WYWIAD GKS.NET.PL

Marcin Grolik: Bardzo dobrą atmosferę w szatni tworzy cała drużyna

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

– Trener nakłania nas abyśmy jak najwięcej grali piłką, abyśmy się na boisku ze sobą komunikowali. Jeśli to kibice dostrzegają, to jest pierwszy efekt współpracy i na taką grę można już patrzeć, gdyż jest dużo ciekawsza „dla oka” – mówi w rozmowie z naszym serwisem stoper GKS – Marcin Grolik.

Adam Kieruzel (GKS.net.pl): Twoja cała piłkarska kariera związana była ze Śląskiem. Grałeś od małego w Rybniku. Miałeś krótki epizod związany z Piastem Gliwice i LZS Piotrówka. Jak to się stało, że trafiłeś do Bełchatowa?

Marcin Grolik (obrońca GKS-u Bełchatów): – Tak. Było to praktycznie wszystko na Śląsku, a przede wszystkim w Rybniku. Do Bełchatowa miałem trafić jak robili awans do Ekstraklasy w sezonie 2013/2014. Wówczas my byliśmy z Rybnikiem w I lidze, ale się nie udało. Teraz zrezygnowali ze mnie i udało się trafić do Bełchatowa.

Damian Agatowski (GKS.net.pl): A miałeś jeszcze jakieś inne oferty w momencie kiedy odchodziłeś z Rybnika?

– Coś tam było, ale nie na zasadzie: „chcemy ciebie tutaj, przychodzisz i podpisujesz” tylko na zasadzie, że „musiałbyś przyjechać, musielibyśmy cię zobaczyć, przetestować”. GKS był najbardziej konkretny.

A.K.: Jesteś zawodnikiem doświadczonym. Nie bałeś się, że odchodząc z Rybnika, gdzie byłeś kapitanem i kluczową postacią w drużynie, w GKS-ie możesz nie grać w pierwszej „11”? Czy byłeś jednak pewien swoich umiejętności?

– Gwarancji nie ma i nie było, bo przychodziłem do nowego klubu. Wiadomo, że mam już skończone 28 lat, ale liczyłem na to, że to miejsce wywalczę samemu.

D.A.: Jak bardzo rzeczywistość różni się od tego, czego oczekiwałeś przychodząc do GKS-u. Czy spodziewałeś się, że będziecie walczyć o wyższe cele niż spokojne utrzymanie czy liczyłeś się jednak z faktem, iż jest to drużyna budowana od podstaw i może być różnie?

– Wiadomo, że GKS jeszcze dwa lata temu był w Ekstraklasie, a teraz potoczyło się tak, że jest II liga. Przychodząc tutaj była iskierka nadziei, że po spadku z I ligi będziemy chcieli awansować, ale wiem jaka ta liga jest, bo trochę już w niej gram i naprawdę nie jest tak łatwo awansować.

A.K.: Jesteś człowiekiem charakternym, co widać na boisku. Wkładasz głowę tam, gdzie inni boją się włożyć nogę. Czy to wynika z tego, że jesteś chłopakiem ze Śląska?

– Może i też, ale nie o to chodzi. Mam po prostu taki charakter, że nie odpuszczam na boisku i tak jestem wychowany.

D.A.: Rozpoczęła się runda wiosenna. Czy twoim zdaniem jesienią stać was było na dużo więcej?

– Na pewno nas było stać na wyższe miejsce niż to na którym zakończyliśmy rundę jesienną. Moim zdaniem powinniśmy być minimum w pierwszej szóstce, ale stało się tak, a nie inaczej. Wiadomo, że na pewno cała drużyna grała w jednym meczu gorzej, w drugim lepiej, lecz punktów z pewnością brakowało.

A.K.: Jak tobie osobiście układała się współpraca z trenerem Andrzejem Konwińskim?

Współpraca jak współpraca. Mi układała się dobrze, bo praktycznie w każdym meczu grałem więc mogę powiedzieć, że było dobrze, ale patrząc na całość drużyny to czegoś brakowało, ponieważ skończyliśmy rundę na takim miejscu, a nie innym.

