Seweryn Michalski: W GKS zarabiałem „frytki”

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

– Każdy młody zawodnik zarabia w Bełchatowie frytki, a ja – jako wychowanek – te frytki miałem „podwójne” – mówi w wywiadzie dla weszlo.com były już obrońca GKS-u.

Ty może tak, ale klub już niekoniecznie. Przynajmniej na początku negocjacji.
Akurat byłem na wakacjach, kiedy trwały intensywne negocjacje i z tych wakacji musiałem wrócić wcześniej. Poszedłem do trenera i powiedziałem, że mi na tym transferze zależy, że to dla mnie duża szansa. Prezes był nastawiony na tak, wyrażał zgodę, ale ostateczne słowo należało do szkoleniowca. On początkowo na moje odejście się nie zgadzał, potem zmienił zdanie. Jestem mu wdzięczny.

Ciśnienie pewnie ci skakało…
To prawda, bo to wszystko się dość przeciągało. W klubie wyznaczyli sobie ostateczny termin odpowiedzi, potem go odkładali, ja jeszcze wyjeżdżałem na wczasy, a w Mechelen zaczynali się już niepokoić. Nie ukrywam, że powoli traciłem nadzieję. Bałem się, że to nie wypali.

Dla ciebie to duży przeskok pod każdym względem, choćby finansowym. Przez miesiąc w Belgii zarobisz prawie tyle, co przez rok w Bełchatowie.
Najważniejsze, żebym się tam odpowiednio rozwijał. Dziś uważam, że jest to dla mnie bardzo dobry ruch i chciałbym być takiego samego zdania za jakiś czas. Pieniądze? No tak, warunki mam teraz zupełnie inne. Każdy młody zawodnik zarabia w Bełchatowie frytki, a ja – jako wychowanek – te frytki miałem „podwójne”. Wychowankowie nie byli traktowani w tym klubie na równi z innymi. My byliśmy odbierani jako ci gorsi. Może teraz się to zmieni.

Cały wywiad przeczytasz na stronie weszlo.com