Chcieć to nie wszystko. Oceny po meczu z Zagłębiem Sosnowiec

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Duma Brunatnej Stolicy udawała się do Sosnowca z ogromnymi nadziejami na przerwanie fatalnej serii bez zwycięstwa. Mecz był o tyle istotny, gdyż w niedzielne popołudnie spotykali się bezpośredni rywale w walce o utrzymanie, więc ciężar gatunkowy spotkania był ogromny. Już od pierwszych minut widać było ogromną mobilizację w szeregach rywala, który już bardzo głośno motywował się w tunelu, a potem na murawie, tymczasem piłkarze GKS-u wyszli z szatni w zupełnej ciszy, dodając sobie otuchy dopiero tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wydawało się zatem, że Brunatni są niezwykle skoncentrowani, a trener Węglewski przygotował misterną strategię, która miała zaowocować pierwszym zwycięstwem od bardzo dawna. Niestety nic z tych rzeczy. GKS dał się od samego początku zepchnąć do obrony, rywal szybko zrobił swoje i demony powróciły. Szansa szybko pojawiła się po czerwonej kartce dla piłkarza Zagłębia już w 15. minucie i od tej pory to GKS był w natarciu, dążąc do osiągnięcia swojego celu, co udało się dopiero przed końcem spotkania. Niestety bramkowy remis nie zadowolił nikogo. Zapraszam na subiektywne oceny naszych zawodników po niedzielnych zawodach.

Oceny przyznawane są w skali od 1 (najgorszy) do 10 (najlepszy):

Leonid Otczenaszenko 7 – nie zdążył „napluć” w rękawice, a już Zagłębie prowadziło 1:0. Nie ponosi jednak winy za utratę gola, gdyż w tym wypadku nie spisali się koledzy w defensywie, z Maciejem Koziarą na czele. W zasadzie od 15 minuty z każdą minutą robiło mu się coraz „zimniej” bo Zagłębie grając w osłabieniu skoncentrowało się na zabezpieczeniu tyłów, licząc na kontry, które kilka razy piłkarze z Sosnowca uskutecznili. Nie stracił jednak koncentracji. To, że wywieźliśmy jeden punkt ze stadionu ludowego w dużej mierze jest zasługą naszego golkipera, który zachował się kapitalnie w 60. minucie kiedy stuprocentową sytuację po jednym z kontrataków miał Quentin Seedorf. W pewnym momencie Leonida mogliśmy zobaczyć w okolicach środka boiska, co pokazuje naszą dominację, ale i tutaj należy podkreślić ważną rolę naszego bramkarza, który często i bardzo głośno motywował kolegów do walki.

Mikołaj Grzelak 4 – trener Węglewski postawił na niego już od pierwszej minuty licząc z pewnością na waleczność naszego defensora. Wierząc również, że kto jak nie wychowanek będzie chciał „ginąć” za GKS w walce o utrzymanie. I jak zwykle nie można Mikołajowi odmówić ambicji i wspomnianej waleczności. W zasadzie w defensywie nie popełnił błędów, natomiast zabrakło trochę dokładności i wsparcia w ofensywie. Widać, że po kontuzji brak jeszcze właściwego czucia piłki. Zbyt dużo niecelnych podań, ale z każdym spotkaniem z pewnością będzie lepiej.

Mateusz Bartków 8 – zdecydowanie lider defensywy w niedzielnym pojedynku. W zasadzie nie do przejścia, a i w ofensywie często widoczny. Grał pewnie i spokojnie. Bardzo często ataki Zagłębia kończyły się właśnie na nim. O mały włos już w pierwszej połowie nie rozerwałby siatki sosnowiczan pięknym i mocnym strzałem zza pola karnego, ale niestety piłka odbiła się od słupka i wyszła w pole. Liczymy wszyscy, że Mateusz utrzyma formę z niedzieli, a jego gra będzie zapowiedzią uszczelnienia naszej linii obronnej w kolejnych spotkaniach.

Mariusz Magiera 4 – od naszego kapitana oczekujemy zdecydowanie lepszej gry. Oglądając jego interwencje nie czuło się spokoju. Bardzo częste wybijanie piłki „na pałę” irytowały, a każda interwencja w polu karnym pachniała albo kiksem, albo faulem, albo wybiciem na rzut rożny w sytuacji kiedy można było rozegrać to spokojniej. Nie można odmówić jednak twardości w grze i nieustępliwości. Słabo natomiast wyglądały dośrodkowania czy wykonywane rzuty wolne.

Mateusz Szymorek 3 – to nie były najlepsze zawody Mateusza. W zasadzie jego sposób gry nie zmienia się od kilku spotkań. Zbyt przywiązany do linii obronnej, w której w zasadzie nie popełnił większych błędów, ale brakowało go w ofensywie. Dostał parę piłek na skrzydło od Gancarczyka, ale dośrodkowania kompletnie mu nie wychodziły, bądź kończyły się pod nogami rywala. W drugiej połowie nawet Patryk Rachwał zachęcał, żeby przesunął się bardziej do przodu, żeby wspomóc kolegów, ale zbyt dużo niedokładności w podaniach i praktycznie „wyłączony” przegląd pola.

