WYWIAD GKS.NET.PL

Kamil Socha: To jest dramat dla tych chłopaków

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Z ogromnym smutkiem przyjęliśmy dziś informację o nieprzystąpieniu GKS-u do rundy wiosennej eWinner 2 Ligi. O przyczynach, skutkach i szczegółach dramatycznej decyzji bełchatowskiego klubu porozmawialiśmy z trenerem Kamilem Sochą, który specjalnie dla GKS.net.pl powiedział wprost: – Czujemy jakbyśmy dostali „obuchem w łeb”!

Damian Agatowski (GKS.net.pl): Kiedy parę dni temu umawialiśmy się na ten wywiad, miałem pytać trenera m.in. o podsumowanie okresu przygotowawczego, obsadę pary środkowych obrońców czy plan na mecz z rezerwami Śląska. Teraz, wobec wydarzeń, które dzisiaj miały miejsce, pytania te przestały być jakby aktualne…

Kamil Socha (trener GKS-u Bełchatów): One są nadal aktualne. Uważam, że przygotowania były bardzo dobre, a zespół jest naprawdę nieźle przygotowany do gry i był gotowy aby powalczyć o pozostanie w lidze. Stoperów też już mieliśmy niemalże dogranych. Był m.in. Igor Dudariew, który trenował z nami cały miesiąc. Niestety – mimo iż wcześniej był zapewniany, że czekamy tylko na kontrakt, na którym złoży swój podpis – w ostatniej chwili usłyszał, że nic z tego nie będzie. To są właśnie dramaty, które wydarzyły się w tym momencie, bo inaczej tego nazwać nie można. To jest dramat dla tych chłopaków, którzy wierzyli, że podpiszą umowy i będą uczciwie zarabiać, grając w barwach GKS-u. Niestety, tak się nie stało i nie stanie.

Nie czuje się pan rozczarowany, wręcz oszukany faktem, że tak późno – bo na trzy dni przed startem rundy wiosennej – przekazano wam informację o braku funduszy na dalszą działalność klubu?

To są mocne słowa, ale fakt, rozczarowany jestem ogromnie, ponieważ bardzo dużo energii i czasu poświęciliśmy wraz ze sztabem szkoleniowym aby stworzyć ten zespół. Jestem przekonany, że drużyna ta byłaby w stanie skutecznie powalczyć o utrzymanie. Udało nam się ściągnąć do klubu kilku niezłych zawodników, zapewniając ich, że wszystko w Bełchatowie idzie ku dobremu, a pieniądze na bieżącą działalność regularnie wpływają. I przez jakiś czas rzeczywiście tak było. W klubie była stabilizacja i do stycznia wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, a zapewnienia składane również nam, trenerom mają swoje pokrycie. To, co się wydarzyło na początku tego tygodnia zmroziło nam krew w żyłach i spowodowało, że teraz czuję się jakbym będąc pięściarzem kategorii piórkowej, dostał cios od zawodnika na co dzień walczącego w wadze ciężkiej. Szok.

Kto i w jakich okolicznościach przekazał trenerowi informację o tym dramatycznym stanie Spółki GKS Bełchatów?

Zostałem wraz z zespołem poproszony o spotkanie w szatni z p.o. prezesa Szymonem Serwą i tam otrzymaliśmy komunikat, że na obecną chwilę, po przeprowadzonym audycie Spółki stwierdzono, iż klubu nie stać na cokolwiek. W związku z tym, każdy z nas dostaje wolną rękę w poszukiwaniu nowego miejsca pracy, a na sobotni mecz do Wrocławia na pewno nie pojedziemy. Z miejsca więc dałem zawodnikom wolne do wtorku, żeby mieli czas na choćby próbę znalezienia sobie jakiegokolwiek klubu. Mam nadzieję, że im się to uda, chociaż łatwo z pewnością nie będzie, ponieważ kluby mają już w większości kadry pozamykane. Generalnie wszyscy znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji, bo o ile zawodnicy jeszcze jakąś szansę mają na angaż, o tyle my, trenerzy, zostaliśmy postawieni w niesamowicie ciężkiej sytuacji.

