Autsajder czy już spadkowicz? Nieważne. Trzeba to wygrać! Zapowiedź meczu

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Co by było gdyby w sezonie 2006/07 GKS nie przegrał z Górnikiem Zabrze, który na finiszu o mało nie spadł z Ekstraklasy? „Brunatni” zostaliby mistrzami Polski! A jak zakończyłyby się rozgrywki 2012/13, gdyby górnicy nie stracili punktów z przedostatnim w tabeli Ruchem Chorzów? Utrzymaliby się w Ekstraklasie! Takich przykładów w historii było więcej. Wszystkie pozwalają postawić sprawdzoną tezę, że sukcesu końcowego nie osiąga się wygrywając (jedynie) z zespołami z czołówki, lecz właśnie z drużynami walczącymi o ligowy byt. I taki pojedynek – z „czerwoną latarnią ligi” –  czeka jutro podopiecznych Artura Derbina. Olimpia Elbląg – niby ostatni zespół w tabeli, ale lidera z Radomia potrafił na inaugurację wiosny pokonać. Bełchatowianie muszą więc podejść do rywala z szacunkiem, ale bez strachu. GKS obrał kurs na awans i musi się go trzymać. Niech z kolejnej przeszkody, jaką jest walcząca o utrzymanie ekipa „Związkowych”, uczyni swoją szansę na końcowy triumf. Do boju!

OPIS RYWALA

W maju 1945 r. z ludności napływającej do Elbląga, powstaje drużyna o nazwie MKS Syrena Elbląg. Nazwa klubu nie była przypadkowa, ponieważ większość członków nowej organizacji pochodziło ze zniszczonej, powojennej Warszawy. Drużyna Syreny jest uznawana za poprzedniczkę dzisiejszej Olimpii Elbląg, ponieważ jesienią 1945 r. występująca w klasie B elbląska Syrena, nie dotrwała do końca rozgrywek, co było spowodowane trudnościami organizacyjnymi, w związku z czym wraz z początkiem 1946 r. zespół przyjął nazwę „Stocznia”, a potem Olimpia. Pod tą nazwą, po wielu, wielu latach, osiągnął największe sukcesy. Złotym okresem klubu, który do dzisiaj wspominany jest przez sympatyków żółto-biało-niebieskich, były lata osiemdziesiąte XX wieku. Wcześniej jednak piłkarska Polska szerzej o Olimpii usłyszała w roku 1966, kiedy to w 1/16 Pucharu Polski ówczesny III-ligowiec zmierzył się z renomowaną Legią Warszawa, ulegając jej (0:2). W roku 1974 przed Olimpią pojawiła się szansa awansu do II ligi. Elblążanie przegrali jednak baraże. Dwa lata później w roku 1976, pod wodzą późniejszego selekcjonera reprezentacji Wojciecha Łazarka, klub awansował do II ligi, gdzie grał tylko jeden sezon i spadł do III ligi, w której pozostał przez kolejne cztery sezony. W pierwszym sezonie występów na II-go ligowych boiskach udało się zawodnikom odnieść kolejny sukces. W meczu 1/16 Pucharu Polski elbląska Olimpia wygrała po dogrywce z I-ligowym ROW Rybnik (1:0). Tym samym klub odniósł największy sukces w tych rozgrywkach, awansując do 1/8 finału. Do dziś nie udało się elblążanom powtórzyć tego wyniku. W następnym spotkaniu PP los zetknął „Związkowych” z Wisłą Kraków. Znakomicie radząca sobie na I-ligowych boiskach Wisła, pokonała elbląskiego drugoligowca dopiero po dogrywce (1:0). Okres lat 70. był preludium do kolejnej dekady, dekady w której Olimpia świętowała największe sukcesy. Z ośmiu sezonów w historii, spędzonych w II lidze, na lata 80. przypada sześć. Dlatego też kibice klubu nazywają ten czas „Złotym okresem Olimpii”. Przez całe sześć sezonów drużyna zajmowała miejsca między środkiem, a końcem ligowej tabeli. Epizody w III lidze, szybko kończyły się powrotem na zaplecze Ekstraklasy. Później w wyniku licznych reorganizacji, problemów finansowych i nieumiejętnego zarządzania klubem, wiosną 1997 r. drużynę wycofano z rozgrywek III ligi. Olimpia na szczebel centralny powróciła dopiero wiosną 2011 r., kiedy to pod wodzą trenera Jarosława Araszkiewicza wygrała rozgrywki grupy wschodniej II ligi i awansowała na zaplecze Ekstraklasy. Mimo wzmocnienia zespołu kilkoma zawodnikami z ekstraklasową przeszłością, m.in. Bartoszem Iwanem, Mariuszem Muszalikiem, Grzegorzem Szamotulskim czy… Bartłomiejem Bartosiakiem, Olimpia zajęła ostatnie miejsce w tabeli i spadła do II ligi, a po dwóch kolejnych sezonach wylądowała na czwartym poziomie rozgrywkowym. Po kilku nieudanych próbach powrotu (przynajmniej) do II ligi, w czerwcu 2016 r. zespół prowadzony przez Adama Borosa, zwyciężył w barażach Motor Lublin i awansował na trzeci poziom rozgrywkowy, w którym występuje do dzisiaj. Po zajęciu odpowiednio piątego (2016/17) i szóstego (2017/18) miejsca w II lidze, dzisiejsza sytuacja „Związkowych” jest najgorsza od lat. Zespół prowadzony przez byłego wieloletniego piłkarza GKS-u Bełchatów Adama Noconia jest obecnie na samym dnie tabeli. 21 punktów zdobytych w 22 meczach i tylko 17 strzelonych goli powoduje, że teraz dla Olimpii każdy mecz będzie „o życie”. Trzy pierwsze mecze rundy wiosennej przyniosły im cztery punkty, co wlało trochę optymizmu w serca kibiców. Zwycięstwo na inaugurację z liderującym dotąd Radomiakiem (2:1) udowodniło, że Olimpii nie wolno lekceważyć.

