Rozpędzony GKS wpadnie do Grudziądza jak po swoje? Zapowiedź meczu

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Biorąc pod uwagę fantastyczną serię pięciu spotkań bez porażki, dziesięć strzelonych goli i dobrą formę podopiecznych Marcina Węglewskiego, kibice „Brunatnych” z nadzieją nasłuchiwać będą wieści z Grudziądza, licząc na kolejną zdobycz punktową górniczej jedenastki. Tak podpowiada nam serce i… matematyka. Olimpia bowiem w tym samym czasie zanotowała zaledwie jedno zwycięstwo, a ostatni raz pełną pulę na własnym stadionie zgarnęła w listopadzie. Z perspektywy jednych i drugich porażka w tym meczu może mieć niezwykle przykre konsekwencje, ponieważ będąca za naszymi plecami Odra, punktuje z jeszcze większą regularnością. To będzie bitwa o wielką stawkę, o której m.in. przeczytacie w naszej przedmeczowej zapowiedzi. Zapraszamy!

OPIS RYWALA

Olimpia Grudziądz to jeden z najstarszych istniejących klubów w województwie kujawsko-pomorskim. Jego początki sięgają roku 1923 roku, kiedy to w mieście położonym na prawym brzegu Wisły powstało Towarzystwo Sportowe „Olympia”. Pierwsze spotkania towarzyskie rozgrywano z drużyną miejscowego klubu niemieckiego „Sport Club Grudziądz”. W latach 1925-1931, już na własnym obiekcie, piłkarze rozegrali szereg spotkań z renomowanymi przeciwnikami. W 1925 roku na stadionie T.S. „Olimpia” gościł zespół ówczesnego mistrza Polski – Pogoni Lwów. W 1926 roku piłkarze spotkali się z czołowymi drużynami Polski: Polonią Warszawa i Posnanią Poznań. W ciągu 15 lat gry w A-klasie zespół zajmował zawsze czołowe pozycje. W czasach wojny trudno było o możliwość gry w piłkę nożną, jednak tuż po wyzwoleniu w 1945 roku reaktywowano klub pod nazwą „Grudziądzki Klub Sportowy”. W następnych latach zmieniano nazwę, kolejno na: TKS Spójnia, TKS Sparta aż wreszcie w 1957 klub przyjął nazewnictwo Grudziądzki Klub Sportowy „Olimpia”. Za zmianami tytułowania klubu nie szło jednak zdobywanie trofeów. Przez ponad 70 lat swojego istnienia klub z Grudziądza, poza sukcesami swojej drużyny juniorskiej, nie liczył się na piłkarskiej mapie Polski. Dopiero w sezonie 1994/95 po latach stagnacji, drużyna seniorów awansowała do III ligi. Dwa lata później „Olimpijczycy” zapisali się w historii tych rozgrywek niechlubnym rekordem, tracąc w 34 meczach aż 163 bramki i przegrywając m.in. z Arką Gdynia (0:11) czy Lechią Gdański (0:12). Olimpia przez wiele lat nie mogła wzbić się na wyższy poziom. W 2008 roku drużyna przegrała awans do ówczesnej II ligi z Zawiszą Bydgoszcz przez gorszy bilans goli w bezpośrednich pojedynkach. Największy sukces – czyli awans na zaplecze Ekstraklasy – przyszedł po dwóch latach gry w II lidze, pod wodzą trenera Marcina Kaczmarka. Drużyna „biało-zielonych” zanotowała wówczas 25 zwycięstw przy czterech remisach i zaledwie jednej porażce. W I lidze spędzili nieprzerwanie siedem sezonów, w których radzili sobie ze zmiennym szczęściem. W premierowym sezonie 2011/12 zajęli 11. miejsce, by w kolejnym uplasować się na dziewiątej pozycji. Wtedy też drużyna prowadzona przez Tomasza Asensky’ego – dziś prezesa klubu – dotarła do 1/4 Pucharu Polski, co do dziś uważane jest za jeden z największych sukcesów w 96-letniej historii klubu. W swojej przygodzie z pucharem krajowym eliminowali kolejno Pogoń Szczecin (1:0), Lecha Poznań (2:1) oraz Górnik Wałbrzych (3:1). Ulegli dopiero w dwumeczu z Legią (1:4, 1:2). Najwyższe miejsce w I lidze zajęli w 2015 roku, kiedy to finiszowali tuż za podium. Sezon 2018/19 zakończył się dla nich katastrofą. 17. miejsce i aż osiem punktów straty do ostatniego bezpiecznego Stomilu Olsztyn, zakończyło się spadkiem do II ligi. W niej „Olimpijczycy” spędzili zaledwie rok, po czym poprowadzeni przez Mariusza Pawlaka powrócili na zaplecze Ekstraklasy. W obecnym sezonie Olimpia miała znakomity start, będąc w pewnym momencie nawet liderem tabeli. W międzyczasie przez klub przewinęło się trzech trenerów, a od 1 lipca za wyniki drużyny odpowiada duet Selim Benachour i Maciej Patyk. Efekt „nowej miotły” póki co nie zadział, ponieważ w czwartek biało-zieloni przegrali w Olsztynie 0:2. Na dziś „Olimpijczycy” zajmują 12. miejsce w tabeli, mając zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową.

