Odkąd wskoczył do składu we wrześniowym meczu z Wigrami Suwałki, tylko raz zabrakło go w podstawowej jedenastce „Brunatnych”. Dziś trudno sobie wyobrazić drugą linię GKS-u Bełchatów bez Adriana Małachowskiego w zestawieniu. W meczu z Chrobrym był bliski zdobycia swojej premierowej bramki, lecz na drodze do szczęścia stanął słupek. Jak z jego perspektywy wyglądał piątkowy mecz i czego (nie tylko) od niego wymaga trener Marcin Węglewski? Poznajcie opinię 22-letniego pomocnika GKS-u.
Damian Agatowski (GKS.net.pl): Jak podsumujesz piątkowy mecz z Chrobrym Głogów?
Adrian Małachowski (pomocnik GKS-u Bełchatów): Na pewno szkoda, że nie udało nam się wywieźć przynajmniej jednego punktu, ponieważ wydaje mi się, że byliśmy drużyną dominującą w tym spotkaniu. Mieliśmy swoje sytuacje. Zabrakło skuteczności i trochę szczęścia. Chrobry stworzył tak naprawdę jedną groźną sytuację i ją wykorzystał, dlatego trzy punkty zostały w Głogowie.
Z perspektywy widza obserwującego ten mecz w TV, pojawiła się nuta optymizmu za sprawą waszej dobrej gry. Czy wy też czuliście na boisku, że wygląda to lepiej niż w meczu z Sandecją?
Tak, czuliśmy, że nasza gra wygląda dobrze. Tak naprawdę każda kolejna akcja jeszcze bardziej nas napędzała. To było dużo lepsze spotkanie w naszym wykonaniu niż mecz z Sandecją.
Szkoda jednak, że tej dobrej gry nie ukoronowaliście zdobyciem choćby jednej bramki. GKS już od pięciu spotkań nie strzelił gola. Jaki to ma wpływ na psychikę twoją i kolegów?
Żeby zwyciężać mecze trzeba zdobywać bramki. My chcemy wygrywać i w ten sposób gromadzić jak najwięcej punktów potrzebnych nam do utrzymania, ale bez strzelonych goli będzie to niemożliwe. Wydaje mi się jednak, że większym zmartwieniem byłoby to, gdybyśmy do tych sytuacji nie dochodzili w ogóle. Tak naprawdę zarówno w spotkaniu z Sandecją jak i w meczu w Głogowie, sytuacje się pojawiały. Zabrakło tylko skuteczności i odrobiny szczęścia.
Tobie chyba właśnie szczęścia zabrakło przy tym uderzeniu w słupek na początku drugiej połowy? Nie po raz pierwszy próbujesz strzałów z dystansu i jesteś coraz bliżej celu. Czy to była sugestia trenera, abyś podejmował takie próby przy każdej możliwej okazji?
Przed meczem mówiliśmy sobie o tym, że murawa jest mokra, więc piłka może przyspieszać. Taki był więc nasz cel, aby oddawać jak najwięcej strzałów i dać bramkarzowi szansę na popełnienie błędu. Nadarzyła się okazja, więc postanowiłem uderzyć. Szkoda, że nie wpadło.
Zadowolony jesteś ze swojej postawy w tym meczu?
Rozpatrując mecz pod kątem indywidualnych zagrań, to tak. Był to chyba jeden z moich lepszych występów od momentu przyjścia do GKS-u. Wolałbym jednak zagrać nieco gorzej, byleby drużyna zdobyła trzy punkty.
Co usłyszeliście od trenera zaraz po zejściu do szatni? Bo na konferencji prasowej wyglądał on na mocno przygnębionego.
Trener powiedział, że jest mu nas zwyczajnie szkoda, ponieważ widział ile zdrowia i trudu włożyliśmy w to spotkanie. Przegrywamy 0:1, wynik idzie w świat i nikt nam po tej dobrej grze nie dołoży nawet jednego punktu.
Jeżeli ktoś nie oglądał meczu i spojrzy na sam wynik może pomyśleć, że skoro w GKS Bełchatów są problemy natury finansowej, to część zawodników nie gra na 100% swoich możliwości i myślami są zupełnie gdzie indziej? Jak jest naprawdę?
Kibice, którzy nie oglądali naszych meczów z Sandecją i Chrobrym, a wiedzą o problemach klubu faktycznie mogą tak pomyśleć. Natomiast wydaje mi się, że każdy kto te spotkania oglądał, potwierdzi, że nadal walczymy i każdy z nas jest myślami w Bełchatowie. Nikt nie wybiega tak daleko w przyszłość, tylko skupia się na tym, co jest tu i teraz. Zapewniam, że wszyscy chcemy te mecze dla GKS-u wygrywać.
Przed Wami ważne spotkania z Zagłębiem, Chojniczanką i Stalą Mielec. Ścisk w dolnych rejonach tabeli jest naprawdę duży, a strata kolejnych punktów postawi GKS w jeszcze trudniejszej sytuacji. Gdyby tak się stało, każdy następny mecz będziecie grali pod jeszcze większą presją.
Prawda jest taka, że już te dwa mecze były grane pod dużą presją. Bo jeśli Odra zapunktuje w tej kolejce, lądujemy w strefie spadkowej. Przed nami trzy mecze u siebie. Gdyby kibice byli z nami na stadionie, grałoby nam się zdecydowanie lepiej. Ale chcemy w końcu przełamać złą serię i sprawić by sytuacja w tabeli była dla nas lepsza.
Obserwując sposób waszej gry odnoszę wrażenie, że trener Węglewski ma chyba nieco inny pomysł na drużynę niż miał trener Artur Derbin. Czy ty widzisz jakąś różnicę w waszej codziennej pracy na treningach lub w ustawieniu na boisku, odróżniającą obu szkoleniowców?
Prawdę mówiąc, odkąd wróciliśmy do regularnych treningów po tej przymusowej kwarantannie – jeszcze z trenerem Derbinem – dążyliśmy do tego, by grać wyżej. To nie jest do końca tak, że przyszedł trener Węglewski i totalnie zmienił styl naszej gry. Trenowaliśmy to wcześniej. Z różnic między trenerami, trener Węglewski mocno skupia się na grze bezpośredniej, w kontakcie, a w ofensywie wymaga, żebyśmy krócej rozgrywali piłkę z tyłu i szukali jak najwięcej zagrań w przód.
Za wami dwa spotkania bez udziału publiczności. Jak się gra w takim meczu?
Wiadomo, że zupełnie inaczej się gra, kiedy kibice są na stadionie i nas dopingują. Ale taka jest teraz rzeczywistość i trzeba się do tego przyzwyczaić. Otoczka wokół takich meczów bardziej przypomina sparing, a przecież jest to już walka o punkty i my tak do tych spotkań podchodzimy.