Damian Hilbrycht 3 – prawdopodobnie z założenia miał uszczelnić środek pola i rozprowadzać piłkę kolegom. Był jednak zbyt głęboko cofnięty, a jego podania często były niedokładne. Nie można odmówić mu chęci do gry od samego początku i kilku prób strzałów z dystansu, które miały zaskoczyć bramkarza rywali, ale tym razem brakowało celności. Z każdą minutą Damian „znikał” z pola gry i w pewnym okresie był kompletnie niewidoczny. W końcówce zmieniony przez Michała Pawlika.

Filip Laskowski 2 – kompletne nieporozumienie w niedzielnej grze naszego młodzieżowca. W ciągu 45 minut zagrał na trzech pozycjach od środka pola, poprzez prawą obronę, aż do lewego skrzydła. W żadnym miejscu boiska nie potrafił jednak się odpowiednio ustawiać, co było również kwitowane wypowiedziami szkoleniowca, aby nie dublował. Dużo niedokładnych podań, brak spokoju w grze. Trener Węglewski szukał, szukał, ale póki co nie znalazł odpowiedniej roli dla zawodnika wypożyczonego z Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Waldemar Gancarczyk 6 – ustawiony od samego początku na lewym skrzydle kompletnie nie potrafił się odnaleźć. Z czasem dostał polecenie przesunięcia się do środka boiska i prawdopodobnie miał przejąć rolę „playmakera”. Przez długi czas irytował jednak podaniami w poprzek boiska lub do tyłu, a jak już w końcu decydował się na krosowe podania do skrzydłowych, to niestety koledzy nie potrafili dośrodkować. Rozegrał jednak kluczową akcję. Kiedy koledzy bili głową w mur, pociągnął bardzo ładnie prawym skrzydłem, ograł obrońcę Zagłębia i podał do Macieja Masa, który z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki.

Jakub Bator 4 – ma to coś, co z pewnością wymaga oszlifowania. Jak zawsze duża ochota do gry i w ciemno można założyć, że będzie próbował robić na skrzydle sporo wiatru. No właśnie, w niedzielę głównie próbował, ale nie wyglądało to tak, jakbyśmy wszyscy oczekiwali. Raz udało się celnie dośrodkować i o mały włos Šabala mógł wpakować piłkę do siatki. Bardzo często odbijał się jednak od zawodników Zagłębia lub był przepychany, co skutkowało stratą piłki.

Maciej Koziara 3 – kolejny zawodnik po Filipie Laskowskim, który pojawił się od pierwszej minuty w nowym zamyśle trenera Węglewskiego. Od pierwszych minut bardzo aktywny i chętny do gry. Niestety głównie jego poczynania charakteryzowały się chaosem i dużą niedokładnością. Ma sporo na sumieniu podczas utraty bramki gdzie nie przykrył rywala, nie powalczył w powietrzu i Zagłębie już od 3 minuty prowadziło. Miał ogromną szansę szybko się zrehabilitować, ale jego strzał z rzutu wolnego sprzed pola karnego po faulu i w konsekwencji czerwonej kartki dla rywala w 15 minucie pozostawię bez komentarza.

Valērijs Šabala6 – twardy, mocno trzymający się na nogach napastnik, który potrafi właściwie się ustawić i wyjść do podania. Rozbijał defensywę Zagłębia kiedy tylko miał ku temu okazję. Sposobem gry przypomina Arkadiusza Piecha. Raz po dośrodkowaniu Batora był bliski umieszczenia piłki w siatce. Niestety brakuje mu pomocników, którzy potrafili by wykorzystać jego atuty.

Z ławki rezerwowych weszli:

Jakub Staszak – wszedł w 45. minucie. A tak zapomniałem, że jednak nie rozegrał całej drugiej połowy i grał zbyt krótko, żeby go oceniać. Nie grał, ani źle ani dobrze, a co miał na myśli trener Węglewski wprowadzając obrońcę na osłabionego rywala i zmieniając go po 20 minutach, kwitując swoje decyzje, że „zmiany nic nie dały” – wie tylko on sam. Szkoda, bo dla młodego gracza nie jest to mobilizujące.

Maciej Mas – grał zbyt krótko, żeby go oceniać, ale zrobił to co do napastnika należy. Sprytnym strzałem z bliskiej odległości pokonał golkipera sosnowiczan i dzięki temu mamy jeden punkt, bo już bardzo mocno „śmierdziało” porażką. Zastanawiamy się do dzisiaj dlaczego trener Węglewski od początku drugiej połowy nie postawił na tego napastnika, a wpuścił obrońcę, którego zresztą Maciek po 20 minutach zmienił.

Michał Pawlik – grał zbyt krótko, żeby go oceniać, ale w naszej redakcyjnej delegacji na mecz byliśmy zgodni, że wszedł za późno. W ostatnich minutach gdyby dokręcił precyzyjniej cieszylibyśmy się z trzech punktów. Zabrakło jednak kilku centymetrów.

Kajetan Kunka i Marcin Sierczyński – grali zbyt krótko, żeby ich oceniać. Pierwszy zaliczył debiut w barwach GKS, drugi wrócił „na stare śmieci”.