HISTORIA SPOTKAŃ

Oba zespoły w dotychczasowych pojedynkach nie uznawały kompromisów. I choć historia tych rywalizacji liczy niespełna siedem lat, to niemal zawsze kibice byli świadkami sporych emocji. Po raz pierwszy 24 sierpnia 2013 roku na stadionie Olimpii. Była 5. kolejka I ligi kiedy wicelider z Bełchatowa gościł u szóstej drużyny zaplecza Ekstraklasy. Bardzo długo wydawało się, że spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem, ale to co najważniejsze wydarzyło się w 90. minucie. Dynamiczną akcję Olimpii przerwał Paweł Baranowski, a Kamil Wacławczyk posłał prostopadłe podanie do Michała Maka, którego tuż przed polem karnym sfaulował wychodzący z bramki Bartosz Fabiniak. Sędzia ukarał golkipera miejscowych czerwoną kartką, a że wcześniej trener Tomasz Kafarski wykorzystał limit zmian, w bramce Olimpii stanąć musiał pomocnik Dariusz Gawęcki. Rzut wolny z 16. metra precyzyjnie egzekwował młodszy (o minutę!) z braci Maków, a piłka odbijając się od słupka wpadła do bramki. Euforia w obozie „biało-zielono-czarnych” jeszcze nie opadła, a na tablicy wyników było już 2:0 dla GKS-u. Akcję  ponownie zainicjował Wacławczyk, „wypuścił” lewym skrzydłem Prokicia, który wyłożył piłkę Michałowi Makowi, a ten dobił Olimpię trafiając do siatki po raz drugi. Przypomnijmy to sobie:

W rewanżu przy Sportowej, rozegranym 30 marca 2014 roku znów górą byli podopieczni Kamila Kieresia. Mecz rozpoczął się jednak od zaskakującego prowadzenia gości. W 24. minucie do bezpańskiej piłki dopadł dobrze znany w Bełchatowie Robert Pisarczuk i strzałem z około 25 metrów zaskoczył Arkadiusza Malarza. Radość przyjezdnych trwała zaledwie dziesięć minut. Dośrodkowanie z prawego skrzydła obrońcy Olimpii zdołali jeszcze wybić, ale wobec poprawki Michała Maka z lewej strony i celnej główce Hristijana Kirovskiego byli już bezradni. Rozstrzygnięcie padło w 66. minucie. Miękką wrzutkę Alexisa Norambueny w pole karne wykorzystał Adrian Basta, który „dzióbnął” piłkę końcem buta, a ta wpadła obok zaskoczonego bramkarza gości. Wygrana dała „Brunatnym” szansę doskoczenia do liderującego Górnika Łęczna, który w tej serii gier akurat zremisował z przedostatnim w tabeli Okocimskim Brzesko. Na koniec sezonu cieszyli się jednak i jedni i drudzy, ponieważ 63 i 61 punktów zapewniły górnikom z Bełchatowa i Łęcznej awans do Ekstraklasy. Olimpia zakończyła rozgrywki na szóstym miejscu z dziesięciopunktową stratą do GKS-u.

