Żarty się skończyły. Trzy najbliższe mecze zadecydują czy będziemy w „czarnej dupie” czy odbijemy się od dna i ujrzymy światełko w tunelu.
Pięć kolejek minęło w mgnieniu oka. Nie ma co się dziwić, bo kibica GKS z tygodnia na tydzień ogarniała coraz to większa frustracja i zażenowanie, więc jak najszybciej chciano zapomnieć o dotychczasowych rezultatach.
Czasem w takich momentach cieszę się, że nie mam czasu skomentować osiągnięć GKS, na łamach naszej strony, bo w przypływie emocji mógłbym napisać kilka słów za dużo i znów jak to kiedyś bywało, połowa drużyny chodziła by obrażona.
Fakt jest jednak taki, że ta drużyna potrzebuje wstrząsu! Potrzebuje męskich słów i sporej ilość słów krytyki. Można sobie wytłumaczyć wszystko, że kalendarz, że kontuzje, że transfery, że trener, że nie płacą na czas ( a w jakim polskim klubie dzisiaj płacą?). Jasne, przyczyn katastrofy najczęściej trzeba doszukiwać się w splocie wydarzeń, ale tu nie o to chodzi!
Niezrozumiały jest bowiem fakt, że my w czterech z pięciu spotkań byliśmy drużyną lepszą, albo co najmniej równorzędną! Więc jaki?
Prawdopodobnie problem tkwi w głowach i drużyna powinna mieć konsultacje z psychologiem! Maciej Bartoszek próbował już podobnych eksperymentów i była to dobra opcja. Problem jednak polegał na tym, że tamta Pani z psychologią sportową nie wiele miała wspólnego.
Dziś piłkarze wiedzą w jakim są miejscu. Dobrze, że sami już przyznają, że to wstyd schodzić po raz kolejny jako przegrani. To dobrze wróży przed spotkaniem z Koroną. Liczę bowiem, że to właśnie Kielczanie okażą się dla GKS najlepszym psychologiem.
Żarty się skończyły. Trzy najbliższe mecze zadecydują czy będziemy w „czarnej dupie” czy odbijemy się od dna i ujrzymy światełko w tunelu.
Piłkarze muszą pamiętać, że nie reprezentują tylko siebie, ale również nas i całą bełchatowską społeczność. Ja też się wstydzę jak z różnych stron kraju docierają do mnie szydercze uwagi, to nie jest fajne i oczekuje, że się to już od soboty zacznie zmieniać.
Tomek Wróbel miał rację w środę! Zagrajmy chu… mecz, ale wygrajmy. Nie zwalajmy na brak napastnika itd. Problemy są w każdej formacji i każdy musi uderzyć się w pierś. Niech każdy odpowie sobie na pytanie po co tu jestem? Co chcę osiągnąć? I czy zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby wygrać? A na końcu czy mi się w ogóle chce? Może odpowiedzi niektórych zaskoczą?
Psioczyłem po tym jak Kamil Kiereś „uzgodnił” z władzami, że pora na zmianę trenera. Pomyślałem, że to najgorszy moment! Ale w konsekwencji może się okazać, że to jednak jedyne rozwiązanie. Z całym szacunkiem dla Kieresia, ale może właśnie ten drobny, a jednocześnie istotny detal zadecydował, że mu się nie udało! Może nie był w stanie potrząsnąć szatnią i narzucić tej drużynie charakteru, może zabrakło charyzmy? Pracowitość Kieresia z pewnością zaprowadzi go daleko, ale stare porzekadło piłkarskie głosi, że jak się czasem za bardzo chce, to wtedy najczęściej nie wychodzi. Być może tak zaangażowany w klub człowiek nie miał prawa osiągnąć sukcesu na „swoim podwórku”?. Być może jego miejsce jest zupełnie gdzie indziej? Tego nie wiem, ale fakt jest taki, że GKS w tych nieszczęsnych meczach wyglądał naprawdę dobrze, a mimo to przegrywał.
Teraz potrzebna jest wiara, determinacja i wola walki. Trzeba zapomnieć o porażkach i uwierzyć we własne możliwości. Trzeba być gotowym na każdą ewentualność, nawet taką, że to Korona w sobotę jako pierwsza zdobędzie gola. Ale musimy się podnieść i przełamać ten marazm, bo albo jesteśmy drużyną, albo zwykłą popierdółką. Albo jesteśmy ambitnymi walczakami, albo „babami” bez jaj i charakteru. Albo jesteśmy sportowcami, albo… zapiszmy się na kurs łyżwiarstwa. Dość tej lipy!
Skład jest jaki jest, ale składa się z… piłkarzy tak? Więc młody czy stary, doświadczony czy nie, ma wyjść na murawę i pokazać charakter i mentalność zwycięscy! Pora na zwycięstwo. Nie ma lipy!