Serce ze Sportowej

Mentalne odrodzenie

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

GKS, wygrywając w Chorzowie, wlał nadzieje i wiarę w serca kibiców, że z walki o Ekstraklasę może wyjść zwycięsko. Jednocześnie fani Brunatnych pokazali, jak niewiele im było trzeba, aby przywrócić w nich kibicowski entuzjazm. Wystarczyła jedna iskierka…

Z ręką na sercu przyznaję – nie wierzyłem. Myślałem… ba, byłem święcie przekonany, że po meczu w Chorzowie będziemy musieli witać się na dobre z pierwszą ligą. Że Grzegorz Kuświk zrobi z naszymi obrońcami to, co niedawno zrobił Kamil Wilczek. Nie wierzyłem, że Kamil Kiereś odmieni zblazowanych piłkarzy, że nakłoni ich jeszcze do jakiegokolwiek wysiłku, że zmotywuje ich na tyle, aby podnieśli rękawice chociaż ten jeden raz. I za to, jako kibic, przepraszam. Bo co to za kibic, który nie walczy z drużyną do końca, kiedy na horyzoncie widać choćby cień szansy?

Winien Wam jestem opis scenki z ostatniego treningu przed pojedynkiem w Chorzowie. Trener zebrał wszystkich piłkarzy i wykrzyczał im, że w d*** ma tabelę, całą otoczkę panującą wokół klubu, i że liczy się dla niego tylko to, co piłkarze pokażą na boisku oraz na treningu. Porównał cztery ostatnie mecze do mistrzostw świata, i zapewnił, że jeżeli zawodnicy utrzymają GKS w Ekstraklasie – będą wielcy. Wierzcie lub nie, ale w tych słowach czuć było niesamowitą energię i pasję. Facet naprawdę wierzył, że może z tymi piłkarzami dokonać czegoś, co już wtedy wydawało się mało realne.

Dzisiaj wiemy, że ta motywacyjna przemowa odniosła zamierzony skutek. GKS przejechał się po Ruchu, a Arek Piech rozegrał chyba najlepszy mecz w swojej karierze. Piłkarze dostali dużego, mobilizacyjnego kopa, a morale, które leżało już na dnie i błagało o dobicie, nagle podskoczyło do góry.

Zwycięstwo nad Ruchem będzie miało niebagatelny wpływ na to, jak GKS będzie postrzegany przez naszych rywali w ostatnich trzech meczach sezonu. W poniedziałek wszyscy zobaczyli, że Brunatni nie biegają po boisku bez ładu i składu, a obrona nie jest dziurawa jak szwajcarski ser.

GKS „jeszcze żyje” i przywrócił wiarę w to, że nie odda upragnionej Ekstraklasy.