Kolejny raz drogi obu klubów skrzyżowały się w 2015 roku. „Brunatni” po spadku z Ekstraklasy byli zupełnie innym zespołem, a i Olimpia prowadzona wówczas przez Artura Skowronka również nie przypominała drużyny sprzed niespełna dwóch lat. 31 października w obecności zaledwie 531 widzów zgromadzonych na stadionie centralnym w Grudziądzu, GKS zwyciężył 3:1 po bramkach Piotra Witasika, Václava Cverny i Agwana Papikjana. Warto przypomnieć, że wówczas „biało-zielono-czarnych” barw bronili m.in. Paweł Lenarcik, Mateusz Szymorek, Dawid Flaszka i Bartłomiej Bartosiak, których z wysokości ławki rezerwowych obserwowali tacy piłkarze jak Marcin Wdowiak, Jakub Serafin czy Paweł Zięba, o których dziś przy S3 chyba mało kto pamięta. Wracając jednak do samego meczu, nieliczna publiczność obejrzała sporo walki i mnóstwo podbramkowych spięć, które możecie sobie przypomnieć na poniższym skrócie:

Trzy punkty przywiezione z Grudziądza pozwoliły „Brunatnym” awansować na 8. miejsce w tabeli, natomiast Olimpia została zepchnięta na sam dół stawki. Kto mógł wówczas przypuszczać, że 13 punktów różnicy, dzielących obie drużyny przed meczem rewanżowym zostanie zredukowane do… jednopunktowej przewagi Olimpii na trzy kolejki przed końcem sezonu 2015/16. Spotkanie w Bełchatowie osiągnęło rangę meczu o wszystko, który miał zdecydować czy GKS po fatalnej wiośnie będzie w stanie – kosztem Olimpii – utrzymać statut pierwszoligowca. 21 maja 2016 roku na GIEKSA Arenę przybyły tłumy bełchatowskich kibiców, którzy zostali wpuszczeni… za darmo! Żywiołowy doping niemal 3800 gardeł poniósł piłkarzy GKS-u, którzy już w 18. minucie uzyskali prowadzenie po strzale Papikjana. Pomimo zaangażowania i kolejnych prób, m.in. świetnej okazji doświadczonego Petra Zapalača, który będąc niemal sam przed bramką Olimpii, przeniósł piłkę na poprzeczką, drużyna Rafała Ulatowskiego ostatecznie… przegrała 1:2. Najpierw w 70. minucie dynamiczny rajd prawą stroną i strzał w długi róg Damiana Ciechanowskiego dał Olimpii wyrównanie, a sześć minut później nadzieję bełchatowian rozwiał precyzyjnym uderzeniem z rzutu wolnego Marcin Smoliński. „Ciężko być optymistą, ale musimy się z tego podnieść. Przed nami jeszcze dwa mecze, w których musimy zdobyć komplet punktów” – mówił tuż po spotkaniu bramkarz „Brunatnych” Maciej Krakowiak. Z kolei trener Ulatowski na pomeczowej konferencji dodał: „Mieliśmy wszystko pod kontrolą. Mieliśmy wynik, sytuacje bramkowe na 2:0, których nie wykorzystał m.in. Petr Zapalač. W efekcie prosta strata w bocznym sektorze boiska, strzał Ciechanowskiego, potem rzut wolny Smolińskiego z dalszej odległości i to przechyliło szalę zwycięstwa na korzyść Grudziądza (…) Zdobycie sześciu punktów w dwóch ostatnich meczach daje nadzieję, że nikt nas nie skreśli ani nie pogrzebie”. Niestety, jak się później okazało, po kolejnym meczu z Rozwojem Katowice było po wszystkim i GKS drugi rok z rzędu musiał pogodzić się z degradacją.

