Łukasz Wroński w meczu z Lechem Poznań zagrał od 1. do 55. minuty spotkania. Niestety, statystyki młodego piłkarza na kolana nie powalają.
Młody napastnik GKS-u w meczu z Lechem przez prawie godzinę został złapany cztery razy na spalonym przez defensywę Kolejorza. „Wronka” miał też pięć strat, jeden odbiór, jedno otwierające podanie (piękne zagranie do Mirka Bożoka, który trafia w spłupek) oraz tylko jeden strzał, szkoda, że niecelny.
Jak widać ta garść statystyk na kolana nie powala, ale nie zapominajmy, że to dopiero pierwszy mecz Łukasza, który zaczął od początku. Na dodatek miał walczyć z Arboledą i Wołąkiewiczem, którzy z całą pewnością nie są fizycznymi ułomkami.
Miejmy nadzieje, że trener Kiereś nie będzie się bał wystawiać Wrońskiego w kolejnych spotkaniach od pierwszej minuty, tym bardziej, że mimo słabych statystyk, napastnik nie prezentował się najgorzej.