A jak piłkarze zareagowali na te smutne wieści?

Każdemu było przykro. Wszyscy czekali na ten pierwszy mecz, na ponowną szansę rywalizacji o ligowe punkty. Czuli się dobrze przygotowani do rundy, uwierzyli w swoje możliwości, a tutaj mówiąc kolokwialnie dostali „obuchem w łeb”. W szatni było naprawdę gorąco, tyle mogę powiedzieć. Niestety nie możemy z tym nic zrobić. Taką informację nam przekazano i jest to tym bardziej przykre, że zwlekano z nią do ostatniej chwili. Cóż, ktoś podjął taką decyzję i będzie musiał z tym żyć.

Piłkarze na dniach mają rozwiązywać kontrakty, a co z panem, co z pozostałymi członkami sztabu?

Z nami będzie podobnie. Czekamy teraz na ruch ze strony klubu, ponieważ nie wiemy, jak to będzie wyglądało. Tak naprawdę usłyszeliśmy, że nie ma nawet pewności, że otrzymamy pieniądze za pracę, którą wykonaliśmy w lutym. To przykre, aż brakuje mi słów, a nie chcę używać niecenzuralnych określeń, ponieważ jestem kulturalnym człowiekiem. Musi pan jednak wiedzieć, że jednym z warunków podpisania kontraktu z GKS-em było założenie przez nas jednoosobowej działalności gospodarczej, więc my w tym momencie, wystawiając fakturę musimy zapłacić ZUS, podatek, a to są pieniądze liczone w kilku tysiącach, a w II lidze nie zarabia się nie wiadomo jakich pieniędzy. My zarabiamy tyle, ile przeciętny człowiek pracujący np. w fabryce. Zdaję sobie sprawę, że wyobrażenia co niektórych ludzi są takie, że w piłce zarabia się kolosalne pieniądze, ale tak nie jest. Przynajmniej nie w II lidze. Po odliczeniu tych wszystkich podatków, ZUS-ów zarabiamy te same pieniądze, co przeciętny Kowalski, a w niektórych przypadkach nawet mniejsze. A przecież również musimy opłacić wynajmowane mieszkania, często też żyć z dala od rodziny. Ja po raz drugi jestem postawiony w takiej sytuacji. W Bytovii nie płacono nam przez cały sezon i w tym momencie z Bytowa dostaję miesięcznie sto złotych. Spłacają mnie po sto złotych miesięcznie! Jak wyliczyłem, będą mnie spłacać przez piętnaście lat. Taki jest stan polskiej piłki.

Jakby pan porównał obie te sytuacje, Bytovii i GKS-u?

Ciężko to porównać. W Bytowie w pewnym momencie już w ogóle tych pieniędzy nie było, a mimo to wystartowaliśmy w lidze, starając się wypaść jak najlepiej. Wiadomo, bez funduszy ciężko było kogokolwiek zmobilizować do przyjścia do klubu, ale jakoś to ciągnęliśmy. Przynajmniej ci chłopcy mieli szansę pokazać się z możliwie jak najlepszej strony i sprzedania swoich umiejętności na boisku. Na obecną chwilę z tamtej drużyny dwóch zawodników jest dzisiaj w Ekstraklasie. Kacper Sezonienko wykorzystał swoją szansę, rozwinął się piłkarsko i w tej chwili gra w Lechii Gdańsk. Oskar Krzyżak, wypożyczony wówczas z Rakowa zrobił kolosalny postęp, podpisał nowy kontrakt i to jest przyszłość tego klubu. Pokazał się na poziomie II ligi, teraz jest wypożyczony do I ligi, tam nadal się rozwija i ta gra w Bytovii pozwoliła im się wypromować i pójść wyżej. A tutaj w GKS zabrano nam nawet możliwość grania. Generalnie chodzi o to, że jeszcze niedawno nikomu przez myśl by nie przeszło, że nie przystąpimy do rundy wiosennej. Cały czas nam powtarzano: walczymy, jesteśmy gotowi na grę o utrzymanie w II lidze, zapewniano abyśmy się nie martwili, a tu raptem taki cios.

