– Jeżeli po tym półroczu klub zdecyduje się przeznaczyć jakieś nakłady finansowe i załóżmy sponsor mówi, że gramy o Ekstraklasę, to będziemy o nią walczyć – mówi w rozmowie z serwisem GKS.net.pl – Patryk Rachwał kapitan drużyny GKS-u Bełchatów.
– Damian Agatowski: Jak w Pańskiej ocenie przebiegły zimowe przygotowania bez zgrupowania za granicą? Czego brakowało? Co się udało? Czy wystarczyły treningi w kraju tutaj na naszych boiskach?
– Patryk Rachwał: Myślę, że fajnie byłoby wyjechać na obóz zagraniczny, gdzie można potrenować na trawie, ale podobnie przygotowywaliśmy się jednego roku za kadencji trenera Kieresia. Nie było finansów na to żeby wyjechać za granicę, ale z tego co pamiętam rozegraliśmy bardzo dobrą rundę, po której brakło zaledwie punktu do utrzymania. Rok później były ciężkie warunki przez co trenowaliśmy na hali, bo wszystko było zamarznięte. Tego się nie wybiera i wiadomo, że każdy z zawodników chciałby trenować na trawiastych boiskach, ale mamy takie realia jakie mamy i musimy to uszanować. Dobrze, że w Bełchatowie wszystko jest praktycznie na miejscu i to jest duży kapitał.
– Adam Kieruzel: Jak Pan oceni młodych piłkarzy, których dołączył do pierwszej drużyny Rafał Ulatowski?
– Do tego potrzeba więcej czasu. Na pewno jest kilku ciekawych chłopaków, gdzie widać, że z tygodnia na tydzień robią postępy, bo to też nie jest tak, że wejdą i będą robić różnicę. Uważam, że robią oni z tygodnia na tydzień postępy.
– Damian Agatowski: Drugi raz w karierze współpracuje Pan z trenerem Ulatowskim. Czy jego warsztat pracy jakoś diametralnie się zmienił w porównaniu z pierwszym jego pobytem w Bełchatowie?
– Czy diametralnie? Ciężko mi tutaj mówić na ten temat, bo ja nie lubię oceniać pracy ani jak ktoś trenuje. Pewne jakieś tam modyfikacje ma i pewnie po tylu klubach, przygotowaniach i prowadzeniu zespołów ma jakieś swoje przemyślenia.
– Damian Agatowski: A treningi są cięższe czy lżejsze?
– Wydaje mi się, że są ciut cięższe, ale nie jest to tak, że jesteśmy zajechani i każdy teraz powie, że było bardzo ciężko. Na pewno w tygodniu jak jest mikrocykl ma totalnej „odpustki” i bazujemy tylko na świeżości, Wszystko jest robione z głową.
– Damian Agatowski: Bieganie po lasach?
– Nie, nie. Większości są to treningi z piłką. Kiedy trzeba zrobić bieganie po lesie to jest bieganie, kiedy trzeba zrobić siłę to jest mocniejsza siła czy wytrzymałość w grach. Każdy z trenerów ma własną koncepcję.
– Damian Agatowski: Współpracował Pan z wieloma trenerami. Przypomnijmy: Smuda, Jabłoński, Lenczyk, Janas, Urban, Kiereś. Któremu zawdzięcza Pan najwięcej. Czy jest może ktoś spoza tej listy, bo Pańska kariera jest jednak bogata.
– Jako jedynego ciężko wybrać, bo skrzywdziłbym każdego trenera, z którym pracowałem i od którego coś człowiek się nauczył. Nie ukrywam, jest to fajne doświadczenie, bo naprawdę są różne metody przygotowań i prowadzenia zespołu, ale nawet u trenerów, u których grało się mniej, można było wiele się nauczyć i dużo fajnych rzeczy wyciągnąć. Mogę tylko podziękować, że miałem okazję trenować i pracować z takimi ludźmi, bo są zasłużeni dla polskiej piłki, także jest to duży kapitał.
– Damian Agatowski: Z trenerem Urbanem, był chyba taki moment, że on kończył karierę piłkarską, a Pan wchodził do zespołu. Bodajże tak było w Zabrzu?
– Tak, tak. Trener nawet o tym nie wiedział. Powiedziałem mu o tym w Zagłębiu. Śmiał się, że mnie nie pamięta. No dziwne żeby mnie trener pamiętał, ale miało takie miejsce, że byliśmy razem w szatni, a później spotkaliśmy się na boisku. Naprawdę fajny, sympatyczny człowiek i bardzo dobry trener.
