Ciężki plecak odpowiedzialności. Oceny po porażce z Motorem

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Po chłodnej analizie meczu z Motorem, zakończonym porażką 0:4, nasuwają się trzy podstawowe pytania. Primo! Dlaczego GKS po raz czwarty (w siedmiu kolejkach) traci bramkę w pierwszym kwadransie spotkania? Secundo! Co jest powodem nieskuteczności w ataku? Tertio! Który z zawodników ponosi największą odpowiedzialność za wynik sobotniej potyczki? Odpowiedzi szukaliśmy w pomeczowych ocenach.

Oceny przyznawane są w skali od 1 (najgorszy) do 10 (najlepszy):

Kewin Komar2 – drugi raz w tym sezonie w przeciągu dziewięćdziesięciu minut czterokrotnie wyciągał piłkę z siatki. Fakt, całkowitej winy za stracone bramki nie ponosi, choć od golkipera wymaga się jednak aby coś w meczu obronił. I zaczęło się dobrze, od udanej interwencji z 5. minuty po lekkim strzale Michała Fidziukiewicza. Później była jeszcze efektowna parada po uderzeniach Cezarego Polaka w 52. i Fidziukiewicza w 55. minucie. I to wszystko… Analiza strat wykazała, że np. przy pierwszym golu Piotra Ceglarza, Kewin dość kurczowo trzymał się linii bramkowej, podobnie zachowując się przy czwartej bramce, autorstwa Macieja Firleja, kiedy najpierw wykonał krok do przodu, po czym się cofnął i nie był już w stanie dopaść do lecącej w stronę bramki piłki. Przy dwóch trafieniach Fidziukiewicza był bez szans.

Mateusz Gancarczyk1 – pierwszy gol dla rywala w dużej mierze obciąża jego konto. Dał się zaskoczyć wybiegającemu zza jego pleców Ceglarzowi, który dostawiając stopę skutecznie „zamknął” akcję miejscowych. Nie był tak widoczny w akcjach oskrzydlających, jak przed tygodniem w starciu z Pogonią. Jak już postanowił ruszyć z piłką do przodu to albo niecelnie podawał (jak np. w 9. minucie do Warneckiego), albo był wypychany za linię boczną przez walczącego po jego stronie Ceglarza. To zdecydowanie nie był jego dzień, bowiem popełniał błędy, które ostatnio mu się nie zdarzały. Z piłkarza wyróżnionego nominacją do „jedenastki kolejki”, w tydzień został członkiem najbardziej dziurawej obrony weekendu. W 72. minucie zastąpił go Michał Graczyk.

Kajetan Kunka2 – momentami toczył zwycięskie boje (o piłkę lub teren) z rosłym Fidziukiewiczem, lecz przy końcowym stanie 0:4 nie ma to większego znaczenia. Raz, tuż po rozpoczęciu drugiej połowy przy stałym fragmencie gry dla GKS-u, potrafił wywalczyć sobie miejsce w pojedynku z Pawłem Moskwikiem, choć finalnie – zdaniem sędziego – faulował. Przy drugim golu dla miejscowych był biernym obserwatorem, najpierw zgrania piłki głową przez Tomasza Swędrowskiego, a następnie efektownej przewrotki Fidziukiewicza. W samej końcówce przegrał pojedynek „bark w bark” z rozpędzonym Maciejem Firlejem, lecz chwilę później naprawił swój błąd blokując jego strzał z bliskiej odległości.

Martin Klabník1 – w 13. minucie nie był w stanie przeciąć dośrodkowania, po którym padł pierwszy gol dla Motoru. Przez większą część pierwszej połowy niemalże niewidoczny. Dopiero w 45. minucie zaznaczył swój udział w meczu, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Artura Golańskiego będąc odwróconym tyłem do bramki oddał strzał głową. Na nasze nieszczęście w sam środek, gdzie stał czujny Sebastian Madejski. Po zmianie stron nacierający na bramkę GKS-u rywale zmusili go do błędów. Najpierw w 63. minucie Brazylijczyk Vitinho, wiedząc, że za jego plecami czeka już Fidziukiewicz oszukał doświadczonego obrońcę „Brunatnych” przepuszczając piłkę za plecy, a w 86. minucie Maciej Firlej, z którym nasz defensor przegrał główkowy pojedynek. Choć w tym wypadku „współudział” przy golu można dopisać Szymonowi Sołtysińskiemu, który pozostając w parterze niejako opóźnił reakcję Klabníka. Z pozytywów: przecięty centrostrzał z 77. minuty oraz uderzenie z rzutu wolnego w doliczonym czasie gry, które po odbiciu od muru dało górnikom rzut rożny. Mizernie, porównując dyspozycję Martina w poprzednich spotkaniach.

