Eks-GieKaeSiacy. Co u nich słychać? Cz. 4

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

W czwartej części naszego cotygodniowego cyklu, przeanalizujemy sytuację kolejnej jedenastki piłkarzy, z których jeden otarł się o kadrę Polski na Euro 2012, drugi brał udział w Mistrzostwach Świata U-20 w Kanadzie, a inny w dwóch sezonach z rzędu spadał z Ekstraklasy z dwoma różnymi klubami. Wszystkich łączy jedno – w pewnym momencie reprezentowali oni barwy GKS-u Bełchatów. O kim mowa? Odpowiedzi szukajcie poniżej. Zapraszamy!

Konrad Andrzejczak – dynamiczny skrzydłowy, który swoje pierwsze występy w GKS miał naprawdę bardzo dobre. Ówczesny trener Andrzej Konwiński opierał skład „Brunatnych” właśnie o tego zawodnika. Jesienią 2016 r. Andrzejczak opuścił tylko jeden mecz, notując w sumie 18 gier i strzelając jednego gola w rozgrywkach II ligi. Wiosną popadł w niełaskę u nowego szkoleniowca Mariusza Pawlaka i został przesunięty do drużyny rezerw. W czerwcu skończyło się jego wypożyczenie z Zagłębia Lubin i sympatyczny piłkarz wrócił na Dolny Śląsk. Od sezonu 2017/18 ponownie jest w kadrze III-ligowych rezerw, w których występuje systematycznie. W minionej kolejce rozegrał całe spotkanie i zdobył dwie bramki w szalonym meczu rezerw z Polonią Głubczyce, wygranym przez „Miedziowych” (7:2).

Grzegorz Baran – kapitan Sandecji, pomimo prawie 35 lat na karku wciąż występuje w Ekstraklasie. W GKS grał przez pięć lat, począwszy od sezonu 2010/11. Na swoim koncie ma 144 mecze i 3 zdobyte bramki. Po odejściu z Bełchatowa w lipcu 2015 r. podpisał kontrakt z Sandecją Nowy Sącz i po dwóch sezonach spędzonych w I lidze, wywalczył z „Sączersami” awans do Ekstraklasy. Baran rozegrał w ubiegłym sezonie najwięcej minut ze wszystkich zawodników Sandecji. W sumie na boiskach I ligi zanotował 33 występy i strzelił dwa gole. Na początku czerwca przedłużył swój kontrakt, a jego umowa obowiązywać będzie do czerwca 2018 roku i zawarto w niej opcję przedłużenia o kolejny sezon. W bieżących rozgrywkach jeden z „anty-bohaterów” wydarzeń z Białej Podlaskiej (poza meczem z czwartej kolejki, w której pauzował za czerwoną kartkę)  rozegrał wszystkie spotkania w pełnym wymiarze czasowym. W sobotę wystąpił w Gliwicach w zremisowanym (2:2) meczu z Piastem.


fot. sandecja.pl

Daniel Ciechański – wychowanek Polonii Warszawa przyszedł do GKS-u w przerwie zimowej z Gryfa Wejherowo i wydawało się, że będzie podstawowym napastnikiem „Brunatnych”, szczególnie, że z klubu tuż przed rozpoczęciem rundy wiosennej odszedł Marcin Krzywicki. Niestety „Ciechan” w dziesięciu rozegranych spotkaniach (łącznie 435 minut spędzonych na boisku), ani razu nie pokonał bramkarza rywali. Strzelił za to aż pięć goli w wygranym (7:1) meczu rezerw z Pilicą Przedbórz! 30 czerwca wygasła jego umowa z GKS i nie została przedłużona. Swoją piłkarską karierę kontynuuje teraz w III-ligowym Pelikanie Łowicz, dla którego w dziesięciu meczach 22-letni napastnik trafił do tej pory zaledwie raz. W 11. kolejce III ligi zaliczył ostatnie 10 minut w przegranym wyjazdowym spotkaniu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki (1:4).