– Adam Kieruzel: Czy zgodzi się Pan, że kadra zespołu nie została tyle wzmocniona co osłabiona, bo z drużyny odeszli Marcin Flis, Paweł Zięba czy Bartek Bartosiak?
– Ciężko mi ocenić czy kadra została wzmocniona czy osłabiona, bo skompletowanie drużyny na wiosnę leży po stronie klubu oraz sztabu szkoleniowego. W moim interesie jest gra w piłkę. Nie ma co ukrywać, naszym jedynym atutem jest to, że doszedł Petr Zapalac, a dwa, że z pewnością jesteśmy bardziej zgrani i na to oczywiście też liczę. Jeszcze przed sezonem, jak to wszystko się zbierało, jak to wszystko wyglądało, no to szczerze nie napawało optymizmem. Tylu testowanych co latem w Bełchatowie, w swojej przygodzie z piłką nigdy nie widziałem.
– Damian Agatowski: Wagony zawodników przyjeżdżały?
– Tak, tak. Teraz możemy sobie z tego żartować, ale sami wiemy, że w tym dla klubu ciężkim momencie było naprawdę nieciekawie. W okresie letnim był czas kiedy na Sportową 3 przyjeżdżało wielu zawodników na testy i nie było to 5 czy 10 nazwisk, ale ta liczba śmiało można powiedzieć było trzykrotnie większa. Całe szczęście, że udało się z tych wszystkich zawodników przetestowanych wybrać takich, którzy idealnie wpasowali się do naszej szatni i są teraz z nami.
– Adam Kieruzel: Czy według Pana drużyna jest kompletna, czy wymaga wzmocnień? Jeśli tak to na jakiej pozycji?
– To znowu jest pytanie, gdzie nie mogę wchodzić w czyjeś kompetencje. Mogę powiedzieć, że w klubie mówi się o napastniku.
– Damian Agatowski: No właśnie. A tak wewnętrznie z perspektywy boiska, a nie klubu. Na jakiej pozycji przydałby się nowy piłkarz?
– Najlepiej to by było na każdej pozycji mieć po chociażby jednym wzmocnieniu, bo im większa rywalizacja tym lepiej dla zespołu. Wiem z własnego doświadczenia, że jeśli człowiek wie, że ma zbyt pewną pozycję i nikt nie naciska bardzo mocno, to zdecydowanie to nie sprzyja. Ja osobiście wolę mieć rywalizację, bo wiem, że podnosi się wtedy umiejętności, a dwa to zyskuje na tym bardzo dużo zespół. Wszyscy mówią, że nasi napastnicy nie strzelają. Jeśli powiem, że potrzebujemy napastnika, to uderzę w kolegów, którzy tu są i którzy pewnie też czekają żeby się odblokować. Przydałby się taki „killer” z prawdziwego zdarzenia, że niekiedy coś strzeli z niczego, ale ja liczę na to, że ktoś na pewno w tym sezonie odpali i te bramki będzie strzelał.
– Damian Agatowski: Jakie cele stawiacie sobie przed rundą rewanżową? Czy miejsce, które w tym momencie zajmujecie was satysfakcjonuje?
– Jeżeli przed sezonem ktoś by powiedział, że będziemy mieli to miejsce, to podejrzewam, że większość ludzi wzięłoby to w ciemno. Jednak po tym jak rozpoczęliśmy rundę, po tym jak wyglądaliśmy i wygrywaliśmy mecze przy większym szczęściu, wydaje mi się, że na koniec nie jest satysfakcjonujące to miejsce, bo mogliśmy być wyżej. Nie będę oszukiwał, że w szatni nie mówi się na temat określonego celu, że musimy być wyżej, niżej. Chcemy się skupić na każdym kolejnym meczu, bo wydaje mi się, że wtedy można zrobić najlepszy wynik. Jeśli zaczniemy spekulować, że dostajemy 3 punkty za mecz z Dolcanem i wygramy za 3 punkty z Chrobrym u siebie, no to ludzie zaczną liczyć, że walczymy o Ekstraklasę, bo zrobi się na przykład 5 punktów do awansu. To nie jest duża strata, tak? A za chwilę może coś nie pójść dobrze, przegrasz mecz jeden czy drugi lub zremisujesz i będą mówić, że grasz o utrzymanie. To jest wyrównana liga i tutaj wiele zespołów sobie zakłada o co grają. Wiadomo, że trzeba mieć cele, ale wydaje mi się, że naszym celem w tym roku było stworzenie na nowo jakiegoś zespołu, ogrania się.
