Poziom spotkania był raczej niski. Gdyby nie kontekst, czyli walka „Brunatnych” o awans, nie byłoby się czym ekscytować. GKS dopiero w ostatnich minutach nieco zaryzykował i postanowił przycisnąć Błękitnych. Najlepszą okazję zaprzepaścił w doliczonym czasie gry Przemek Zdybowicz i skończyło się bezbramkowym remisem. Ostatecznie korzystny rezultat z Torunia, zapewnił naszej drużynie upragniony awans, więc o stylu zaprezentowanym w Stargardzie nikt już raczej nie myślał. My jednak tradycyjnie, jak po każdym spotkaniu, postanowiliśmy ocenić grę podopiecznych Artura Derbina. Kogo można wyróżnić, a kto wspomnienia z meczu 34. kolejki będzie starał się wymazać? Poznajcie nasze oceny.
Paweł Lenarcik – 7 – po raz osiemnasty(!) w tym sezonie zachował czyste konto. W pierwszej połowie GKS nie stracił bramki tylko dzięki niemu. Już w 4. minucie po wrzutce z prawego skrzydła naszego bramkarza próbował pokonać Jakub Szrek. Bezskutecznie. W 29. minucie uderzenie Przemysława Brzeziańskiego zza pola karnego 24-latek także obronił. Po zmianie stron swojego gola szukał również Mateusz Kwiatkowski, lecz bramkowe konto Błękitnych wciąż było zerowe. Na szczególne uznanie zasługuje interwencja z 74. minuty, kiedy fenomenalnie wybił piłkę spod nóg rywala. Poza zabezpieczeniem bramki, golkiper „Brunatnych” neutralizował wszelkie dośrodkowania i dyrygował poczynaniami kolegów z obrony.
Mikołaj Grzelak – 6 – w defensywie solidny, w ofensywie (jak zawsze) bardzo aktywny. W 31. minucie posłał miękką wrzutkę do Mularczyka, któremu zabrakło niewiele by zmienić tor lotu piłki. Jego współpraca z Bartoszem Bielem układała się bardzo dobrze. Mimo dobrej drugiej połowy, trzeba przyznać, że w pierwszej części spotkania dał się kilka razy ograć. Konsekwencją tych przegranych pojedynków na skrzydle były groźne dośrodkowania w nasze pole karne. Na szczęście nie zakończyły się one golem dla miejscowych.
Damian Michalski – 6 – w pierwszej części spotkania miał problemy z upilnowaniem Piotra Kurbiela. Z biegiem czasu wyglądało to już lepiej, a nasz stoper tylko się nakręcał. Widać było, że swój ostatni mecz w barwach GKS-u chciał ukoronować zdobytym golem. Przy stałych fragmentach gry piłkarze Błękitnych mieli z nim spore problemy. Kilka minut po przerwie po dośrodkowaniu Artura Golańskiego z rzutu rożnego, wygrał walkę o piłkę, lecz niestety pomylił się nieznacznie i uderzył obok bramki. W 72. minucie zablokował groźne uderzenie Brzeziańskiego. Wisienką na torcie było jego znakomite zgranie do Zdybowicza w 90. minucie, którego młody napastnik nie potrafił zamienić na gola.
Marcin Grolik – 6 – nie odstawiał nogi, notując kolejny dobry mecz. Podobnie jak Michalski, na początku miał problemy z upilnowaniem szybko przemieszczających się rywali. Z upływem czasu jego gra nabierała jednak rumieńców, a piłkarze Błękitnych mieli coraz mniej miejsca. Walczył w powietrzu, przecinał akcje rywali, a kiedy była taka potrzeba ruszał do przodu. W 43. minucie był bardzo blisko strzelenia bramki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Idealnie uderzał z woleja czym sprawił ogromne problemy Rzepeckiemu.
Mateusz Szymorek – 5 – momentami chaotyczny i nie tak aktywny z przodu jak Mikołaj Grzelak. Zagrał poprawny mecz, ale nic poza tym. Mniej angażował się w akcjach oskrzydlających niż we wcześniejszych spotkaniach. Przy rzutach rożnych zostawał na środku boiska i dobrze, ponieważ zapobiegał w ten sposób kontratakom Błękitnych. W samej końcówce napomniany żółtą kartką za brzydki faul na swoim imienniku – Kwiatkowskim.
