WYWIAD GKS.NET.PL

Mateusz Szymorek: Trener powiedział, że nie chce widzieć spuszczonych głów

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

W starciu z napastnikami Podbeskidzia imponował stoickim spokojem, niczym wytrawny rozgrywający wyprowadzał piłkę spod własnego pola karnego mijając przy tym kilku rywali. Niewiele brakowało, a sam strzeliłby gola! Mateusz Szymorek był wyróżniającą się postacią czwartkowego meczu. Jak w jego ocenie wyglądało to spotkanie i czy intensywność gier ma wpływ na jego dobrą formę? Na te i inne pytania odpowiedział nam 26-letni obrońca GKS-u. Zapraszamy!

Damian Agatowski (GKS.net.pl): Satysfakcja ze zdobytego jednego punktu, czy raczej niedosyt z powodu straty dwóch?

Mateusz Szymorek (obrońca GKS-u Bełchatów): Myślę, że przed meczem remis był dla nas korzystny. Oczywiście zawsze walczy się o zwycięstwo, lecz zdawaliśmy sobie sprawę jak silny rywal staje na naszej drodze. Remis cieszy, choć z drugiej strony kiedy prowadzisz do 90. minuty i tracisz bramkę niemalże w ostatniej akcji meczu, pozostaje spory niedosyt. Naprawdę szkoda straty tych dwóch punktów, tak to trzeba nazwać. Patrząc jednak na chłodno, z przebiegu całego meczu Podbeskidzie miało sporo sytuacji, więc remis jest finalnie sprawiedliwym wynikiem.

Nie obawiasz się, że strata tych dwóch punktów, a zwłaszcza gola w takich okolicznościach będzie miał negatywny wpływ na mentalność drużyny w kolejnych meczach? Jak zareagował trener tuż po zejściu do szatni?

W szatni siedzieliśmy w milczeniu, gdy wszedł trener powiedział, że nie chce widzieć spuszczonych głów, że powinniśmy czuć się zwycięzcami i po takim spotkaniu wracać do domów z podniesionymi głowami. Dobrze to na nas podziałało, dało impuls do dalszej pracy. Myślę, że w następnym meczu zrobimy wszystko, aby tym razem trzy punkty dopisać do naszego konta.

Przez pierwsze 15-20 minut trudno było wam wyjść z własnej połowy. Podbeskidzie zaskoczyło was wysokim pressingiem czy po prostu sami zaczęliście niemrawo?

Słabo weszliśmy w ten mecz. Mieliśmy kilka złych kontaktów z piłką, parę niedokładności przy wyprowadzeniu. Podbeskidzie się napędzało. Może mieli taki plan, by od początku zaatakować, bo przez pierwsze minuty nie potrafiliśmy wyjść z naszej połowy. Grali szybko, na jeden kontakt, dośrodkowania były non stop. Rzuty rożne, rzuty wolne – nie mogliśmy się z tego uwolnić. Próbowaliśmy wyjść z kontratakiem, ale nasze podania nie dochodziły do napastnika. Te pierwsze minuty były ciężkie, ale udało nam się je przetrzymać bez strat. Po 20 minutach uspokoiliśmy grę, a Podbeskidzie opadło z sił i mecz się powoli wyrównywał.

W drugiej połowie gra GKS-u wyglądała już znaczenie lepiej. Wejście Emila Thiakane pobudziło wasze zapędy ofensywne. Bartosz Biel po meczu z Chojniczanką powiedział, że nie przypomina sobie, abyście wcześniej stwarzali aż tyle sytuacji podbramkowych w jednym spotkaniu. Odkąd drużynę przejął trener Węglewski na waszą grę patrzy się z ogromną przyjemnością. Taki jest przynajmniej mój odbiór. A jak to wygląda z twojej perspektywy?

Na pewno zgodzę się ze słowami Bartka, bo stwarzamy sobie więcej sytuacji, gramy odważniej z przodu. Staramy się założyć pressing już na połowie przeciwnika i odbierać piłki jak najwyżej, by mieć krótszy dystans do bramki. Jesteśmy uczulani na to, by po odbiorze grać pierwszą piłkę jak najszybciej do przodu, by nie hamować gry. Dostajesz piłkę, od razu zagrywasz do najbardziej wysuniętego zawodnika z przodu. Myślę, że to jest głównym czynnikiem zmiany, o której mówisz. W II lidze graliśmy w ten sposób, że broniliśmy się głównie na własnej połowie. To też był jakiś plan, który finalnie przyniósł efekt w postaci awansu. W I lidze takie granie nie przynosiło już tylu punktów, dlatego już z trenerem Derbinem w trakcie przygotowań do rundy trenowaliśmy wysoki pressing, a trener Węglewski postanowił to kontynuować dodając kilka drobnych zmian od siebie. To przynosi efekty, bo jak widać mamy dużo sytuacji w każdym meczu. Wyniki mówią same za siebie.