Jeżeli po tym półroczu klub zdecyduje się przeznaczyć jakieś nakłady finansowe i załóżmy sponsor mówi, że gramy o Ekstraklasę, to będziemy o nią walczyć. Nie mówię, że jeśli nam ktoś teraz tego nie powiedział, a byłaby szansa to nie powalczymy. Uważam, że jeśli ktoś startuje w jakichś rozgrywkach, to zawsze gra się o to by być pierwszym. To jest sport. Nie powiesz, że wychodzisz i naszym celem jest 10. miejsce. Każdy chce grać o jak najlepsze miejsce. Staramy się i nie ma takich rozmów. Skupiamy się na każdym kolejnym meczu.
– Adam Kieruzel: Co będzie największym atutem GKS-u w rundzie wiosennej?
– Do tej pory były to stałe fragmenty gry. Miejmy nadzieję, że ta runda przyniesie fajne, kombinacyjne akcje, będziemy stwarzać sobie więcej sytuacji niż do tej pory i będziemy strzelać bramki z gry po fajnych akcjach. Z pewnością przyciągnie to kibiców, jeśli będziemy grali bardziej widowiskowo.
– Damian Agatowski: Jeszcze odnośnie młodzieży. Czy kapitanowi drużyny ciężko jest zmotywować młodych graczy do walki, kiedy drużynie „nie idzie”, czy wręcz przeciwnie łatwiej ich nastawić na bój krzykiem czy słowem?
– Każdy zawodnik jest inny. Jeden potrzebuje mocniejszej repremendy, żeby lepiej się zmotywował. Drugiego widać, że trzeba zostawić w spokoju, bo nie pomoże mu, jeśli się wsiądzie na niego i będzie się mu robiło suszarkę. Ja wychodzę z założenia, że czy to młody czy stary jeśli on się będzie czuł komfortowo, będzie w stanie dać coś zespołowi. Nie jestem zwolennikiem dołowania młodych. Absolutnie nie. Kiedy trzeba to służę im radą i pomocą.
– Adam Kieruzel: Wróćmy do niedalekiej przeszłości. Pan oglądając grających w Ekstraklasie byłych zawodników GKS-u nie ma w głowie myśli: jak mogliśmy dopuścić do tego spadku?
– Myślę, że większości z nas nie może sobie tego darować. Umówmy się, z takim zespołem spaść to był duży wyczyn i nie ma tutaj co dyskutować. Wiadomo, że ja w większości czasu grałem w Ekstraklasie. Jest to mój drugi sezon w 1. lidze. Nie ukrywam, że zawsze jak się ogląda, to tęskni się za Ekstraklasą i za tymi boiskami, i za tą atmosferą. A co do tego, że koledzy grają w Ekstraklasie, strzelają bramki, robią punkty czy asystują, to mnie to nie dziwi. Nie było przypadku wtedy, kiedy robiliśmy awans, mieliśmy dobrą drużynę. I kiedy spadaliśmy też mieliśmy taką drużynę, ale jeśli chodzi o monolit, to każdy może sobie indywidualnie odpowiedzieć jak było. Jeśli nie ma jedności, to ciężko, aby cokolwiek ugrać.
– Damian Agatowski: No właśnie. Patrząc na nazwiska to drużynę mieliśmy spokojnie na pierwszą „8”. Aż przyjemnie się oglądało waszą grę, aż nagle wiosną wydaje się jakbyśmy mieli całkiem inną drużynę. Ja wiem, że to jest przeszłość i historia, ale w nas kibicach jeszcze to siedzi.
– Ja się wam jako kibicom nie dziwię. Nie będzie tak, że to minie po roku, po pół, bo ciężko sobie wyobrazić, że spadliśmy z takim zespołem, takimi nazwiskami. To na pewno boli nie tylko kibiców, ale w większości zawodników z którymi nie raz o tym rozmawiam.
– Damian Agatowski: A jak bardzo różni się sytuacja klubu pod względem organizacyjnym i finansowym od tej, którą zastał Pan w styczniu 2013 roku, po powrocie do GKS? Wtedy właśnie mieliśmy po pierwszej rundzie 6 punktów i potem ta piękna wiosna, gdzie zabrakło nam do utrzymania jednego punktu.
