WYWIAD GKS.NET.PL

Marcin Sierczyński: Wierzę, że z każdym meczem będzie coraz lepiej

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Piłkarz, który w tym sezonie (obok Lenarcika, Michalskiego i Szymorka) nie opuścił placu gry nawet na minutę. „Żelazne płuca” prawej strony boiska. Jeden z bardziej doświadczonych zawodników w drużynie. Jak ocenia początek sezonu w wykonaniu GKS-u? Czy obecna drużyna jest lepsza od tej z rundy wiosennej? Gdzie upatruje naszej szansy w środowym starciu z ŁKS-em? Zapraszamy na rozmowę z Marcinem Sierczyńskim!

Damian Agatowski (GKS.net.pl): W Łęcznej zagraliście bardzo słabe spotkanie. Potem była niezła końcówka meczu z Bruk-Betem, teraz solidna pierwsza połowa w Opolu, gdzie zdominowaliście Odrę, a mimo to wyjazdowy dorobek punktowy GKS-u jest wciąż zerowy. Dlaczego?

Marcin Sierczyński (obrońca GKS-u Bełchatów): Moim zdaniem z tych trzech meczy najsłabiej wypadliśmy z Termaliką. W Łęcznej nie powiedziałbym, że zagraliśmy bardzo słabo. Do straty pierwszej bramki mieliśmy mecz pod kontrolą. Dziś wiemy jak to się potem skończyło. Na razie nie punktujemy na wyjazdach i to jest jakiś problem. Ten mecz w Opolu jest już jednak pozytywnym akcentem, bo pierwsza połowa była dobra. Odra nie zagroziła nam w żaden sposób. Chyba nie oddali nawet żadnego strzału w kierunku naszej bramki i generalnie mało przebywali na naszej połowie boiska. Jeżeli chodzi o drugą część meczu, to przez pierwsze dziesięć-piętnaście minut mieliśmy pewne problemy. W tym fragmencie meczu straciliśmy też bramkę, ale później wróciliśmy na odpowiednie tory. Zabrakło wykończenia akcji. Boli fakt, że był ten przestój, a Odra go bezlitośnie wykorzystała, strzelając gola bezpośrednio z rzutu wolnego.

Przyznam, że tak zdenerwowanego trenera Węglewskiego podczas konferencji prasowej jeszcze nie widziałem. Była „bura” w szatni tuż po meczu?

„Bury” nie było, choć każdy z nas był zdenerwowany, ponieważ mieliśmy świadomość tego, jak ten mecz wyglądał. Po pierwszej połowie nic nie wskazywało na to, że może nam się coś złego stać. W przerwie uczulaliśmy się, by dalej grać to samo. Zwracaliśmy uwagę, by nie spocząć na laurach i nie zadowalać się tym, co mamy. Plan był taki, aby czerpać z tego meczu jak najwięcej. Niestety nie udało się. Po ostatnim gwizdku i zejściu do szatni była ostra ocena tego, co wydarzyło się w trakcie tych dziewięćdziesięciu minut. Tak naprawdę jeszcze w autokarze byliśmy wściekli, że wracamy do domu bez punktów. Pozytyw jest jednak taki, że w środę gramy z ŁKS-em. Przeanalizowaliśmy mecz z Odrą i o nim już zapominamy. Skupiamy się wyłącznie na derbach z ŁKS-em.

Pięć kolejek ligowych za wami, a mimo to niemalże co mecz dochodzi do mniejszych bądź większych zmian w składzie. Czy nie masz wrażenia, że GKS jako drużyna wciąż poszukuje swojej boiskowej tożsamości?

Wydaje mi się, że jesteśmy coraz bliżej zbudowania tej naszej boiskowej tożsamości. Wiemy, jak chcemy grać i trener też jasno nam swój plan nakreślił. Myślę, że już w meczu z Tychami, czy teraz z Odrą przez większą część spotkania widać było nasz styl. To, jak potrafiliśmy w niektórych fragmentach rywala zaskoczyć i agresywnie zaatakować. Staramy się nie czekać na to, co zrobi przeciwnik, ale wychodzić jak najwyżej, odbierać piłkę i kreować grę. Ja po pierwszym meczu w Łęcznej powiedziałem, że czas będzie działać na naszą korzyść i myślę, że to widać. Owszem, na razie wyniki nie są takie, jakich oczekujemy, ale wierzę, że z każdym meczem będzie coraz lepiej. Potencjał naszej drużyny jest zdecydowanie większy niż może się niektórym wydawać. Zresztą widać to na każdym treningu. Teraz mieliśmy dwie absencje spowodowane kontuzjami: złamanym nosem Mariusza Magiery i złamaną ręką „Pawlosa” [Michała Pawlika – przyp. red.]. Chłopaki wykurują się, wrócą do nas i będziemy silniejsi.

Czy jest jakaś szansa, aby choć jeden z nich zagrał w środę z ŁKS-em?

Trudno powiedzieć. To są dość poważne urazy, ponieważ w obu przypadkach chodzi o złamanie. Na to pytanie nie umiem więc odpowiedzieć.

Jakbyś porównał GKS Bełchatów z wiosny do tego obecnego? Czy twoim zdaniem poziom drużyny jest wyższy czy raczej niekoniecznie?

To zależy, o którym momencie rozmawiamy? Jeżeli weźmiemy pod uwagę początek rundy, kiedy byliśmy jeszcze pełni kadrowo, to myślę, że potencjał tamtej drużyny był większy, ale wyłącznie z racji tego, iż dłużej ze sobą graliśmy. Teraz czas działa na naszą korzyść. Ja naprawdę uważam, że piłkarski potencjał chłopaków, których obecnie mamy w szatni jest ogromny i tylko kwestią czasu pozostaje pełne wydobycie go w meczach ligowych.

Przed wami teraz pojedynek z ŁKS-em, który jak na razie ma komplet zwycięstw. Gdzie kibice GKS-u mogą upatrywać szans na to, że urwiecie punkty liderowi?

Przede wszystkim w tym, że gramy u siebie. W dwóch poprzednich meczach zapunktowaliśmy, choć przez wielu byliśmy skazywani na porażkę. Miedź Legnica i GKS Tychy to są drużyny z ogromnym zapleczem finansowo-organizacyjnym, w których otwarcie mówi się o walce o awans. A jak wiemy, ani jedni ani drudzy nie potrafili z nami wygrać. To po pierwsze. Po drugie, stanowimy grupę ludzi ambitnych, która na pewno zostawi serducho na boisku; której nie zabraknie cech wolicjonalnych. A jeśli dołożymy do tego jeszcze jakość piłkarską, to wierzę, że na Sportowej zdobędziemy w środę jakieś punkty.

Na koniec kwestia, która zapewne interesuje kibiców GKS-u nie mniej niż wyniki sportowe. Czy sytuacja finansowa w klubie, z twojej perspektywy; z perspektywy piłkarza, uległa poprawie w porównaniu do zeszłego sezonu?

Nie chciałbym się wypowiadać na ten temat. Od tego są odpowiedni ludzie, którzy z pewnością wiedzą więcej.