A czy w pewnym momencie nie zapaliła się trenerowi czerwona lampka, informująca o tym, że w klubie nie wszystko jest tak, jak może niektórzy zapewniają? Nie tak dawno przecież pojawił się na łamach „Dziennika łódzkiego” artykuł o kłopotach finansowych klubu.

Owszem, słyszeliśmy różne pogłoski, ale wciąż zapewniano nas, że finansowanie drużyny do końca sezonu będzie. Tłumaczono też, że jest to pewna gra polityczna. Myślę, że te osoby, które tu wcześniej były również się tego nie spodziewały. Z tego co wiem, decyzja o wycofaniu się z rozgrywek zapadła dopiero po audycie. Jestem typem człowieka, który stara się widzieć przede wszystkim te dobre strony innych, wierzę, że dane słowo coś znaczy. Płacę za to w ostatnich latach wysoką cenę i chyba będę zmuszony pewne rzeczy w sobie zweryfikować. Przede wszystkim wiarygodność do polskiej piłki. W wielu krajach to unormowano, ograniczając takie sytuacje, że klub w trakcie rozgrywek z dnia na dzień może zbankrutować. Klub przystępując do rozgrywek musi najpierw wykazać, że rzeczywiście stać go na grę na danym poziomie. A u nas procesy licencyjne polegają często na zasadzie: tu przymkniemy oko, tam pogrozimy palcem, a dalej jakoś to będzie. Damy wam symboliczną karę, ale uregulujcie stare zobowiązania. I tak to często wygląda. Gdyby były jasno określone przepisy licencyjne, których rzeczywiście by się trzymano, wówczas do takich sytuacji by nie dochodziło. A tak, najpierw się wymachuje szabelką, a potem się ją chowa i tyle.

Jaka przyszłość, zdaniem trenera czeka teraz GKS, który jeszcze nie tak dawno z powodzeniem występował w Ekstraklasie czy I lidze? Miało być huczne świętowanie 45-lecia, a tymczasem mamy pogrzeb.

Myślę, że bardziej hucznie nie można było obejść takiego jubileuszu. Ten huk, który został zrobiony w tym momencie, z pewnością obiegł już całą piłkarską Polskę. Natomiast nie wiem, jaka będzie przyszłość GKS-u. W czwartek mamy mieć informację, jak nasze umowy będą rozwiązywane. Na ten moment wiemy tylko tyle, że nie jedziemy na mecz do Wrocławia. Co dalej? Nie zostało to powiedziane. Dostaliśmy tylko informację, że nie ma gwarancji abyśmy otrzymali wypłaty za luty, i nie ma też pieniędzy na wyjazd do Wrocławia. Co dalej? To już pytanie do osób zarządzających klubem.

Sytuacja jest przygnębiająca dla całego naszego środowiska, związanego z GKS Bełchatów. Czego jednak mogę życzyć trenerowi na najbliższe dni, tygodnie, miesiące?

Znalezienia normalnej pracy. Przyznam szczerze, że jestem już tak bardzo zrażony tym, co się dzieje na niższym szczeblu polskiej piłki, że mocno zastanawiam się nad zmianą profesji. Rodzinę muszę przecież z czegoś utrzymać, a ona jest dla mnie najważniejszą wartością. Jeżeli moja praca ma wyglądać w ten sposób, przez co ja i moi najbliżsi są na ciągłej huśtawce nastrojów, to bardzo poważnie się zastanawiam, czy jest sens to dalej kontynuować?