D.A.: Z Nowym Rokiem do klubu przyszedł trener Mariusz Pawlak. Jak porównałbyś jego warsztat z warsztatem trenera Konwińskiego?

– Nie jestem takim człowiekiem żeby porównywać trenerów. Każdy szkoleniowiec inaczej pracował na to by być trenerem i ma inne podejście do zawodników i drużyny. Trener Konwiński miał swoje myśli, trener Pawlak ma swoje i na pewno to ich różni.

A.K.: Miałeś w przeszłości jakiś kontakt z trenerem Pawlakiem? Spotkaliście się kiedyś w jednym klubie?

– Nie. Tylko jak graliśmy przeciwko sobie, gdy on był trenerem w Chojnicach, a ja grałem w Rybniku.

D.A.: Czy po zmianie na ławce trenerskiej, nastąpiła także zmiana w radzie drużyny?

– Tak, trener sobie zażyczył by wybrać nową radę. Obecnie należy do niej dwóch doświadczonych zawodników oraz dwóch młodszych.

D.A.: Była taka sytuacja po jesiennym meczu w Bełchatowie z Odrą Opole, gdzie na boisku pozostałeś Ty, Patryk Rachwał, Adrian Klepczyński i trener Andrzej Konwiński. Trwała burzliwa dyskusja. Zapytany po meczu o temat tej rozmowy powiedziałeś, że jest to tajemnicą szatni. Czy teraz możesz ją zdradzić?

– Pamiętam tą sytuację, tylko nie do końca kojarzę o czym rozmawialiśmy. Wiem, że chodziło chyba o to, że starsi zawodnicy mieli inną koncepcję w kontekście ustawienia i, że my z boiska widzieliśmy to inaczej niż reszta.

A.K.: Wielu zawodnikom GKS-u trener Mariusz Pawlak przypadł do gustu, bo ich zdaniem jest to szkoleniowiec, który ma pomysł na GKS. Również to zauważyłeś?

– No tak, na pewno ma pomysł, bo jak przyszedł do GKS-u to przedstawił wizję, że musimy grać inną piłkę, że musimy więcej ze sobą współpracować, rozmawiać. Widać tą poprawę w drużynie.

A.K.: A ciężko jest się przestawić, gdy pół roku gra się inaczej, a po chwili przychodzi ktoś nowy i zmienia całkowicie tą koncepcję?

– Czy ciężko, czy trudno? Raczej nie. Jeśli trener mówi jak mamy się ustawić, to robimy to co mówi.

A.K.: Zawodnicy nie lubią na ogół o tym mówić, podobnie jak ostatnio Krystian Pieczara, ale chciałbym zapytać. Czy zimą otrzymałeś propozycję odejścia do innego klubu?

– Powiem szczerze, że dobrze powiedział. To jest sprawa prywatna. Nie chciałbym o tym mówić, bo trwa po pierwsze sezon, a po drugie jest to taka sprawa poza klubem.

D.A.: Okres zimowy przebiegał spokojnie. Do drużyny dołączył Daniel Ciechański, a tuż przed startem ligi na odejście do Widzewa Łódź zdecydował się Marcin Krzywicki. Jak możesz to skomentować? Długo rozmawialiście o tym w szatni?

– To było niecały tydzień przed ligą. Marcin przyszedł i powiedział o co dokładnie chodzi. Nie, że po prostu odszedł i koniec. Wytłumaczył, pożegnał się, my to przyjęliśmy. Takie jest życie piłkarza.

A.K.: Po wygranej z Rakowem w Częstochowie przyszły dwie porażki z Polonią Bytom 0:1 i Odrą Opole 1:3. Po ostatnim zwycięstwie z Polonią Warszawa i waszej radości było widać, że te trzy punkty były wam bardzo potrzebne.

– No tak. Takie zwycięstwo jak to w ostatnim meczu było sporym oddechem. Gdybyśmy przegrali to byłby to trzeci mecz z rzędu bez punktów. Wtedy nie punktujemy i tabela nam ucieka. To było potrzebne, ta radość była ogromna, co z resztą było widać.