HISTORIA SPOTKAŃ

Do pierwszego pojedynku z Olimpią doszło 31 października 1987 r. w 13. kolejce ówczesnej II ligi (dzisiejszej I ligi), kiedy to GKS debiutował na drugim poziomie rozgrywkowym. Bełchatowianie wejście w sezon mieli bolesne, ponieważ do pojedynku w Elblągu wygrali zaledwie jeden mecz, pięć zremisowali i doznali sześciu porażek. Bilans Olimpii był niewiele lepszy (dwa zwycięstwa, pięć remisów i pięć porażek), więc obie ekipy liczyły na przełamanie. Mecz nie był porywającym widowiskiem, a prawdziwe emocje zaczęły się dopiero w końcówce. W 72. minucie prowadzenie dla „Brunatnych” zdobył Wiesław Mak, a pięć minut później stan meczu wyrównał Maciej Szeląg i premierowe spotkanie zakończyło się remisem. Warto wspomnieć, że w zespole GKS-u występowali wówczas m.in. bramkarz Wiesław Surlit (mistrz Polski z Szombierkami Bytom z 1980 r.), Krzysztof Surlit (dwukrotny mistrz oraz trzykrotny wicemistrz Polski w barwach Widzewa Łódź) czy Zbigniew Karbownik (późniejszy kierownik drużyny). Z kolei barw Olimpii bronił m.in. niedawny trener elblążan Adam Boros, który zdobył jedyną bramkę w wiosennym pojedynku obu zespołów – już w pierwszych kilkudziesięciu sekundach po rozpoczęciu meczu, nie dając szans bramkarzowi GKS-u, Andrzejowi Woźniakowi. 5 czerwca 1988 r. „Związkowi” zwyciężyli przy Sportowej podopiecznych Jana Stępczaka (1:0), co i tak nie ustrzegło ich przed degradacją do III ligi. „Brunatni” pozostali na zapleczu Ekstraklasy dzięki wygranej w barażu z Błękitnymi Kielce.