– Przed rozpoczęciem tego sezonu wiedziałem, że nakłady finansowe klubu nie będą takie jak były poprzednio i to było widać po ruchach transferowych. W 2013 roku jak tu trenowałem, to przez miesiąc albo dłużej nie podpisałem kontraktu, bo nie było wiadomo, co dalej będzie z klubem. Mówiło się, że są dwie opcje. Albo jest zapalone światło i to pójdzie w gorę, albo gaszą, jest po klubie. Ostatecznie udało się stworzyć zespół, który tworzył się można powiedzieć w wielkim bólu. Wielkim sukcesem było zatrzymanie praktycznie 90% zespołu na 1. ligę. Wiedzieliśmy, że to są dobrzy piłkarze. Pamiętam był i zespół i kolektyw. Mimo tego dobrego zespołu zdarzały się ciężkie momenty w 1. lidze, ale zawsze obronną ręką wychodziliśmy z opresji. Czy można porównywać? Tu też się mówiło u długach. Myślę, że można po części porównać tą sytuację do tamtej, gdzie też był taki mocny dołek, gdzie nie było wiadomo co się wydarzy.
– Adam Kieruzel: Czy klub ma wobec Pana jakieś zaległości finansowe?
– Nie. Wszyscy wiedzą o tym, że były tam jakieś małe problemy, ale zostało to wyczyszczone i myślę, że jeżeli zdarzy się poślizg jednej pensji i jesteśmy o tym informowani, to nic się nie stanie. Zdajemy sobie sprawę, że takie są realia i niektórzy młodzi zawodnicy starają się z tym radzić. Klub robi wszystko by płacić na bieżąco.
– Damian Agatowski: Czyli pod względem organizacyjnym ma to ręce i nogi?
– Na dzień dzisiejszy nie jest tak, że jesteśmy zadłużeni, że nie ma wypłat 3-4 miesiące i nie mamy pieniędzy. Absolutnie nie. W styczniu było wszystko bodajże uregulowane, był teraz jakiś poślizg i teraz będzie to opłacone. To jest do miesiąca, dlatego mówię, że nie jest to tragedią. Nie odczuwamy tego, że klub jest rozwalony i nie wiemy co się dzieje.
– Adam Kieruzel: Jak zareagował Pan na wpis prezesa o możliwości upadłości klubu?
– Nie mam facebooka, instagrama, twittera. Tyle co się rozmawiało w szatni, że prezes oferuje pomoc Dolcanowi, a potem powstał jakiś wpis, że my potrzebujemy pomocy. Nikt nie wszedł do nas do szatni i tego nie powiedział. Nie padły słowa, że sytuacja klubu jest dramatyczna, nie wiemy co będzie. Widzimy jak klub stara się robić wszystko, żeby było jak najlepiej. Powiem szczerze. Nie wiem czy umowa ze sponsorem będzie przedłużona, bo ja się w to nie bawię i nie chodzę na spotkania z prezesem, bo to nie jest moja rola.
– Damian Agatowski: Kto Pana zdaniem awansuje do Ekstraklasy, a kto z niej spadnie? Na tą chwilę zagrożone są bardzo utytułowane drużyny, takie jak Wisła czy Górnik.
– Uważam, że przy tym dzieleniu punktów naprawdę jest ciężko obstawić, bo nawet jeśli jest 5 punktów różnicy to przy podzieleniu jeśli zrobią się 2-3 to jest jeden mecz, więc ciężko. Powiem tak. Każdy z zespołów, które zostaną w grupie spadkowej może spaść. Niezależnie czy jest to Wisła, Górnik. Każdy punkt wtedy jest ważny i widać co się dzieje. Zespoły zwalniają trenerów, leci jeden po drugim, zaczynają łapać się wszystkiego. Ja nie wiem czy to jest do końca dobre.
– Damian Agatowski: Nasz przykład też jest dobry, gdy wrócił trener Kiereś w Chorzowie zagrał jakby inny zespół.
– Myślę, że przy bardzo dobrym meczu z Koroną u siebie byśmy z nimi wygrali, a wtedy i na Łęcznej też byśmy wygrali. W takiej sytuacji niesie cię, bo wygrywasz 1-2 mecze. Myślę, że zdołalibyśmy uratować Ekstraklasę.
– Damian Agatowski: A kto Pana zdaniem awansuje z 1. ligi? Faworytów jest kilku.
– Myślę, że Wisła Płock i Arka Gdynia. Może być inaczej, bo ciągle szansę ma Sosnowiec. Też nie jest powiedziane, że Zawisza Bydgoszcz nie wygra 3-4 meczów z rzędu. GKS Katowice cały czas mówi, że nie, ale umówmy się też myślą po cichu o Ekstraklasie.
– Adam Kieruzel: Co sądzi Pan na temat wycofania się z rozgrywek, nie ma co ukrywać, ciekawie zapowiadającego się Dolcanu Ząbki?
