– Staram się cały czas tłumaczyć zawodnikom, by nie patrzyli na siebie jak na lidera. Najważniejsze, by stanowili drużynę – mówi trener Kamil Kiereś.
Szymon Bujalski: Po wygranej z Dolcanem atmosfera w GKS jest już chyba o wiele przyjemniejsza?
Kamil Kiereś: Na pewno tak. Przed tym meczem powiedział już, że atmosferę budują właśnie dobre wyniki, a tych ostatnio nam brakowało. Dlatego to zwycięstwo w tak trudnym momencie było nam bardzo potrzebne. Zależało nam bardzo, żeby udowodnić także i samemu sobie, że jesteśmy drużyną. Że potrafimy dobrze zagrać, także w obronie. Na pewno mogło być jeszcze lepiej, gdybyśmy wykorzystali chociaż kilka kontr, ale nie ma co narzekać. Najważniejsze są trzy punkty. Teraz musimy postarać się przekuć ten dobry mecz na kolejne i zacząć wreszcie seryjnie wygrywać.
Wspomniał pan o dobrej grze w obronie. Chyba faktycznie ma pan powody do zadowolenia, bo po ośmiu kolejnych meczach ze straconymi golami wreszcie zagraliście na zero z tyłu.
– W tym meczu bardzo dobrze funkcjonowała nie tylko defensywa, lecz cała drużyna. Przed spotkaniem uznałem, że pewna formuła się wyczerpała i musiałem spojrzeć na naszą grę inaczej. Po prostu trzeba było pewnych zmian – czy to taktycznych, czy personalnych. I te zmiany były. Była też męska rozmowa z zawodnikami, która miała wstrząsnąć drużyną. W ekstraklasie naszym znakiem firmowym było to, że mimo walki o utrzymanie wiosną straciliśmy tylko dziewięć bramek. A w pierwszych sześciu tylko dwie, w tym jedną z karnego. Wiedzieliśmy więc, że stać nas na zdecydowanie lepszą grę w obronie. Na szczęście dostrzegliśmy własne błędy i potrafiliśmy na nie odpowiednio zareagować. Przynajmniej mecz z Dolcanem pokazał, że zmiany zdały egzamin, a nowo obrany przez nas kierunek jest dobry. Mam nadzieję, że kolejne spotkania pokażą, że nie był to jednorazowy wyskok, tylko trwała poprawa i stabilizacja.
Całość przeczytasz na portalu Sport.pl