Do trzeciego starcia doszło trzy lata później w kończącym rundę jesienną II ligi sezonu 1991/92 meczu przy S3. 10 listopada 1991 r. zespół „Brunatnych” rozbił Olimpię (4:0), zacierając w ten sposób negatywne wrażenia kibiców po słabym finiszu tamtej rundy. Dzięki wprowadzonym przez Janusza Koterwę zmianom w ustawieniu zespołu, GKS zagrał nad wyraz skutecznie. Znakomicie spisywała się para Wiesław Mak – Jacek Berensztajn, która już do przerwy zaaplikowała gościom trzy bramki. Czwartego gola dołożył na początku drugiej połowy Piotr Leszczuk i w ten sposób „Brunatni” odnieśli najwyższe zwycięstwo nad ekipą z Elbląga w historii. Rewanż rozegrany został 20 czerwca 1992 r. i choć bełchatowianie byli lepsi, ponownie dała o sobie znać nieskuteczność napastników GKS-u. Sprawdziło się powiedzenie, że „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”. W 39. minucie grający w ataku „Brunatnych” Leszczuk nie trafił do pustej bramki, a kontratak gospodarzy zakończył się skutecznym strzałem, po którym bramkarz górników Marek Pochopień (na zdjęciu poniżej) skapitulował. Zła sytuacja finansowa Olimpii w tamtym sezonie spowodowała drastyczny spadek widzów na meczach w Elblągu i ostatecznie degradację drużyny do III ligi. Od tamtej pory, przez długie lata, druga liga będzie jedynie marzeniem dla elbląskich kibiców, których na ostatnim meczu z GKS-em pojawiło się zaledwie… 63!

Krótko po spadku z II ligi w 1992 roku zmieniono nazwę klubu z Olimpia na Polonia, ale elbląscy kibice nie akceptowali tej nazwy. Przez kolejną dekadę, kiedy GKS Bełchatów balansował pomiędzy Ekstraklasą, a dzisiejszą I ligą, Olimpia sięgnęła dna. Doszło nawet do tego, że wiosną 1997 r. drużynę wycofano z rozgrywek III ligi. Wówczas w 130-tysięcznym mieście istnienie piłki nożnej stanęło pod znakiem zapytania. Nadzieja na lepsze jutro dla Olimpii pojawiła się na początku Millenium wraz z rozpoczęciem pracy w klubie grającego trenera rodem z Elbląga, Adama Fedoruka. To właśnie pod jego wodzą ówczesna Polonia Elbląg pokonała w I rundzie Pucharu Polski zespół „Brunatnych” (2:1), a miało to miejsce 19 września 2001 r. Ten mecz jednak nigdy nie był zaliczany do oficjalnego bilansu pojedynków Olimpii z GKS, ponieważ klub z Elbląga funkcjonował pod inną nazwą. Ciekawostką pozostaje jednak eksperymentalny skład, w jakim bełchatowianie przystępowali do tego pojedynku. Dla takich piłkarzy jak Tadeusz Kieruzel, Przemysław Karpiński, Dominik Banaszczyk czy Grzegorz Krukiewicz, był to jedyny występ w pierwszej drużynie GKS-u. A żeby było jeszcze ciekawiej, warto nadmienić iż w koszulce GieKSy pełne 90 minut rozegrał niedawny prezes klubu, Waldemar Sokół, wówczas 27-letni napastnik. Trzy lata później górnicy wzięli srogi rewanż na Polonii/Olimpii i zwyciężyli na stadionie przy ul. Agrykoli aż (5:0) po bramkach Janusza Jelonkowskiego, Dariusza Pawlusińskiego, Marcina Chmiesta i dwóch trafieniach Roberta Kolendowicza, którzy pokonali uczestnika ostatniego Mundialu w Rosji, Bartosza Białkowskiego, wychowanka elbląskiego klubu. Tamto spotkanie również nie wlicza się do statystyk.

Od 15 października 2004 roku elbląski klub ponownie zaczął używać nazwy Olimpia. Pod presją i w wyniku działań kibiców, działacze zdecydowali się na powrót do jedynej uznawanej, historycznej nazwy. Jednak dopiero 12 lat później los skrzyżował drogi GKS-u i Olimpii ponownie. 3 września 2016 r. w 7. kolejce II ligi, „Brunatni” jako spadkowicz z zaplecza Ekstraklasy, gościli u siebie beniaminka II ligi z Elbląga. Spotkanie rozpoczęło się od szybkiego ciosu zadanego przez Artura Lenartowskiego, który ładnym strzałem z rzutu wolnego dał górnikom prowadzenie i tak wspominał tamtą sytuację:„Razem z Patrykiem Rachwałem byliśmy niezdecydowani kto ma strzelać. Przeważnie jest tak, że ja biorę piłkę, jestem pewny i strzelam, a tutaj było bodajże z trzy razy, że pytamy się:
– Strzelasz?
– Nie.
– Ty?
– Ja?
– Ty?
To jest w tym wszystkim czasami dziwne. Powinno być tak, że ja stawiam piłkę, strzelam, jestem zdecydowany, a tutaj było odwrotnie. „Rambo” miał uderzać i mówi, może ty chcesz? Ja mówię może ty? No spróbuj ty, no dobra to spróbuję ja. I wpadło”