Rafał Grodzicki – były zawodnik m.in. Cracovii, Śląska Wrocław, a ostatnio Ruchu Chorzów, występował w Bełchatowie w latach 2006-2008. W koszulce GKS-u zaliczył 52 występy we wszystkich możliwych rozgrywkach (od Pucharu UEFA, przez Ekstraklasę, po Puchar Polski) i strzelił 3 gole w rozgrywkach… Pucharu Ekstraklasy. Jego kariera nabrała rozpędu w 2012 roku, kiedy na początku maja jako piłkarz Ruchu Chorzów został v-ce mistrzem Polski, a w sierpniu już jako zawodnik Śląska Wrocław wzniósł Superpuchar Polski po zwycięstwie nad Legią. Generalnie w minionej dekadzie, zaraz po wyprowadzce z Bełchatowa, reprezentował barwy jedynie dwóch klubów – Ruchu i Śląska. W lipcu br. Izba ds. Rozwiązywania Sporów PZPN podjęła decyzję o rozwiązaniu kontraktu Grodzickiego z Ruchem Chorzów w związku z zaległościami finansowymi wobec niego. Izba przychyliła się do wniosku złożonego przez 34-latka, a Ruch Chorzów nie skorzystał z prawa do odwołania się od tej decyzji. I tak środkowy obrońca wylądował w mieleckiej Stali, w której zadebiutował 27 sierpnia w meczu 6. kolejki I ligi z Miedzią Legnica. Od tej pory Grodzicki jest podstawowym graczem Stali. W miniony weekend rozegrał pełne 90 minut w meczu z Wigrami Suwałki.

Marcin Komorowski – 13-krotny reprezentacji Polski trafił do Bełchatowa wiosną 2006 roku. W barwach GKS zadebiutował w ostatniej kolejce sezonu 2005/2006 (GKS – Amica Wronki) i przez dwa lata zaliczył jedynie dwa mecze na poziomie Ekstraklasy. Częściej mogliśmy go oglądać w rozgrywkach Pucharu Ekstraklasy, gdzie zanotował siedem gier, strzelając nawet gola. Dopiero po odejściu z górniczego klubu rozwinął skrzydła. Strzałem w „10” okazał się transfer do Polonii Bytom w sierpniu 2008 roku. Dobrą grę Komorowskiego zauważył nie tylko ówczesny selekcjoner polskiej reprezentacji Leo Beenhakker, ale również trenerzy Legii Warszawa, do której dołączył pół roku później. W stolicy wyrobił sobie markę i wiosną 2012 r. został sprzedany do rosyjskiego Tereka Grozny, gdzie pomimo trudnego początku wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. Przez 3,5 roku gry w Rosji zaliczył prawie 80 występów. Niestety jesienią 2015 r. z powodu problemów ze ścięgnem Achillesa przestał grać. W sezonie 2015/16 piłkarz pochodzący z Pabianic nie zagrał żadnego meczu, a jego umowa z Terekiem skończyła się w czerwcu 2016 roku i rosyjski klub nie podpisał nowej. Od tej pory jest wolnym zawodnikiem. W ciągu kilkunastu miesięcy przeszedł cztery operacje, z których trzy mogły być niepotrzebne: – Leczone było to, co nie powinno, a Achilles coraz bardziej się niszczył. I w końcu doszło do głębszego naderwania. Uraz był źle zdiagnozowany, poprzednie zabiegi były prawdopodobnie kompletnie niepotrzebne – powiedział piłkarz na łamach prasy. W lipcu br. postanowił zakończyć karierę.

Artur Marciniak – przez cztery sezony reprezentował barwy naszego klubu. Co prawda był on raczej zmiennikiem i piłkarzem występującym w nieistniejących już rozgrywkach Młodej Ekstraklasy lub drużynie rezerw i w ciągu swojego pobytu przy Sportowej wystąpił w 11 meczach pierwszej drużyny. Nie zmienia to jednak faktu, iż były reprezentant kadry U-20 jest wicemistrzem Polski z drużyną GKS z 2007 roku. Wiosną 2011 r. wrócił do rodzinnego Poznania, podpisując umowę z Wartą, w której występuje do dzisiaj. W bieżących rozgrywkach zanotował 11 gier, a w ostatniej kolejce rozegrał 90 minut w meczu (a jakże!) przeciwko GKS Bełchatów.