Dwa lata później obie drużyny spotkały się ponownie, lecz po raz pierwszy na trzecim poziomie rozgrywkowym. 26 sierpnia 2018 roku w 7. kolejce II ligi do Bełchatowa przyjechała Olimpia, którą prowadził były szkoleniowiec „Brunatnych”, Mariusz Pawlak. Rozpędzony wówczas GKS pokonał „Olimpijczyków” 2:1 po golach Patryka Mularczyka i Bartłomieja Bartosiaka, który swoją „cieszynką” po zdobytej bramce poinformował wszystkich o zbliżającym się… powiększeniu rodziny. Przypomnijmy to sobie oglądając kulisy tamtego spotkania:

Wiosną 2019 roku GKS udał się do Grudziądza na spotkanie rewanżowe, lecz mecz ten nie ułożył się po myśli podopiecznych trenera Derbina. Na początku drugiej połowy Germán Ruiz wykorzystał fatalny błąd Marcina Grolika i zdobył jedyną bramkę tego wieczoru:

Wynik tamtego spotkania stawiał ekipę z Grudziądza w lepszym położeniu od GKS-u, ponieważ w bezpośredniej rywalizacji obu drużyn, korzystniejszy bilans mieli piłkarze z miasta położonego na prawym brzegu Wisły. Na szczęście w ostatecznym rozrachunku nie miało to znaczenia, ponieważ na zakończenie rozgrywek i jedni i drudzy osiągnęli swój cel – awansowali na zaplecze Ekstraklasy. Jesienią ubiegłego roku w meczu, który zapowiadany był jako pojedynek dwóch najbardziej bramkostrzelnych zawodników Fortuna 1 Ligi, padł tylko jeden gol, którego autorem był Mateusz Marzec. Dziś Omrana Haydary’ego nie ma już w Grudziądzu, a Marca w Bełchatowie. Pozostało więc wspomnienia, choćby w postaci kulis z tego starcia:

Reasumując, bilans dotychczasowych spotkań to pięć zwycięstw GKS-u i dwie porażki. Bramki 11:6 na korzyść naszego klubu.

SYTUACJA W GKS

Trener Marcin Węglewski pomiędzy czwartkowym starciem z Podbeskidziem, a niedzielnym z Olimpią miał tylko jedną jednostkę treningową. – Gramy mecze co trzy dni, więc czasu na normalny cykl treningowy jest niewiele. Większość to rozruchy, taktyczne zajęcia pod konkretnego przeciwnika oraz stałe fragmenty gry. Taka intensywność spotkań ligowych powoduje, że nie ma sensu mocniej trenować. Jesteśmy dobrze przygotowani motorycznie, w dodatku trener tak rotuje składem, by wszyscy byli w rytmie meczowym – skomentował ostatnio na naszych łamach, obrońca Mateusz Szymorek. Problemów jednak nie brakuje, ponieważ (wszystko na to wskazuje) przygodę w GKS zakończył Viktor Putin, a z powodu żółtych kartek w Grudziądzu zabraknie również Pawła Czajkowskiego. Na szczęście nikt nie narzeka na urazy, więc trzon zespołu, który w czwartek do ostatnich sekund meczu prowadził w wiceliderem, powalczy o kolejne ligowe punkty.

CIEKAWOSTKI

Jak wspomniane było na wstępie, w ostatnich pięciu meczach „Brunatni” zdobyli 11 punktów, nie zaznając w tym czasie ani jednej porażki. Ostatni raz taka seria miała miejsce jesienią 2018 roku, kiedy między 12. a 20 kolejką II ligi, GKS-u nie zdołała pokonać żadna z dziewięciu kolejnych drużyn. Bełchatowianie zdobyli w tym czasie 17 punktów, na które złożyły się cztery zwycięstwa i pięć remisów.

O emocje do ostatniego gwizdka możemy być raczej spokojni, ponieważ zarówno GKS jak i Olimpia najwięcej bramek zdobywają pomiędzy 75 a 90 minutą meczu. Bełchatowianie w ostatnim kwadransie strzelili do tej pory 11 goli, zaś nasi rywale aż 15.

Łukasz Sapela (na zdjęciu poniżej) to jedna z legend GKS-u Bełchatów. Urodzony w Piotrkowie Tryb. bramkarz do pierwszej drużyny „biało-zielono-czarnych” przedostał się z drużyn juniorskich. Debiutował 22 lipca 2000 roku w pucharowym starciu z Górnikiem Polkowice (2:3). W barwach GKS-u grał aż do końca sezonu 2011/12, przez lata będąc podstawowym golkiperem „Brunatnych”. Odchodził w atmosferze skandalu – afera korupcyjna zebrała swoje żniwo także w Bełchatowie, a za jednego z winowajców uznano Sapelę – czy słusznie? Po rozwiązaniu kontraktu przeniósł się do azerskiego Ravana Baku, gdzie występował przez dwa lata. Następnie jesienią 2014 roku (po raz pierwszy) trafił do Grudziądza, lecz po pół roku bronił już we Flocie Świnoujście. Potem przez rok występował w Zawiszy, a kolejne trzy lata spędził w Miedzi Legnica, z którą awansował do Ekstraklasy. Latem powrócił do Grudziądza i w tym sezonie 21 razy bronił bramki Olimpii.

