpiony przez Dawida Flaszkę.
Émile Thiakane – 8 – nie bał się brać ciężaru gry na siebie i gwarantował coś więcej niż pozostali. Dynamika, dobry balans ciała, wyszkolenie techniczne – to wszystko napędzało akcje ofensywne „Brunatnych”. Dużo widział i bez zahamowań podejmował walkę „jeden na jeden”. W 12. minucie podjął pierwszą próbę strzału, z którym bramkarz gospodarzy miał spore problemy. W 75 minucie w ekwilibrystyczny sposób uderzał „nożycami”, a pięć minut później idealnie wyłożył piłkę Bielowi, który tego prezentu nie wykorzystał. W tym meczu był bezsprzecznie najjaśniejszą postacią w drużynie GKS-u.
Artur Golański – 5 – w pierwszej fazie spotkania właściwie niewidoczny. Przypomniał o sobie w 28 minucie, kiedy swoim centrostrzałem zmusił do sporego wysiłku bramkarza gospodarzy. Pięć minut później znakomicie obsłużył Zdybowicza, odbierając piłkę Przemysławowi Stolcowi, który nawet próbując łapać „Gola” za spodenki, nie był w stanie go zatrzymać. Artur dość długo leczył kontuzję, lecz patrząc na formę zaprezentowaną we wtorkowym meczu z Sandecją i w Głogowie, kibice GKS-u mogą być spokojni o jego dyspozycję w kolejnych spotkaniach.
Bartłomiej Bartosiak – 3 – dużo biegania, niewiele konkretów. W pierwszej połowie inteligentnie rozegrał rzut wolny, posyłając piłkę w pole karne miejscowych, gdzie czyhał już na nią Przemysław Zdybowicz. Poza tym bez fajerwerków. Po godzinie gry zmieniony na placu przez Bartosza Biela.
Przemysław Zdybowicz – 3 – już w 4 minucie po zagraniu Małachowskiego stanął przed szansą, lecz został zablokowany. W 33 minucie powinien dać GKS-owi prowadzenie! Otrzymał znakomite podanie od Pawła Golańskiego i miał na tyle miejsca i czasu, że mógł zapytać Szromnika, w który róg ma strzelać? Zamiast tego uderzył apatycznie i w sam środek bramki. Plus za akcję z drugiej połowy, kiedy przechytrzył doświadczonego Práznovskýego, który ratując się faulem, został ukarany żółtą kartką. Mimo to od piłkarza – bądź co bądź – ekstraklasowej Wisły Kraków, oczekujemy zdecydowanie więcej. W 70. minucie zastąpił go Patryk Winsztal.
Z ławki rezerwowych na murawę weszli:
Bartosz Biel – 4 – mógł zostać bohaterem, który po wejściu z ławki rezerwowych strzela gola. Niestety znakomite zagranie od Thiakane, po strzale „Bielika” zamiast do siatki trafiło wprost w bramkarza! I choć nasz zawodnik był w tej sytuacji ściągany przez obrońcę do parteru, takich okazji nie może marnować.
Patryk Winsztal i Dawid Flaszka grali zbyt krótko, by ich ocenić, choć pierwszy z nich w przedłużonym czasie gry miał okazję na doprowadzenie do remisu, lecz piłka po jego uderzeniu głową przeleciała tuż obok słupka.