D.A.: Teraz czeka was trudny mecz w Elblągu z Olimpią i dwa bezpośrednie pojedynki z sąsiadami w tabeli – Wartą Poznań i Stalą Stalowa Wola. Myślisz, że jesteśmy w stanie w tych trzech meczach zdobyć komplet punktów?

– Łatwo się mówi, że nawet w czterech meczach możemy zdobyć komplet punktów. Byłoby super, ale dopiero boisko zweryfikuje. Co z tego, że ja powiem – tak zdobędziemy komplet, skoro może się okazać, że nie zdobędziemy ani jednego. Nie o to chodzi. W każdym meczu trzeba wyjść, pokazać co się potrafi i walczyć o trzy oczka na boisku.

D.A.: Wracając do Olimpii, jej najlepszym strzelcem jest Łukasz Pietroń, który jesienią zdobył również gola przy Sportowej. Jakie masz wspomnienia związane z tamtym spotkaniem?

– Na pewno mam takie wspomnienie, że nie wygraliśmy, a tylko zremisowaliśmy. Zawsze się lepiej mecze wygrywa. Lepiej się je wspomina niż te zremisowane.

A.K.: Jeszcze odnośnie meczu z Polonią Warszawa. Jest coś szczególnego co powiedział wam trener po tym ważnym zwycięstwie?

– Powiedział, że zostało jedenaście spotkań i musimy ich jak najwięcej wygrać.

D.A.: W trakcie wtorkowej analizy meczu z Polonią Warszawa, za co was trener pochwalił, a za co ganił?

– Pochwalił na pewno to, że wygraliśmy i trzy punkty zostały w Bełchatowie, a to, że analizujemy mecze zarówno wygrane jak i przegrane oznacza, że trener pokazuje nam co wychodziło, ale i to co należy poprawić w następnym spotkaniu. Nie, że trener jakoś nas zgani, okrzyczy czy wywrze na nas presje, ale mówi, że lepiej by było zrobić coś inaczej, a nie tak jak zrobiliśmy to w meczu, gdzie wyszło coś niedobrze.

A.K.: Jak z twojej perspektywy wyglądał ten faul bramkarza Polonii Warszawa, bo którym sędzia podyktował rzut karny?

– Bramkarz na 110 % mnie zahaczył. Wyszedł, a nie powinien, bo ja byłem tak jakby poza światłem bramki, a poza tym byłem daleko od piłki. Nie miałem futbolówki przy nodze, a że bramkarz wyszedł i popełnił błąd? Plus dla nas.

D.A.: Kończąc temat meczu z Polonią. Ty grałeś tradycyjnie na środku. Jesienią zazwyczaj tworzyłeś duet z Adrianem Klepczyński, który grał teraz na prawej stronie defensywy, a u twojego boku wystąpił Piotr Witasik. Z kim współpracuje ci się lepiej na środku obrony?

– To nie jest żadna różnica, czy ja gram z Piotrkiem, z Adrianem, albo czy Piotrek gra z Adrianem. Każdy z każdym się odpowiednio rozumie i na tym to też polega. Nie ma co mówić, że z kimś jest lepiej, z kimś jest gorzej. Z każdym gra się tak samo.

D.A.: Od początku rundy sporo jest roszad w składzie, są debiutanci. W ostatnim meczu zadebiutował Marcin Ryszka, który jest bardzo perspektywicznym zawodnikiem. Jakbyś ocenił tego chłopaka?

– Powiem tak. Marcin wyszedł w podstawie, bo na to zasłużył. O tym, kto wyjdzie w podstawowej jedenastce decyduje to jak prezentował się na treningach przez cały tydzień oraz to w jakiej jest dyspozycji. To jest taka nagroda na koniec tygodnia. Marcin moim zdaniem zapracował na to w stu procentach.

