GKS Bełchatów

Lenartowski: Z tym klubem jest szansa zrobić awans do I ligi

Zachęcamy wszystkich do przeczytania obszernej rozmowy z Arturem Lenartowskim, którą przeprowadziliśmy przed sobotnim meczem ze Stalą Stalowa Wola. W rozmowie nieco o przeszłości Artura, a także o kulisach transferu do Bełchatowa.

– Damian Agatowski (GKS.net.pl): Raków Częstochowa, Piast Gliwice, Korona Kielce, Podbeskidzie, Ruch Chorzów – czas spędzony w którym z tych klubów wspominasz najlepiej.

– Artur Lenartowski (pomocnik GKS-u Bełchatów): Tutaj muszę wymienić dwa kluby. Pierwszy to Raków Częstochowa ze względów raczej oczywistych. Jestem wychowankiem tego klubu, stawiałem tam swoje pierwsze kroki, potem w piłce juniorskiej, seniorskiej tych występów troszkę było, więc tutaj to jest sprawa dość oczywista. Jeżeli chodzi o drugi klub to śmiało mogę powiedzieć, że Korona Kielce. 3 lata spędzone na poziomie Ekstraklasy na prawdę super przygoda, która na pewno utkwi mi długo w pamięci, więc stricte Raków i Korona.

– Adam Kieruzel (GKS.net.pl): Moment w którym na dobre zacząłeś przygodę z większą piłką to lipiec 2011 roku, bo właśnie wtedy podpisałeś kontrakt ze „Scyzorami”. Czy to był kluczowy moment twojej piłkarskiej kariery?

– Myślę, że tak. Przechodząc do Korony tam jakieś propozycje były, ale tutaj śmiało mogę powiedzieć, że to zawdzięczam trenerowi Ojrzyńskiemu, który dał mi wtedy możliwość pokazania się w Ekstraklasie. Początek nie był taki jaki bym sobie wymarzył, ale z czasem odwdzięczyłem się trenerowi, tych występów kilka fajnych było, parę bramek, także największy sukces w historii Korony, bo 5. miejsce, także jest co wspominać jeżeli chodzi o Koronę.

– D.A.: A czy jakiś kontakt z trenerem Ojrzyńskim utrzymujesz?

– Rozmawialiśmy przed sezonem o transferach, także jakiś kontakt zachowany jest.

– D.A.: Odszedłeś z Kielc nie przedłużając umowy. Chciałeś spróbować innego wyzwania? Czym ta decyzja była spowodowana?

– To było troszkę skomplikowane. Na początku miałem przedłużyć kontrakt z Koroną, później troszkę się w klubie pozmieniało i umowa nie została ze mną przedłużona, więc raczej już w ostateczności musiałem odejść i szukałem innych wyzwań. Wybrałem Podbeskidzie Bielsko-Biała i nie żałuję tej decyzji, bo różnie mogło być, ale może gdybym cofnął czas, inne kroki bym podjął, ale tak jak mówię. W ostateczności musiałem odejść z Korony i wybrałem Podbeskidzie.

– A.K.: Czy żałujesz jakichkolwiek decyzji w swojej karierze? Jedni piłkarze nie lubią o tym mówić, a drudzy mają w niektórych momentach do siebie pretensje o wydarzenia z przeszłości.

– Jedno i drugie. Nie lubię o tym rozmawiać. Nie jest to zbyt przyjemne, ale rzeczywiście kilka rzeczy bym zmienił. Nie chce mówić o szczegółach, ale tak jak wcześniej w poprzednim pytaniu mówiłem może zdecydował bym się na inny klub, ale nie wiem czy teraz bym z wami rozmawiał, czy zakończył bym grę w piłkę, a może grałbym dalej w Ekstraklasie. Tego nie wiem, ale na pewno jeżeli chodzi o wcześniejsze sytuacje czy wątpliwości czy dobrze zrobiłem… Nie chcę do tego wracać, bo różnie mogło się potoczyć. Dlatego cieszę się, że jestem zdrowy, że jeszcze moja przygoda z piłką trwa i jeszcze chciałbym coś udowodnić i pokazać.

– D.A.: Myślisz, że kontuzja, którą doznałeś w 2010 roku nieco zwolniła twój rozwój piłkarski? Przecież podczas transferu do Gliwic byłeś uznawany za duży talent.

– Właśnie tego nie chciałem wspominać, ale tak. Myślę, że ta kontuzja wiele zmieniła. Najpierw przechodząc zastanawiałem się czy dobrze wybrałem, bo tutaj muszę się troszkę pochwalić, że tych ofert było sporo. Wybrałem Piasta i po pół roku wróciłem do Częstochowy, jednak znów pojawiały się jakieś zapytania i szanse szybkiego powrotu do Ekstraklasy, ale przytrafiła się kontuzja chyba jedna z najgorszych dla zawodnika czyli zerwane więzadła krzyżowe przednie. Jest to dosyć przykra sprawa, ale na szczęście dzięki dobrej rehabilitacji wróciłem dosyć szybko i ta szansa pojawienia się w Ekstraklasie znowu nastąpiła, a więc nie ma co żałować, ale myślę, że troszkę inaczej by się to potoczyło gdyby nie kontuzja.

– A.K.: Mało kto wie również, że masz młodszego brata Piotra, który gra w Victorii Częstochowa. Znasz go chyba najlepiej. Uważasz, że może on jeszcze dogonić ciebie poziomem?

– No rzeczywiście znam go chyba jak mało kto. Myślę, że tutaj się brat nie obrazi, bo dla niego jest trochę za późno jeśli chodzi o wypłynięcie na jakieś szerokie wody. Zajął się też trenerką i myślę, że w tym kierunku idzie mu bardzo dobrze i wróżę mu tu przyszłość i to naprawdę sporą. Cieszę się, że poszedł w tym kierunku. Wiele osób mówiło mi, że zdecydowanie miał większy talent ode mnie. Dwukrotnie zerwanie więzadeł krzyżowych zahamowało też jego karierę, przygodę więc poszedł w trenerkę i myślę, że tutaj upatruje swoją przyszłość.

– A.K.: Czyli te więzadła chciał nie chciał rodzinne?

– No rzeczywiście niestety tak, ale każdy teraz obrał jakiś kierunek więc jest dobrze.

– D.A.: Przez ostatnie cztery sezony występowałeś na boiskach Ekstraklasy. Czy przeskok, a właściwie spadek o dwie klasy rozgrywkowe nie był dla Ciebie pewnego rodzaju szokiem?

– Muszę się przyznać, że był. Był i to spory. Może to nie zabrzmi dobrze, ale po tych kilku sezonach w Ekstraklasie, gdzie wiadomo grało się częściej, ostatnimi czasy mniej schodząc do 2. Ligi myślałem, że wszystko będzie łatwo, miło i przyjemnie no, ale niestety rzeczywistość okazała się brutalna. Nie jest tak łatwo, nikt tanio skóry nie sprzeda i nikt nie patrzy na przeszłość danego zawodnika. Troszeczkę był to szok, ale jak najszybciej starałem się o tym zapomnieć, skupić się na tej 2. Lidze żeby jak najszybciej wrócić przynajmniej na zaplecze Ekstraklasy