Mateusz Szymorek1 – to przede wszystkim jego stroną sunęły ataki gospodarzy. Niestety „maczał palce” przy straconych bramkach. Przy golu na 1:0 dopuścił do dośrodkowania, przy 2:0 przegrał powietrzny pojedynek z Tomaszem Swędrowskim, przy 3:0 kompletnie odpuścił wbiegającego w pole karne Fidziukiewicza… Dramatyczny występ kapitana…

Marcin Ryszka4 – początek miał obiecujący, ale szybko stracona bramka i jemu podcięła nieco skrzydła. Próbował rozgrywać do przodu, potrafił utrzymać się przy piłce – nawet z przeciwnikiem „na plecach”. Zanotował też kilka udanych przechwytów, a jego odbiór z 50. minuty otworzył drogę do bramki Damianowi Warneckiemu. Walczył, biegał i był promykiem dającym nadzieję na coś dobrego w gąszczu błędów, słabości i potknięć jego kolegów z drużyny.

Waldemar Gancarczyk3 – w pierwszej połowie udało mu się oddać celny strzał na bramkę Madejskiego. Robił co mógł, by jakoś poskładać dziesięć biało-zielono-czarnych puzzli rozrzuconych bezładnie na boisku Areny Lublin, lecz z marnym skutkiem. Dosyć sztywno wyprowadzał piłkę, nie ustrzegł się błędów i przynajmniej dwa razy w przypływie frustracji faulował rywali. W 72. minucie usiadł na ławce rezerwowych, ustępując miejsca Mikołajowi Grzelakowi.

Artur Golański3 – mógł w 15. minucie – po błędzie lubelskiego bramkarza – doprowadzić do wyrównania. Tak się jednak nie stało, ponieważ pierwszą próbę lobowania Madejski obronił, a poprawkę powstrzymali obrońcy. W 56. minucie po wyrzucie z autu przyjął piłkę na klatkę piersiową i bez zastanowienia przymierzył soczyście w długi róg. Niestety pomylił się o jakieś pół metra. Fragmentami ginął z boiskowego radaru, będąc jakby nieobecnym. Tuż przed przerwą ukarany został żółtą kartką po dość ostrym potraktowaniu Swędrowskiego. Po godzinie gry opuścił plac, a w jego miejsce trener Rachwał wpuścił młodego Bielkę.

Damian Warnecki3 – aktywny, waleczny, lecz w kilku sytuacjach bardzo niedokładny. Odważnie wchodził w dryblingi z piłkarzami Motoru, choć sporo tych akcji przegrywał. Na początku drugiej połowy miał dwie znakomite okazje strzeleckie, które mogły odmienić losy meczu. Najpierw przebojem wdarł się w pole karne gospodarzy, zostawiając za sobą osłupiałych obrońców, lecz finalnie pojedynek z bramkarzem przegrał. W 50. minucie otrzymał podanie od Sołtysińskiego, „położył” na ziemi Moskiwka, ale i tym razem górą był golkiper miejscowych. Trzy minuty później nieudanie próbował przeszkodzić Fidziukiewiczowi w przewrotce, a po godzinie gry zszedł z boiska, zmieniony przez Kamila Mizerę.

Dawid Flaszka1 – przeszedł obok meczu niczym zabłąkany kibic, szukający swojego miejsca na trybunie. Nie wykreował żadnej poważnej sytuacji podbramkowej. W 59. minucie bezpardonowo wyciął Vitinho, za co mógł wylecieć z boiska. Sędzia się jednak ulitował i pokazał mu jedynie żółty kartonik. Chwilę później wszedł za niego Łukasz Wroński, który przez pół godziny zrobił więcej niż Dawid przez godzinę.

Szymon Sołtysiński3 – na tle większości kolegów nad wyraz aktywny. To on w 15. minucie sprowokował Madejskiego do błędu, naciskając go do samego końca. Również w 33. minucie dzięki swojej ambicji i nieustępliwości odebrał piłkę przed „szesnastką” Motoru, lecz ta akcja nie zakończyła się strzałem. Postawił też stempel przy dwóch sytuacjach Warneckiego, choć jego częste próby wymuszenia fauli w kontakcie z przeciwnikiem były dość irytujące. Cieniem na jego występie kładzie się zachowanie przy czwartym golu dla Motoru, kiedy nie wyskoczył do dośrodkowania.

Z ławki rezerwowych weszli:

Łukasz Wroński 3 – od pierwszych chwil kiedy tylko pojawił się na boisku wykazywał się dobrym przeglądem pola. W 65. minucie oddał strzał, który zablokowali obrońcy, a w samej końcówce to po faulu na nim Martin Klabník stanął przed szansą na zdobycie z rzutu wolnego bramki honorowej.

Kamil Mizera i Adrian Bielka 2 – starali się wywierać presję na obrońcach, podejmowali próby indywidualnych pojedynków, lecz w żaden sposób nie wpłynęli na losy spotkania.

Mikołaj Grzelak, Michał Graczyk – grali za krótko, by ich oceniać.