22 czerwca umowę z grudziądzkim klubem podpisał były kapitan GKS-u Marcin Grolik, który dopiero w miniony czwartek zadebiutował w barwach Olimpii. W przegranym meczu ze Stomilem otrzymał jednak ósmą w tym sezonie żółtą kartkę i przeciwko „Brunatnym” nie wystąpi. Przypomnijmy, że „Grolo” reprezentował GKS w 101 meczach, strzelił cztery gole, zaliczył dwie asysty i 29 razy ukarany był żółtą kartką.

Personalne relacje Grudziądz – Bełchatów to również Jakub Cieciura (2006 w GKS, 2011-2012 w Olimpii), Maciej Dąbrowski (2008 w GKS, sezon 2011/12 w Olimpii), Janusz Dziedzic (2004-2006 i 2007-2009 w GKS, sezon 2011/12 w Olimpii), Hubert Kościukiewicz (sezon 1999/00 w GKS, 2009-2015 w Olimpii), Mateusz Marzec (jesień 2019 w GKS, sezon 2018/19 w Olimpii), Agwan Papikjan (2015-17 w GKS, sezon 2018/19 w Olimpii), Robert Pisarczuk (2012-2014 w Olimpii, sezon 2015/16 w GKS), Piotr Witasik (wychowanek GKS-u, sezon 2018/19 w Olimpii).

Biorąc pod uwagę siedem spotkań, które rozegrano po „restarcie”, Olimpia na 21 możliwych do zdobycia punktów, ugrała zaledwie cztery! Z całej ligi tylko Wigry Suwałki punktują gorzej od ekipy z kujawsko-pomorskiego. Jedno zwycięstwo, jeden remis i aż pięć porażek, podczas gdy górnicy z Bełchatowa w tym samym okresie zdobyli 11 punktów. Co więcej, nasz najbliższy rywal stracił w tym czasie najwięcej goli ze wszystkich drużyn pierwszoligowych (15).

Obecny trener bramkarzy w GKS, Sebastian Łukiewicz przez niemal cztery lata pracował na tym stanowisku w Olimpii Grudziądz (2012-2016). W tym czasie współpracował z pięcioma szkoleniowcami: Tomasz Asensky, Tomasz Kafarski, Dariusz Kubicki, Jacek Paszulewicz i Artur Skowronek. Pracę w Bełchatowie rozpoczął 5 lutego 2018 r. za kadencji Mariusza Pawlaka, choć młodszym kibicom należy przypomnieć, że przez cztery sezony sam bronił dostępu do bramki „Brunatnych”. Debiutował 13 października 1999 r. w wygranym meczu z Zagłębiem Lubin (2:1) w IV rundzie Pucharu Polski, a po raz ostatni wystąpił w przegranym 1:3 wyjazdowym meczu z Tłokami Gorzyce (2002). Łącznie rozegrał dla GKS-u 28 spotkań. W trakcie swojej trenerskiej przygody pracował również w Pelikanie Łowicz.

PODSUMOWANIE

W meczach tych drużyn nigdy nie doszło do podziału punktów, a biorąc pod uwagę, że jedni i drudzy są blisko strefy spadkowej, po końcowym gwizdku sędziego Łukasza Kuźmy z Białegostoku, usatysfakcjonowani mogą być kibice tylko jednej ze stron. Oczywiście mamy ogromną nadzieję na podtrzymanie znakomitej passy GKS-u, co wiązałoby się ze złapaniem oddechu przed kolejną serią gier. Spotkanie zamykające 30. kolejkę Fortuna 1 Ligi rozpocznie się o godz. 18 i transmitowane będzie wyłącznie za pośrednictwem serwisu IPLA. TUTAJ znajdziecie się link. Trzymajmy mocno kciuki za biało-zielono-czarnych!