Po pierwszej połowie tego spotkania nikt nie mógł się spodziewać takiego rozstrzygnięcia. Dominował wicelider i kwestią czasu wydawało się, aż Podbeskidzie strzeli bramkę. Tymczasem w drugiej połowie to Brunatni zdobyli pierwsi gola po pięknym uderzeniu Wołkowicza. I gdy GKS witał się już z trzema punktami, nastał doliczony czas gry…
Wicelider z Bielska-Białej od pierwszych minut rzucił się do ataków, próbując stłamsić Brunatnych. Po części podopiecznym Krzysztofa Brede ta sztuka się udała – przez pierwszy kwadrans dominowali na boisku raz po raz zagrażając bramce Niźnika. Szczególnie groźny był kapitan Górali – Łukasz Sierpina, który próbował stworzyć zagrożenie dośrodkowaniami. Najgroźniej było jednak w 16. minucie, gdy Sierpina dośrodkował z rzutu rożnego. Uderzenie jednego z graczy gości świetnie obronił Niźnik, piłka w zamieszaniu wylądowała na poprzeczce, a ostatecznie sędzia odgwizdał spalonego.W kolejnych minutach GKS uwolnił się spod ataków Podbeskidzia i ruszył do przodu, lecz już po kilku minutach ponownie trzeba było myśleć o zabezpieczaniu tyłów. Po raz kolejny zagrożenie stworzył Sierpina w duecie z Tomaszem Nowakiem. W 30. minucie jednak to biało-zielono-czarni znaleźli się w dogodnej sytuacji. Szymorek dograł piłkę na dobieg do Biela, ten minął obrońcę i zacentrował na wbiegającego w pole karne Wołkowicza. „Wołek” niestety nieczysto trafił w piłkę. W ostatnich dziesięciu minutach nadal dominowali goście, ale żadna z ich prób nie znalazła drogi do bramki Niźnika.
Drugą część spotkania lepiej rozpoczęli Brunatni. Tym razem to gospodarze prowadzili grę i próbowali swoich sił w ofensywnie. W 54. minucie świetnym strzałem popisał się Szymorek, ale zakończyło się „tylko” na rzucie rożnym. Cztery minuty później Małachowski uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego, ale futbolówkę nad poprzeczkę sparował Polacek. W kolejnych minutach zarówno gospodarze, jak i goście szukali okazji do zdobycia bramki, ale z ich ataków nie wynikało poważne zagrożenie. Po stronie Brunatnych w ataku szalał wprowadzony w przerwie Thiakane, ale jego koledzy mieli problem ze skutecznością. W 77. minucie świetną paradą popisał się Niźnik, a chwilę potem od straty bramki uratowała nas poprzeczka! W 80. minucie Thiakane podał do Winsztala, który znalazł się sam na sam z bramkarzem, lecz młody napastnik trafił wprost w Polacka. Chwilę potem było już 1:0 dla biało-zielono-czarnych. Niepilnowany przez nikogo Wołkowicz znalazł miejsce przed polem karnym gości i pewnym uderzeniem pokonał słowackiego bramkarza bielszczan. Brunatni prowadzili z wiceliderem i wszystko wskazywało, że ten wynik utrzymają do końcowego gwizdka. Zanim jednak on wybrzmiał, Podbeskidzie wyrównało. W doliczonym czasie gry goście wykorzystali bowiem rzut wolny. Po zamieszaniu w polu karnym GKS, piłkę z najbliższej odległości skierował Kornel Osyra i oba zespoły musiały podzielić się w czwartkowy wieczór punktami.
GKS Bełchatów – Podbeskidzie Bielsko Biała 1:1 (0:0)
Bramki: Krzysztof Wołkowicz 82 – Kornel Osyra 90
GKS Bełchatów: Daniel Niźnik – Mateusz Szymorek, Mariusz Magiera, Michał Kołodziejski, Marcin Sierczyński – Paweł Czajkowski (81. Mikołaj Grzelak), Artur Golański (46. Emile Thiakane), Adrian Małachowski, Bartosz Biel (85. Dawid Flaszka), Krzysztof Wołkowicz – Patryk Winsztal
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Martin Polacek – Aleksander Komor, Kacper Gach, Kornel Osyra, Bartosz Jaroch (88. Michał Rzuchowski) – Tomasz Nowak, Rafał Figiel, Karol Danielak, Łukasz Sierpina – Kamil Biliński (58. Marko Roginić), Filip Laskowski (63. Mateusz Sopoćko)
Żółte kartki: Czajkowski, Kołodziejski, Thiakane – Biliński, Rzuchowski
Sędzia: Sylwester Rasmus
Widzów: 625