A.K.: W trakcie sezonu dołączył do was skrzydłowy Adam Nowak, który ma na swojej pozycji sporą rywalizację. Jak to oceniasz, bo z pewnością gdyby nie dołączył do nas tak późno, to mógłby mieć większe szanse na granie?

– Zawsze tak jest. Jak ktoś się przygotowuje cały okres przygotowawczy to trener widzi jak kto pracował, a jak ktoś przychodzi w trakcie sezonu to jest zawsze ciężej, a więc musi ciężko pracować.

A.K.: Czy z treningu na trening widać coraz lepsze zrozumienie w waszych szeregach, bo mówiło się, że słabsze rezultaty jesienią były powodem tego, że nie jesteście do końca zgrani?

– Na pewno brakowało w poprzedniej rundzie zgrania. Moim zdaniem z dnia na dzień i z tygodnia na tydzień wygląda to coraz lepiej. Będzie pozytywnie.

A.K.: Rzeczywiście można to zauważyć, bo jak jesienią obserwowało się mecze z Rozwojem Katowice czy ROW-em Rybnik na 1:0, to były one trudne do oglądania. Teraz wygląda to zdecydowanie lepiej.

– Tak, to były trudne mecze, do jednej bramki. Kto strzeli gola ten wygra i tak się stało.

D.A.: W tym roku mieliście cztery mecze i były one – może nie efektywne, a efektowne w porównaniu do ww. jesiennych spotkań. Było dużo walki, kilka naprawdę składnych akcji, fajnie wymienialiście między sobą piłkę. To się dużo lepiej oglądało. Teraz chyba widać rękę trenera Mariusza Pawlaka?

– Trener nakłania nas abyśmy jak najwięcej grali piłką, abyśmy się na boisku ze sobą komunikowali. Jeśli to kibice dostrzegają, to jest pierwszy efekt współpracy i na taką grę można już patrzeć, gdyż jest dużo ciekawsza „dla oka”.

A.K.: Wracając do trenera Pawlaka. On był w trakcie swojej piłkarskiej kariery obrońcą. Czy łatwiej się współpracuje z trenerem, który grał kiedyś w defensywie?

– Moim zdaniem nie robi to większej różnicy czy trener w przeszłości był obrońcą, bramkarzem czy napastnikiem. Liczy się szkoła i zaplecze trenera.

D.A.: Z którym piłkarzem GKS-u masz najlepszy kontakt? Czy przed przyjściem do Bełchatowa miałeś okazję współpracować z którymś z obecnych zawodników „Brunatnych”?

– Wcześniej nie miałem przyjemności grać w jednej drużynie z żadnym zawodnikiem, tylko poznałem się z Arturem Lenartowskim w Podbeskidziu Bielsko-Biała. Dwa lata temu byłem tam na testach, a on tam grał. Stamtąd się znamy.

D.A.: Po meczu z Polonią widać i słychać było ogromną radość w waszej szatni, co zrozumiałe. Podobnie było w Częstochowie, muzyka grała na full. Kto odpowiada za atmosferę w szatni, za puszczaną muzykę itp.?

– Atmosferę robi cała drużyna. Wiadomo jeden jest śmieszniejszy, skory do żartów, drugi trochę mniej, ale atmosferę tworzy cały zespół. Moim zdaniem w naszej szatni jest bardzo dobra atmosfera i to chyba każdy z chłopaków potwierdzi.

D.A.: Mieszkasz w Bełchatowie. Miałeś okazję rozejrzeć się po mieście? Odpowiada Ci to miejsce do życia?

– Na pewno jest dużo mniejsze od Rybnika. Jak tu przychodziłem wiedziałem, że Bełchatów liczy około 60 tys. mieszkańców, Rybnik ma około 120-130 tys. Miasto nie jest duże, ale wszędzie jest blisko, chociaż ja robię praktycznie trasy z mieszkania do klubu i z powrotem. Ewentualnie, jak jest żona z dzieckiem to wyjdziemy na spacer na rynek (red. Plac Narutowicza).

