Artur Derbin: Stracona bramka nas nie zdołowała

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

– Różnie ten mecz mógł się skończyć. Natomiast drużynie należą się ogromne słowa uznania, że ta bramka w żaden sposób nas nie zdołowała. Wręcz przeciwnie, odpowiednio na to zareagowaliśmy i mocno pracowaliśmy na to, żeby zdobyć bramkę wyrównującą – w taki sposób trener GKS-u skomentował remis w Jastrzębiu-Zdroju.

Artur Derbin (GKS Bełchatów): Dzisiaj mamy jeden punkt. Nie powiem, że tylko jeden, ale punkt który kosztował nas dużo zdrowia. Jeśli chodzi o pierwszą połowę to mogę powiedzieć, że tak sobie układaliśmy tę grę, żebyśmy byli mocno skupieni w defensywie. Można powiedzieć, że w tym okresie gry przeciwnik nie stworzył sobie dogodnych sytuacji. My straszyliśmy atakiem szybkim. W drugiej części gry sprokurowaliśmy rzut karny. Od tego momentu gra się zaostrzyła z jednej i drugiej strony. Mecz zrobił się żywy, otworzył się zdecydowanie. Były sytuacje z obu stron. Różnie ten mecz mógł się skończyć. Natomiast drużynie należą się ogromne słowa uznania, że ta bramka w żaden sposób nas nie zdołowała. Wręcz przeciwnie, odpowiednio na to zareagowaliśmy i mocno pracowaliśmy na to, żeby zdobyć bramkę wyrównującą. Wielkie podziękowania i gratulacje dla zespołu.

Jarosław Skrobacz (GKS Jastrzębie): Trudno nie zgodzić się z trenerem Derbinem i z oceną tego spotkania. Rzeczywiście pierwsza połowa, tak jak trener drużyny przeciwnej może być zadowolony, tak my delikatnie mówiąc, byliśmy na siebie bardzo źli w szatni. Nasze reakcje zmierzały ku temu, żeby poprawić jakość gry w drugiej połowie. Myślę, że ogromną naszą bolączką w tej części spotkania było to, że nie potrafiliśmy z tych bocznych sektorów dokładnie dośrodkować. Piłki trafiały albo w ręce bramkarza, albo w pierwszego obrońcę co tylko nakręcało gości i doprowadzało do tego, że narażaliśmy się na kontrataki. Trzeba był gonić po 50-60 metrów na pełnej szybkości, żeby nie stracić bramki. To był taki moment, który nas bardzo irytował. Druga połowa wyglądała już inaczej. Podejmowaliśmy więcej ryzyka, wchodziliśmy w pojedynki jeden na jeden. Na pewno ubolewamy, że nie dowieźliśmy tego 1:0 do końca, ale to zwykle tak bywa. Przeciwnik też chciał grać, dążył do tego, żeby tę bramkę strzelić. Jedyne czego można żałować, to tej sytuacji meczowej Adama Żaka, w której bramkarz gości kapitalnie wybronił i skończyło się 1:1.