Mikołaj Grzelak: Nie poddajemy się

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Po meczu z Widzewem II  Łódź (0:0) swoimi spostrzeżeniami podzielił się Mikołaj Grzelak.

Mikołaj Grzelak (GKS Bełchatów): Przyjeżdżając tutaj mieliśmy jeden cel: pokonać rezerwy Widzewa i przeskoczyć ich w tabeli. Niestety to nam się nie udało i jest niedosyt. W szatni czuć to wyraźnie. Na pewno się jednak nie poddamy i te piętnaście kolejek daje nam nadzieję. Trzeba wszystko wygrać i liczyć, że Widzew pogubi punkty.

– Widzew nas nie zaskoczył. Mieliśmy dwa tygodnie na to, żeby się przygotować, dlatego ta krótka gra od tyłu była w naszych założeniach. Wiedzieliśmy, jak zawodnicy Widzewa zachowują się w defensywie i ofensywie, jak się przesuwają na boisku i mieliśmy taki, a nie inny plan na mecz. Oczywiście chcielibyśmy być więcej przy piłce, ale wiedzieliśmy, że czasem tak mecz się układa, że w drugiej połowie, grając cierpliwie zdarzą się dwie, trzy sytuacje do zdobycia gola i trzeba jedną wykorzystać i wygrać mecz. Niestety nam się to dzisiaj nie udało, ale teraz głowy do góry i gramy dalej.

– Wiedzieliśmy, że wygrana tutaj mogła podnieść morale w szatni i na te piętnaście kolejek dać mocnego kopa. W szatni jednak mówiliśmy sobie, że to nie jest mecz o mistrzostwo świata i nawet jak przegramy czy zremisujemy to nic się nie kończy. Wszyscy byli świadomi, że musimy się o wiele lepiej zaprezentować niż w ostatnim meczu z Widzewem II i myślę, że to nam się udało.

Co do mojej pozycji na boisku, środkowego pomocnika, to oczywiście, grałem zwykle na prawej obronie, ale już od zespołów juniorskich czy za trenera Artura Derbina byłem ustawiany na środku, więc ta pozycja nie jest mi obca. Trener Jóźwiak wystawił mnie na środku w tym meczu, a ja chciałem mu pokazać, że się nie pomylił – dodał wychowanek GKS-u Bełchatów.