D.A.: A jak oceniasz sytuację organizacyjno-sportową naszego klubu? Bo jak wiadomo, w przeciągu dwóch lat zanotowaliśmy odpowiednio spadek z Ekstraklasy i spadek z I ligi, wielokrotnie krążyły plotki, że sponsor główny całkowicie się wycofa, teraz przeznacza na klub coraz mniej pieniędzy, zmieniają się prezesi itd. Cała sytuacja wokół GKS-u nie przypomina tej sprzed kilku lat.

– Powiem tak, na sprawy finansowe zawodnicy nie mają wpływu. Przynajmniej ja. Nie mam też wpływu na to, jakie są realia. Natomiast sprawy organizacyjne, tak jak powiedziałeś – klub był w Ekstraklasie i wszystko po niej zostało: boiska treningowe, zaplecze, stadion. Cała ta otoczka, która moim zdaniem jest najlepsza w II lidze.

A.K.: Czy klub ma wobec Ciebie jakieś zaległości finansowe? Mówiło się, że wraz z Nowym Rokiem wszystkie zaległości zostaną uregulowane.

– Akurat ze mną klub jest na zero.

D.A.: Jesteś wychowankiem ROW-u Rybnik, przez wiele lat występowałeś w tym klubie, nawet w I lidze. Czy śledzisz wyniki swojego macierzystego klubu?

– Tak, śledzę. Rybnik ma tyle samo punktów co my, jest tylko dwa miejsca niżej od nas. Śledzę wyniki całej ligi, ale w Rybniku mam znajomych, którzy tam grają. Utrzymujemy ze sobą kontakt. Nawet dzwonimy do siebie po meczach.

D.A.: Co sądzisz o kibicach GKS-u Bełchatów, którzy czasem w większej, czasem w mniejszej liczbie, ale jeżdżą za wami po całej Polsce, choć jesienią przez moment był konflikt na linii kibice-trener/drużyna?

– Jakiś konflikt był, ale to chyba bardziej z trenerem. Pojawił się nawet jeden transparent. Na pewno wtedy dopingu brakowało. Teraz bardzo fajnie kibicują, jeżdżą za nami. Bardzo nam to pomaga na boisku.

D.A.: Jakbyś zachęcił innych kibiców piłki nożnej w Bełchatowie, aby w większej liczbie przychodzili na stadion, chociażby na najbliższy mecz z Wartą Poznań?

– Obojętnie co bym nie mówił, to my jako drużyna musimy pokazać na boisku walkę. Prawdziwą zachętą będą nasze zwycięstwa. Jak będziemy regularnie zdobywać punkty, to kibiców ściągniemy dobrymi wynikami.

A.K.: A porównując pod tym względem Rybnik z Bełchatowem, który jest dwa razy większym miastem. Tam przychodziło więcej kibiców na mecze niż tutaj?

– W pierwszej lidze tak. W drugiej lidze, nie oszukujmy się ta liczba była porównywalna do Bełchatowa. Chociaż zdarzały się mecze, gdzie przychodziło po 2000 osób. Najczęściej jednak to były liczby pomiędzy 800-1500. W I lidze to niekiedy przychodziło nawet po 4, 5 i 6 tysięcy kibiców.

A.K.: Która drużyna według ciebie jest murowanym kandydatem do awansu do I ligi, a która swoją grą prezentuje już poziom III-ligowy i jest pewniakiem do spadku?

– Powiem tak: patrząc na poziom gry, nie umiem wytypować murowanego kandydata do spadku. Ta liga jest tak dziwna, że każdy z każdym może wygrać i każdy z każdym może przegrać. Przyjeżdża pierwszy zespół do ostatniego i przegrywa. Jeśli chodzi o kandydatów do awansu, to przede wszystkim będzie się liczyła Odra Opole i Raków. Poza tym nawet drużyny do ósmego miejsca mogą się włączyć w walkę o baraż.

D.A.: A ciebie które miejsce na koniec sezonu by satysfakcjonowało?

– Trzecie (śmiech). A tak na poważnie, miejsce w pierwszej szóstce byłoby dobre.