Bartłomiej Bartosiak: Z pierwszym karnym troszeczkę przesadziłem

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

– Chciałem pokarać bramkarza, bo próbował mnie wyprowadzić z równowagi, ale się nie udało. Trafiłem w poprzeczkę, a później nie mogłem od razu tej piłki dobijać – tak skomentował swój pierwszy rzut karny z sobotniego meczu wychowanek „Brunatnych”.

Bartłomiej Bartosiak (pomocnik GKS Bełchatów): – Na pewno jesteśmy szczęśliwi, bo długo remisowaliśmy i widać było, że dążymy do tego zwycięstwa. Najważniejsze były dzisiaj 3 punkty i tego dokonaliśmy.

– Mecz miał dwie fazy. Na początku mieliśmy stuprocentową okazję Huberta Karpińskiego z trzeciej minuty, której nie strzelamy. Później przeciwnik zdobywa bramkę z jednej sytuacji. Po wyrzucie z autu może mieliśmy złe ustawienie, czy była między nami zła komunikacja. Tracimy gola i znowu zaczynamy od gonienia wyniku. Później była moja sytuacja z rzutem karnym, którego nie strzelamy, ale udało się strzelić na 1:1. Natomiast wydaje mi się, że przez całe spotkanie dążyliśmy do tego, żebyśmy wygrali, i żeby trzy punkty zostały w Bełchatowie.

– Jestem wyznaczony jako pierwszy do strzelania rzutu karnego. Z tym pierwszym troszeczkę przesadziłem, chciałem pokarać bramkarza, bo próbował mnie wyprowadzić z równowagi, ale się nie udało. Trafiłem w poprzeczkę, a później nie mogłem od razu tej piłki dobijać, bo bramkarz jej nie dotknął. Zabrakło kilka centymetrów, żeby piłka znalazła się w siatce. Jeżeli chodzi o kolejnego karnego, to spojrzałem na Mikołaja Grzelaka, bo on jest wyznaczony jako drugi, ale pokazał mi, żebym wziął piłkę i strzelał. Udało się trafić i z tego się bardzo cieszę.

– Wydaje mi się, że gdyby bramka padła w trzeciej minucie to mecz byłby zupełnie inny. Tak jak powiedziałem wcześniej, przeciwnik strzela bramkę i cofa się na własną połowę, a my, za przeproszeniem, walimy głową w mur. Widać było, że stwarzaliśmy sytuacje w pierwszej połowie. Wydaje mi się, że po prostu nie możemy tracić tak głupich bramek i wykorzystywać sytuacje na przykład takie, jaką mieliśmy już na początku.

– Nie ma co ukrywać, że chcemy jak najszybciej strzelić bramkę. Może dlatego brakuje tej cierpliwości i dokładnego podania, bo do 30. metra fajnie operujemy piłką. Dostaliśmy bramkę z kukurydzy, że tak powiem, i musieliśmy gonić wynik. Drużyna przeciwna po raz kolejny przyjeżdża i grają piątką w obronie. To nie jest tak, że oni dobrze bronią, tylko po prostu stoją na szesnastym metrze i nam jest ciężko się przebić. Wydaje mi się, że z trybun wygląda to tak, że dążymy do tego żeby strzelać bramki. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach te zwycięstwa będą zdecydowanie wyższe i w lepszym stylu.

Notował Michał Nawrot