– To strata dla 1. ligi. Zespół grający bardzo ciekawą piłkę. Było widać fajną rękę i pracę trenera Dźwigały, gdzie naprawdę był to ciężki przeciwnik do gry i myślę, że przy kilku wzmocnieniach oni mieliby bardzo dużą szansę na awans. Był to zespół bardzo dobrze porozumiewający się, grono zawodników grało też ze sobą bardzo długo i byli ze sobą zgrani. Najgorsze jest to, że problemy finansowe oznaczają, że dzisiaj jest ten klub, a jutro go nie ma.
– Damian Agatowski: A czy to nie jest patologia polskiej piłki? Dolcan słyną od lat ze stabilnej formy finansowej oraz organizacyjnej. Takich przykładów w Polsce jest wiele. Gdzie leży problem? Bo na zachodzie takie rzeczy też się zdarzają, ale zdecydowanie rzadziej.
– Nie wiem. Miałem być okazję w Niemczech. Nie byłem tam za długo, nie nagrałem się tam, ale mniej więcej widziałem jak to jest, co zapewne również widział dyrektor Jacek Krzynówek grając tam. Tam kluby na kolejny sezon muszą mieć zabezpieczenia finansowe niezależnie co się dzieje, Nie ma znaczenia, czy to będzie klub z dużego miasta z wielkimi tradycjami. Jeśli nie masz zabezpieczeń to nie startujesz w rozgrywkach. Wtedy piłkarze wiedzą, że w danym sezonie wszystkie wypłaty będą wypłacone co do złotówki. Tam jeżeli klub nawet będzie miał problemy finansowe to urząd finansowy zwraca im pieniądze. Ja grałem w III lidze i miałem taki przykład, że dwie ostatnie pensje nie zostały wypłacone na czas. Wtedy w trzecim miesiącu każdy zawodnik otrzymał pensję z urzędu finansowego. Poleciały wtedy 3 czy 4 zespoły z III ligi, ze względu na brak zabezpieczenia finansowego. Nie jestem jakąś alfą i omegą. Wiadomo są kluby, które starają się wypłacać te ugody, są kluby, które z tych ugód nic sobie nie robią i słyszy się u nas w Polsce, że w największych klubach w kraju są problemy finansowe. To jest przykre.
– Damian Agatowski: Teraz trochę prywatnie. Czy w związku z tym, że wybudował Pan dom w Bełchatowie, wiąże Pan swoją przyszłość z naszym miastem po zakończeniu kariery?
– Nie ukrywam, że będąc pierwszym razem tutaj grało mi się bardzo dobrze i z tego pobytu byłem najbardziej zadowolony. Żyjąc tutaj czułem się dobrze jak u siebie. Za drugim razem kiedy wróciliśmy, zdecydowaliśmy się wybudować własne mieszkanie. Nie wiem co przyniesie jutro. Wiadomo, że dla mnie dom jest tam, gdzie jest moja rodzina. Teraz mamy tutaj dom, ale to są tylko mury. Nie ukrywam, że dzieciaki chodzą tutaj do szkoły, żyje nam się tutaj bardzo dobrze, a ja tak samo jestem zadowolony z pobytu, ale co ja mogę powiedzieć skoro człowiek nie wie czy dożyje jutra. Chciałbym zostać w Bełchatowie i w GKS. Jeśli będzie inaczej, to znajdzie się jakieś inne rozwiązanie. Ja tutaj się czuje dobrze.
– Damian Agatowski: A teraz wybiegając w przyszłość. Na szczęście omijają Pana jakieś cięższe urazy i kontuzje. Co dalej? Trenerka? Menedżerka?
– Zapisałem się na kurs trenerski. Wcześniej mówiłem, że to ciężki kawałek chleba, że raczej bym nie chciał w to iść, ale nie wyobrażam sobie żeby nie czuć zapachu szatni i boiska oraz nie być przy zespole. Widzę po młodszych kolegach jak na mnie patrzą i przypominam sobie jak ja zaczynałem grę i miałem 20-21 lat. Tak samo patrzyłem na zawodnika, który miał już powyżej trzydziestki, który był u schyłku kariery. Teraz ja jestem najstarszy i ta różnica wiekowa jest bardzo duża. Może dlatego, że tak jest, nie dyskutuję ze starszymi kolegami ile jeszcze zostało, tylko po prostu każdy dzień biorę pełnymi garściami. Cieszę się, że mogę trenować, że jestem zdrowy i każdy trening sprawia mi bardzo dużą przyjemność. Wiem jednak, że zmiana przezwiska z „Rambo” na „Dziadzia” zaczyna się zbliżać. Jeśli jednak zdrowie i forma pozwolą to chciałbym jeszcze pograć.