Radość w obozie GKS-u nie trwała jednak długo, ponieważ kilka minut później wyrównał późniejszy król strzelców, a także piłkarz „Brunatnych” Łukasz Pietroń, a tuż przed przerwą prowadzenie dla gości uzyskał Anton Kołosow. Ostatecznie mecz zakończył się remisem, a wynik (2:2) ustalił Dawid Dzięgielewski. Wiosenny rewanż 1 kwietnia 2017 r. był popisem Agwana Papikjana, który już przed przerwą ustrzelił dublet. Po godzinie gry Olimpia zdobyła bramkę kontaktową po strzale Łukasza Pietronia z rzutu karnego, ale trzy punkty i tak pojechały do Bełchatowa. Sezon 2016/17 „Brunatni” zakończyli na 9. miejscu, co przy S3 przyjęto jako rozczarowanie, zaś Olimpii zabrakło bardzo niewiele by jako beniaminek II ligi, załapać się (zamiast Radomiaka) na miejsce barażowe.

W kolejnych rozgrywkach pierwszy mecz pomiędzy tymi drużynami rozegrano w Elblągu. 30 września 2017 r. w obecności 864 widzów przez długi czas utrzymywał się wynik bezbramkowy. GKS skupił się przede wszystkim nad zabezpieczeniem tyłów. Na domiar złego w 30. minucie stracił kontuzjowanego Adriana Klepczyńskiego, który w tamtym okresie był ważnym ogniwem górniczej defensywy. W jego miejsce pojawił się młody Filip Kendzia, który nie zapobiegł utracie bramki w przedłużonym czasie gry. Centrę z rzutu wolnego uderzeniem głową na gola zamienił były gracz GKS-u Bełchatów, Kamil Wenger. Futbolówka po rękach bramkarza Arkadiusza Moczadły znalazła się w siatce. Warto wspomnieć, że przez ostatnie dwadzieścia minut „Brunatni” musieli sobie radzić w dziesiątkę, po czerwonej kartce Michała Bierzały. Wiosną, już pod wodzą nowego trenera Artura Derbina, bełchatowianie rozpoczęli mecz z Olimpią bardzo obiecująco. 28 kwietnia 2018 r. pięć minut po godzinie 17-tej rozległo się na stadionie głośne „Jeeeeest!”. Bartłomiej Bartosiak do Piotra Giela i GKS obejmuje prowadzenie. Wygrać się nie udało, ponieważ złe wybicie piłki przez Pawła Lenarcika spowodowało, że Kołosow ustalił wynik meczu (1:1). Miny GieKaeSiaków tuż po spotkaniu mówiły wszystko – nie takiego rezultatu oczekiwali… Ten mecz, gole, a także wypowiedzi piłkarzy, możecie sobie przypomnieć poniżej:

Ostatnia – jak do tej pory – rywalizacja z Olimpią miała miejsce 1 września 2018 r. i był to szczególny mecz dla wszystkich elbląskich kibiców, ponieważ tego dnia na stadionie przy A8 zadebiutowało sztuczne oświetlenie. „Brunatni” nie zamierzali być jednak z tego powodu łaskawi dla gospodarzy i pokonali rywala (1:0) po bramce w końcówce autorstwa Damiana Michalskiego. W ten sposób zdobyli pierwszy wyjazdowy komplet punktów w bieżących rozgrywkach. Ogólnie w ponad 30-letniej historii bełchatowsko-elbląskich pojedynków, trzy zwycięstwa zanotował GKS, trzy razy mecze kończyły się remisem i trzykrotnie wygrywała Olimpia. Bramki 11:8 na korzyść „Brunatnych”.

SYTUACJA W GKS

W ostatnim meczu w Grudziądzu, żaden z zagrożonych giekaesiaków nie otrzymał żółtej kartki, nikt też nie zgłosił poważniejszego urazu. W związku z tym, sztab szkoleniowy miał w tym tygodniu do dyspozycji wszystkich zawodników z kadry plus bramkarza z drużyny występującej w CLJ U-18. Mikrocykl przed spotkaniem 25. kolejki składał się z czterech treningów, w którym zawodnicy szlifowali elementy techniczno-taktyczne oraz wytrzymałościowe. W niedzielnym pojedynku z ekipą Mariusza Pawlaka, oficjalnego debiutu w GKS doczekali się Viktor Putin i Artur Golański, którzy pojawili się na boisku w końcówce spotkania. Czy dostaną szansę również jutro?