Niewiele brakowało a sam zdobyłbyś bramkę otwierającą wynik.

Trochę przypadkowo piłka spadła mi pod nogi, ale jak już się tam znalazłem – a przecież nie pojawiam się w tej strefie boiska zbyt często – postanowiłem uderzyć i rzeczywiście zabrakło bardzo niewiele.

To był trzeci mecz bez Marcina Grolika w bloku defensywnym. Chyba dość szybko udało wam się przearanżować formację obronną i zatuszować jego brak?

Wiadomo, że odejście Marcina było bolesną stratą, ale jakoś udało nam się załatać tę dziurę. „Koło” [Michał Kołodziejski – przyp. red.] bardzo dobrze go zastąpił. Zresztą już wcześniej grał na stoperze w parze z Marcinem czy z Mariuszem Magierą. Wierzę, że jeśli nie będzie żadnych absencji kartkowych i urazów z ich strony, to środek obrony w tym układzie personalnym mamy równie solidny, co z Marcinem w składzie.

Gracie teraz co trzy, cztery dni. Podróże, wyjazdy, tempo dość szybkie. Czujecie zmęczenie intensywnym sezonem?

To dosyć niespotykana sytuacja, bo z wiadomych powodów musimy nadrobić stracony czas. Gramy mecze co trzy dni, więc czasu na normalny cykl treningowy jest tak naprawdę niewiele. Większość to rozruchy, taktyczne zajęcia pod konkretnego przeciwnika oraz stałe fragmenty gry. Taka intensywność spotkań ligowych powoduje, że nie ma sensu intensywniej trenować. Jesteśmy dobrze przygotowani motorycznie, w dodatku trener tak rotuje składem, by wszyscy byli w rytmie meczowym. Nie zaskoczy nas żadna sytuacja. Odpowiednio się regenerujemy po meczach, więc damy radę dograć tych pięć kolejek na wysokim poziomie.

W niedzielę kolejne ważne spotkanie. Gracie z zespołem, który po ostatnich porażkach zbliżył się do strefy spadkowej. Jaki to będzie mecz?

Myślę, że taki sam jak inne. W tabeli jest ogromny ścisk, ponieważ w tej lidze każdy może wygrać z każdym. Nie ma łatwych rywali i wszyscy o coś walczą. Nawet drużyna, która jest na 7. miejscu nie może być pewna utrzymania, ponieważ różnice punktowe są tak niewielkie. Myślę, że trzeba podejść do tego tak, by skupić się przede wszystkim na swojej grze. Zrobić wszystko, abyśmy to my byli drużyną przeważającą, która potrafi wykorzystać więcej sytuacji od przeciwnika. Każdy rywal się postawi, nie można lekceważyć nikogo. Należy wykonywać swoją robotę najlepiej, jak się potrafi. Wtedy możemy być spokojni o wynik.

Zerkasz na tabelę, na wyniki innych spotkań? Chojniczanka wygrała z Sandecją, a Chrobry w Sosnowcu…

Nie oszukujmy się, każdy śledzi tabelę. Trzeba wiedzieć, jakie mamy straty i ile punktów przewagi nad strefą spadkową. Choć to tylko statystyka. Ważne jest abyśmy w każdym meczu punktowali. Jeśli tak będzie to zapewnimy sobie utrzymanie. Wszystko zależy od nas.

W bełchatowskim środowisku dość szerokim echem odbiła się konferencja prezesa PGE, który zapowiedział pomoc finansową na rzecz akademii GKS-u Bełchatów. Rozmawialiście o tym w szatni, czy raczej zostawiacie to gdzieś z boku?

W tej chwili nie możemy zaprzątać sobie głowy tymi rzeczami. Meczów jest jeszcze tak dużo, że nie możemy sobie pozwolić na chwile dekoncentracji, spowodowanej wydarzeniami poza boiskowymi. Wiadomo, sytuacja w klubie jest trudna i każde tego typu informacje dają jakąś nadzieję na przyszłość. Gdyby jakieś środki finansowe rzeczywiście wpłynęły, mobilizacja wszystkich pracowników klubu byłaby jeszcze większa. Nie ma co ukrywać, GKS potrzebuje środków by przeżyć.