Paweł Czajkowski – 5 – w pierwszej połowie jakby wycofany, przez co piłkarze ze Stargardu zdominowali środek pola. W drugiej części gry, kiedy GKS zaczął dominować, również gra Pawła wyglądała znacznie lepiej. W 81. minucie po podaniu Mikołaja Grzelaka, stanął przed szansą pokonania bramkarza, jednakże Marcin Rzepecki złapał piłkę. Warto wspomnieć o jego grze w destrukcji. Sporo pomagał z tyłu, rozbijając ataki Błękitnych
Artur Golański – 5 – nie był to tak widowiskowy i dobry występ jak w poprzedniej kolejce z Widzewem. Mimo to wspólnie z Pawłem Czajkowskim dobrze się uzupełniali. Starał się, choć nie za wiele mu wychodziło. Na plus bite przez niego stałe fragmenty gry, które stwarzały sporo zagrożenia i niepokoju pod bramką Stargardu. Na minus żółta kartka z 56. minuty za przewinienie na połowie Błękitnych.
Bartosz Biel – 5 – wygrywał sporo pojedynków i szarpał na skrzydle, niestety niewiele z tego wynikało. Na pewno dobrze czuł się w grze kombinacyjnej, przyczyniając się do tego, że GKS w drugiej połowie dobrze funkcjonował jako kolektyw. W 31. minucie powalczył o piłkę i wycofał ją do Mikołaja Grzelaka, który z kolei zagrał do „Mulara”. Mało brakowało a ta sytuacja – zapoczątkowana przez „Bielika” – zakończyłaby się bramką. Gasł z każdą minutą, nie będąc oszczędzanym przez przeciwników. Zszedł z boiska w 86. minucie, wyraźnie utykając.
Patryk Mularczyk – 6 – jak zwykle kreatywny, do czego zdążył nas już przyzwyczaić. Większość akcji GKS-u przechodziła przez niego. W 31. minucie po centrze Mikołaja Grzelaka był blisko pokonania bramkarza. Przez całe spotkanie szukał luk w formacji obronnej gospodarzy i posyłał prostopadłe podania do kolegów. W 53. minucie uruchomił na skrzydle Putina, który próbował mu odegrać, jednakże zrobił to niedokładnie. Kilkanaście minut później po centrze Bartosiaka, mógł zdobyć bramkę, lecz jego strzał głową przeleciał nad bramką miejscowych. W 83. minucie uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego, a jego dokładny i mocny strzał wyłapał skoncentrowany tego dnia Rzepecki.
Viktor Putin – 5 – ciągle szukający gry i stosunkowo aktywny. Widać było, że pozyskanemu zimą z Wisły Sandomierz zawodnikowi naprawdę się chce. W 18. minucie wygrał pojedynek na skrzydle i dośrodkował, lecz nikt nie przeciął tego podania. Jeszcze przed przerwą w sporym zamieszaniu próbował dobić strzał Grolika, jednakże jego uderzenie zostało zablokowane. Na początku drugiej połowy ciekawie rozegrał akcję z Patrykiem Mularczykiem. Niestety zabrakło dokładnego podania Ukraińca w pole karne. Aktywny do pewnego momentu, w 72. minucie zmieniony przez Huberta Tylca.
Bartłomiej Bartosiak – 5 – nie był to oczywiście tak spektakularny występ jak ten z Widzewem, aczkolwiek gracze Błękitnych byli bardzo uczuleni na naszego kapitana i nie odstępowali go na krok. Trudno było mu dojść do sytuacji bramkowej. W 75. minucie dośrodkował z rzutu wolnego na głowę „Mulara”, któremu nie udało się trafić w bramkę. W ostatnich minutach w ogromnym zamieszaniu i niepewnej interwencji Rzepeckiego, stanął przed szansą na zdobycie gola, jednakże nie udało mu się wepchnąć piłki do bramki stargardzian.
Z ławki rezerwowych weszli:
Hubert Tylec i Przemysław Zdybowicz – bez oceny, ponieważ grali zbyt krótko. Obaj stanęli jednak przed szansą zapisania się w protokole: Tylec mógł zdobyć gola w 81. minucie po wstrzeleniu z obrzeży pola karnego. Zapolował na futbolówkę, którą sprzątnął mu sprzed nosa Mariusz Rzepecki. Z kolei strzał Zdybowicza z pięciu metrów trafił prosto w bramkarza Błękitnych. Zaspali obrońcy ze Stargardu i mogli zostać za to surowo ukarani.