fot. Adrian Mielczarski/gksbelchatow.com

Adam Mójta – lewy obrońca, który trafił do Bełchatowa po awansie GKS-u do Ekstraklasy w czerwcu 2014 r. Szybko przebił się do podstawowego składu drużyny prowadzonej przez Kamila Kieresia. W rundzie jesiennej rozegrał 16 spotkań, w których zdobył dwie bramki. Wiosną zagrał w 15 meczach, jednak nie pomógł w utrzymaniu klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po sezonie znalazł się w grupie zawodników, którzy mieli ważne kontrakty na kolejny sezon, ale pomimo propozycji ze strony klubu, nie wyrazili zainteresowania grą w Bełchatowie w realiach I ligi. W ślad za tym, powołując się na uchwałę Zarządu PZPN regulującą stosunki pomiędzy klubem piłkarskim a zawodnikiem profesjonalnym, Zarząd GKS przekazał wyżej wymienionym zawodnikom jednostronne oświadczenie o rozwiązaniu kontraktów. Mójta szybko znalazł nowego pracodawcę – Podbeskidzie, z którym po sezonie 2015/16 także pożegnał się z Ekstraklasą. Pomimo degradacji „Górali”, był w życiowej formie. W 31 meczach strzelił 7 goli i zanotował 8 asyst. Nic dziwnego, że nie mógł narzekać na brak ofert. Interesowała się nim Cracovia i Pogoń Szczecin, ale 30-latek wybrał Wisłę Kraków, z którą podpisał dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia. Pod Wawelem wytrzymał tylko pół roku i 2 lutego 2017 r. podpisał kontrakt z Piastem Gliwice. O ile wiosnę 2017 r. miał jeszcze w miarę udaną (9 występów w Ekstraklasie), tak w bieżących rozgrywkach zaliczył raptem 22 minuty podczas ligowego meczu z Pogonią Szczecin i cały mecz Pucharu Polski z Chrobrym Głogów.  W minionej kolejce zabrakło go nawet w kadrze na mecz z Sandecją.

Jakub Serafin – w sezonie 2014/15 został mistrzem Polski z Lechem Poznań, choć rozegrał zaledwie dwa mecze. Pochodzący z Warmii Serafin nie chciał być tylko rezerwowym w „Kolejorzu” i by móc ogrywać się na zapleczu Ekstraklasy, podpisał kontrakt z GKS Bełchatów. Jego celem w GKS – jak mówił w wywiadach – było spędzić jak najwięcej czasu na boisku. Wystąpił w szesnastu oficjalnych meczach GKS-u, ale tylko w czterech zagrał w pełnym wymiarze czasu. Wobec powrotu do składu Damiana Szymańskiego, Serafin miałby jeszcze większy problem z regularnymi występami w zespole trenera Ulatowskiego. Mistrz Polski skorzystał więc z opcji wynikającej z umowy wypożyczenia i skrócił pobyt młodego zawodnika w „Brunatnej Stolicy”. 21-latek po raz kolejny został oddany na wypożyczenie, tym razem do innego pierwszoligowca – Bytovii Bytów. Tam przez półtora roku rozegrał 41 spotkań i strzelił 3 gole. 1 sierpnia br. podpisał kontrakt z norweskim FK Haugesund i jest to jego trzecie wypożyczenie z poznańskiego Lecha. Serafin zadebiutował w nowym zespole w przegranym meczu z Sarpsborg 08 FF (1:2). W ostatnią niedzielę rozegrał 90 minut w wygranym 2:0 domowym meczu z Sandefjord, otrzymując żółtą kartkę. FK Haugesund zajmuje obecnie 5. miejsce w norweskiej ekstraklasie i nadal liczy się w walce o europejskie puchary (liga norweska gra systemem wiosna-jesień).