CIEKAWOSTKI

W ekipie „Brunatnych” nie brakuje okazji do świętowania. Wczoraj 24. urodziny obchodził Paweł Lenarcik, dziś okrągłe 30. urodziny świętuje Marcin Grolik, a jutro 19. świeczek na torcie zdmuchnie Konrad Matuszewski. Najlepszym prezentem dla całej trójki byłoby zwycięstwo z Olimpią, o co z pewnością postarają się koledzy z boiska. My, szanownym Jubilatom życzymy wszystkiego najlepszego, pomyślności zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym.

Trener Olimpii Adam Nocoń przez sześć lat był piłkarzem GKS-u Bełchatów. Trafił do klubu po spadku z Ekstraklasy (1997 r.) i w debiucie zdobył gola w wygranym przez GKS meczu wyjazdowym z Wawelem Kraków (4:2). W biało-zielono-czarnych barwach rozegrał 120 spotkań, w których zdobył 11 goli. Po raz ostatni w koszulce GKS-u wystąpił 16 marca 2002 r. w przegranym spotkaniu z Hetmanem Zamość (1:4). Przez wiele lat był filarem górniczej defensywy.

GKS Bełchatów (obok Radomiaka) to drużyna z najmniejszą liczbą piłkarzy, którzy zaliczyli choćby minutę w rozgrywkach II ligi sezonu 2018/19. W obu zespołach wystąpiło do tej pory 22 zawodników. Z kolei najwięcej przewinęło się przez Górnika Łęczna (36), Olimpię Grudziądz (31), Widzew (30) i… Olimpię Elbląg (29).

Ostatni mecz z Olimpią Grudziądz był dla Marcin Ryszki 65. występem w barwach GKS-u Bełchatów. Z kolei Émile Thiakane rozegrał w niedzielę 55. mecz w koszulce „Brunatnych”. Gratulujemy i życzymy kolejnych udanych występów.

Pomimo sporej odległości dzielącej Bełchatów z Elblągiem (403 km), GKS z Olimpią nad wyraz często korzystały z usług piłkarzy, którzy w swoim sportowym życiu reprezentowali oba kluby. Byli to wspomniani wyżej Łukasz Pietroń (2017-18 w GKS, 2009-11 oraz 2014-17 w Olimpii), Kamil Wenger (2010-11 w GKS, od 2015 w Olimpii), Bartłomiej Bartosiak (sezon 2011/12 w Olimpii), a także Mateusz Jacak (2007-10 w GKS, jesienią 2011 w Olimpii), Jarosław Talik (jesień 1996 w GKS, 1990-92 i wiosna 2012 w Olimpii), Krzysztof Pilarz (2005-06 w GKS, jesień 2018 w Olimpii), Cezary Demianiuk (2015-16 w GKS, od lutego 2019 w Olimpii) (na zdjęciu poniżej)

PODSUMOWANIE

„Świadomość trudności, jakie napotykamy w realizacji swoich zamierzeń, jest już połową zwycięstwa” powiedział kiedyś pierwszy Prezydent USA, Jerzy Waszyngton. Dla GKS-u jutrzejsza „przeszkoda” z Elbląga będzie pierwszą z dziesięciu, jakie staną na drodze naszej drużyny do końca sezonu. Sytuacja wyjściowa podopiecznych Artura Derbina jest bardzo dobra, ponieważ na niespełna dwa miesiące przed końcem ligi, GKS zajmuje miejsce premiowane awansem. Runda wiosenna jest krótka i teraz każdy mecz będzie o wszystko. Atutem „Brunatnych” jest własny stadion, na którym punkty gubiło dwanaście z trzynastu drużyn, jakie gościły w tym sezonie przy S3. Walory Olimpii trzy tygodnie temu poznał mistrz jesieni – Radomiak. Jakim więc wynikiem zakończy się pojedynek, którego rozjemcą będzie Pan Marcin Kochanek z Opola? Przekonamy się jutro wieczorem. Oby ten wieczór był pomyślny dla GKS-u Bełchatów! Początek spotkania o godz. 17:00.