WYWIAD GKS.NET.PL

Artur Golański: Szatnia w trudnym momencie potrafiła się zjednoczyć

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

W niedzielnym meczu okazał się prawdziwym jokerem w talii trenera Węglewskiego, bowiem już jedenaście minut po wejściu na boisko efektownym strzałem w samo okienko, przypieczętował zwycięstwo GKS-u. Jak z jego perspektywy wyglądał mecz z Wigrami? Co jest podłożem znakomitych wyników osiąganych przez „Brunatnych” w ostatnich trzech tygodniach? Czy wie, co będzie z kolegami, którzy nie podpisali jeszcze aneksów do umów z klubem? Na te i na inne pytania odpowiedział nam w szybkiej rozmowie Artur Golański. Zapraszamy.

Damian Agatowski (GKS.net.pl): Na początku gratuluję wczorajszego zwycięstwa i przepięknej bramki. Strzelasz rzadko, ale jak już ci „wejdzie” to ręce same składają się do oklasków.

Artur Golański (pomocnik GKS-u Bełchatów): Można tak powiedzieć. Zawsze kiedy pojawiam się na boisku, próbuję znaleźć sobie przestrzeń i uderzyć. Wiadomo, nie zawsze to wychodzi. Raz brakuje precyzji, innym razem przeciwnik blokuje, ale tym razem się udało. Bardzo długo czekałem na tego gola, bo aż od 1. kolejki, ale było warto. Najważniejsze jednak, że ta moja bramka uspokoiła nieco wczorajsze spotkanie i zamknęła klamrą nasz dobry występ w Suwałkach.

A który gol był twoim zdaniem ładniejszy: ten ze Stomilem, czy wczorajszy z Wigrami?

Nie zastanawiałem się nad tym. Oba były do siebie podobne, zdobyte po strzałach z dystansu. Różnica między nimi była tylko taka, że bramka ze Stomilem otwierała wynik spotkania, a wczorajsza zamknęła nam mecz. Obie były ważne.

Niewiele brakowało, a kończyłbyś mecz z dwoma trafieniami na koncie. Trener zachęcał cię do oddawania strzałów z dystansu czy masz to po prostu zapisane w swoim boiskowym DNA?

Zawsze próbuję oddawać jak najwięcej strzałów. Niemniej, odkąd drużynę przejął trener Węglewski, wręcz namawia mnie abym – jeśli tylko mam odrobinę miejsca – próbował uderzać.

Takiego pogromu do przerwy raczej nikt się nie spodziewał. Po zmianie stron coś się jednak popsuło. Dlaczego drugą połowę rozpoczęliście za podwójną gardą?

Jeśli chodzi o pierwszą połowę to nasze wysokie prowadzenie wynikało z tego, iż mieliśmy przeciwnika dobrze rozpracowanego. Wiedzieliśmy mniej więcej jakie błędy mogą popełniać, dlatego od początku staraliśmy się to wykorzystać. Oprócz tych trzech bramek, mieliśmy jeszcze kilka okazji po kontrach, które spokojnie można było zamienić na kolejne bramki i wówczas wynik do przerwy byłby jeszcze wyższy. Po przerwie, trochę siłą rzeczy cofnęliśmy się na własną połowę. Jest coś w podświadomości piłkarza, że gdy prowadzisz wysoko, starasz się przede wszystkim zabezpieczyć tyły. Drużyna Wigier nie miała już wtedy nic do stracenia, przejęła nieco inicjatywę, częściej utrzymywała się przy piłce i stworzyła sobie kilka sytuacji. Wynikało to z przebiegu meczu, a przede wszystkim z korzystnego wyniku.

GKS ma punkt przewagi nad strefą spadkową i cztery punkty straty do miejsca barażowego. Liga wkracza w decydującą fazę. Miejsca na błąd właściwie nie ma. Bardziej oglądacie się za siebie czy zerkacie w górę tabeli?

Różnice w tabeli rzeczywiście nie są duże. Ostatnie wyniki tak się poukładały, że grupa drużyn sąsiadująca ze sobą na odległość 4-5 punktów jest jeszcze większa. My jednak patrzymy przede wszystkim na najbliższy mecz i kolejnego przeciwnika. Jeśli będziemy myślami wybiegać dalej, analizując sytuację na górze lub dole tabeli, to nic nam to nie da. Teraz należy się skupić na meczu z Podbeskidziem i po raz kolejny udowodnić, że umiemy grać w piłkę.

Właśnie, przed wami mecz z liderem. To może być dużo trudniejsze spotkanie niż ze Stalą Mielec, bowiem po ostatnich wynikach, GKS-u już w pewnością nikt nie zlekceważy.

Podbeskidzie wie o co gra i pewnie też zdaje sobie sprawę, że o punkty w Bełchatowie nie będzie im łatwo. Nie jeden zespół już się o tym przekonał. To może być bardzo ciekawe spotkanie.

W Podbeskidziu występuje Mateusz Marzec, który do dziś pozostaje najskuteczniejszym strzelcem GKS-u… 

Z tego co wiem, Mateusz ma kontuzję, więc raczej z nami nie zagra. Nie zmienia to faktu, że na pewno pomoże trenerowi z rozpracowywaniu GKS-u. Zobaczymy, jakie efekty to przyniesie (śmiech).

Wytłumacz mi proszę, jak to jest: cztery mecze, trzy zwycięstwa, jeden remis, dziewięć strzelonych goli. W GKS wyznajecie zasadę, że „im trudniej, tym lepiej”?

Ciężko powiedzieć. Myślę, że na te liczby, o których wspomniałeś wpływ miała zmiany stylu gry. Stwarzamy sobie więcej sytuacji podbramkowych, co pokazuje, że mamy w drużynie zawodników potrafiących grać do przodu. Problemy pozaboiskowe zostawiamy z boku. Cóż nam da rozmyślanie na temat sytuacji w klubie, skoro na wiele rzeczy zwyczajnie nie mamy wpływu? Szatnia w trudnym momencie potrafiła się zjednoczyć i myślę, że przyniesie to dobre owoce na zakończenie sezonu.

Dla mnie to pewnego rodzaju fenomen, ponieważ tak dobrej serii nie mieliście od początku sezonu, a przecież w międzyczasie odszedł z klubu Marcin Grolik, Bartek Bartosiak, a wcześniej trener Artur Derbin…

…co znaczy ciężka praca. Po prostu trenujemy sumiennie, staramy się grać pressingiem tak, aby przeciwnik nie był w stanie wyjść z danej strefy boiska. Na razie przynosi to efekty i oby tak zostało. A co do odejść, to na pewno będzie nam chłopaków brakowało. Ale w piłce jest zasada, że w miejsce jednego automatycznie wskakuje ktoś drugi i ma okazję udowodnić, że jemu też należy się pierwszy skład.

Kończy się czerwiec, a kilku zawodników wciąż nie podpisało umów aby dograć sezon do końca. Czy możesz zdradzić dla kogo wczorajszy mecz z Wigrami był ostatnim w barwach GKS-u?

Nie mam takich informacji. Wiem tylko, kto zdecydował się podpisać aneks. Reszta chłopaków prowadzi z klubem indywidualne rozmowy. Mam nadzieję, że dojdą do porozumienia.

Na koniec powiedz, co po sezonie? Podpisałeś aneks do umowy, więc do sierpnia zostajesz przy Sportowej. A potem?

A potem będzie krótki letni odpoczynek. Teraz zgodnie ze swoim zobowiązaniem chcę dograć sezon w GKS. Później zobaczymy, co się wyklaruje.