Marcin Sobczak – pamiętacie takiego napastnika? Przychodził do Bełchatowa mając 22 lata, a GKS zaliczany był wtedy do piłkarskiej czołówki w kraju. Wiosną 2009 r. dołączył do ekipy Rafała Ulatowskiego, jako zmiennik Mariusza Ujka, Dawida Nowaka czy Janusza Dziedzica. Trzeba przyznać, że rywali do walki o grę w GKS miał naprawdę mocnych. Tylko raz wyszedł w podstawowej jedenastce, jednak już w przerwie meczu z Wisłą Kraków (0:0) na boisku zastąpił go Dawid Nowak. Ogólnie rzecz biorąc, nie przebił się do składu, zaliczając jedynie 118 minut, na co złożyły się cztery mecze w Ekstraklasie. Co ciekawe, gdy wychowanek Gwarka Zabrze pojawiał się na placu gry (wystąpił też w dwóch spotkaniach Pucharu Ekstraklasy), GKS albo remisował, albo przegrywał, a przecież na koniec sezonu 2008/09 otarł się o europejskie puchary. Oczywiście nie była to jedynie wina Sobczaka, ale trzeba przyznać, że dziś chyba niewielu kibiców „Brunatnych” pamięta, że przy S3 był kiedyś taki piłkarz. Po odejściu z Bełchatowa występował jeszcze m.in.: w Zawiszy Bydgoszcz, GKS Tychy, greckim APS Zakynthos czy V-ligowej drużynie niemiesckiej BFC Viktoria 1889 Berlin. Dziś jest zawodnikiem klubu Pniówek Pawłowice Śląskie, występującego w III lidze.

Dariusz Trela– 27-letni bramkarz znany z występów w Piaście Gliwice, Lechii Gdańsk czy Cracovii. Przychodził do Bełchatowa wiosną 2015 r. w miejsce sprzedanego do Legii Arkadiusza Malarza. Rywalizował o miejsce w bramce GKS z Emilijusem Zubasem. Debiutował w wygranym meczu z Wisłą Kraków (3:1), a swoją przygodę z biało-zielono-czarnymi kończył haniebnym (3:6) w Gliwicach z Piastem. Łącznie wystąpił w 9 meczach. Po spadku GKS z Ekstraklasy szybko znalazł nowego pracodawcę, którym była kielecka Korona. Po roku gry u „Scyzoryków” przeniósł się do Niecieczy, gdzie został bramkarzem Termaliki Bruk-Bet. W sezonie 2016/17 dziewięciokrotnie bronił dostępu do bramki „Słoników”, ustępując najczęściej innemu byłemu golkiperowi „Brunatnych”, Krzysztofowi Pilarzowi. Od tego sezonu od kiedy w kadrze Termaliki pojawił się reprezentant Słowacji Jan Mucha, Trela w ogóle przestał grać.

Zbigniew Zakrzewski – doświadczony napastnik rodem z Poznania, występował przy S3 zaledwie przez jedną rundę. Wiosną 2010 r. miał być gwarantem goli dla GKS-u, a tymczasem w dziewięciu występach na poziomie Ekstraklasy zanotował zaledwie jedno trafienie (w ostatnim meczu sezonu z Legią). Zdecydowanie przegrał wtedy rywalizację w ataku z Dawidem Nowakiem, choć na boisku spędził łącznie 340 minut. Później reprezentował barwy kolejno: Warty Poznań, Miedzi Legnica, Puszczy Niepołomice, a od marca 2015 roku występuje w IV-ligowej Tarnovii Tarnowo Podgórne, gdzie przez te trzy sezony grał w jednej drużynie m.in. z Piotrem Świerczewskim, Bartoszem Ślusarskim i Marcinem Kikutem. W miniony weekend „Zaki” strzelił bramkę dla swojego zespołu, jednak to trafienie okazało się niewystarczające, by pokonać lidera IV ligi grupy wielkopolskiej (północ), zespół Mieszka Gniezno. Tarnovia uległa na wyjeździe (1:3), a dla drużyny Mieszka był to dwunastu z rzędu wygrany mecz w tym sezonie. Obecnie klub Zakrzewskiego zajmuje 2. miejsce w tabeli i traci do zespołu z Gniezna 8 punktów.


fot. gkstarnovia.pl