Kibice GKS Bełchatów nie mają ostatnio powodów do radości. Ekipa trenera Mariusza Pawlaka po obiecującym początku wpadła w dołek i we wrześniu nie wygrała żadnego spotkania! A przed sezonem taki scenariusz był raczej niewyobrażalny. W oczekiwaniu na lepsze wyniki, proponujemy Wam małą podróż do przeszłości. Cofniemy się do roku 2002, kiedy wówczas mieliśmy również całkiem nową drużynę, trenera i wielkie nadzieje. Jednym z ówczesnych nabytków GKS Bełchatów był obrońca Grzegorz Jakosz, z którym udało nam się porozmawiać.
Rafał Jarzecki (GKS.net.pl): Czym obecnie się zajmujesz. Prowadzisz biznes, czy postanowiłeś zostać przy sporcie i spróbować sił w „trenerce”?
Grzegorz Jakosz (były gracz GKS Bełchatów): Z piłką na poziomie centralnym przygodę już zakończyłem. Wychodzę na murawę jako grający trener klubu sportowego RAFAKO Racibórz. W tym klubie szkolę również najmłodszą grupę piłkarzy – żaków, chłopców z rocznika 2009-2010. Jestem też nauczycielem wychowania fizycznego.
Trafiłeś do GKS Bełchatów w czasie, gdy w klubie budowano całkiem nową drużynę, a Ty miałeś propozycje z silniejszych klubów. Możesz zdradzić kulisy tego transferu?
Zanim trafiłem do Bełchatowa, przymierzany byłem do Legii Warszawa. Jednak, gdy okazało się, że nic z tego transferu nie wyjdzie, pojechałem podpisać kontrakt z Wisłą Płock. Klub z Płocka nie potrafił się jednak porozumieć w kwestiach finansowych z moim ówczesnym pracodawcą Włókniarzem Kietrz i z tego transferu także nic nie wyszło. Wracałem więc z Płocka z przekonaniem, że spędzę kolejny sezon w Kietrzu. Po pewnym czasie otrzymałem informację, że jest konkretna oferta z GKS Bełchatów, a sam klub jest bardzo zdeterminowany aby mnie pozyskać. Długo się nie zastanawiałem, bo wiedziałem, że w Bełchatowie powstaje ciekawy zespół, który miał walczyć o jak najwyższe cele. Zresztą, GKS Bełchatów miał za sobą występy w Ekstraklasie, dwukrotnie grał w finale Pucharu Polski. Trafiłem więc do Bełchatowa na zasadzie wypożyczenia z Włókniarza Kietrz. Starsi kibice zapewne pamiętają ten klub, gdyż ponad 15 lat temu rywalizował on z GKS-em na zapleczu Ekstraklasy. Po rocznym okresie wypożyczenia GKS musiał mnie wykupić. Ja osobiście chciałem zostać w Bełchatowie. Natomiast klub uznał, że pieniądze, jakie muszą za mnie zapłacić są zbyt duże i nie zdecydował się na transfer definitywny. Szkoda było mi wyjeżdżać, bo przywiązuję się do ludzi i miejsc, w których mieszkam i pracuję. Tym bardziej, że mieliśmy fajną drużynę, trenera, warunki do trenowania, atmosferę w klubie, a ja byłem podstawowym zawodnikiem i wiedziałem, że marzenie o grze w Ekstraklasie mogę zrealizować z Bełchatowie. Niestety trzeba było odejść. Jedynym plusem mego rozstania z GKS było to, że trafiłem do klubu z Ekstraklasy, bardzo znanego i zasłużonego, a mianowicie Górnika Zabrze. Miałem przyjemność pracować tam z tak dobrym trenerem, który de facto pracował w późniejszym okresie w Młodej Ekstraklasie w Bełchatowie, Waldemarem Fornalikiem.
Od twojego ostatniego meczu w barwach GKS minęło kilkanaście lat. Czy mimo to, dalej interesujesz się klubem z Bełchatowa, śledzisz wyniki, masz kontakt z ludźmi z tamtego okresu?
Oczywiście, że śledzę wyniki GKS-u. Tak jak powiedziałem wcześniej, jestem bardzo sentymentalny i kibicuję swoim wcześniejszym klubom. Mam nadzieję, że w tym sezonie mój kolega, a zarazem bardzo dobry trener Mariusz Pawlak wprowadzi GKS do I ligi. Sezon spędzony w Bełchatowie wspominam bardzo często. Był to niezwykły czas. Przyszedłem za trenera Jacka Zielińskiego. Bardzo fajny człowiek i dobry trener. Zaimponował mi swoim spokojem, podejściem do zawodnika, uczciwością. Niestety po 6 kolejkach sezonu drużyna, która miała walczyć o awans do Ekstraklasy znajdowała się w dolnych rejonach tabeli i trener Zieliński został zwolniony. Tak na marginesie, prawie natychmiast zatrudniono go w Górniku Łęczna, z którym później wywalczył awans do Ekstraklasy. A my w Bełchatowie skład mieliśmy bardzo dobry. Wspomnę tylko takie nazwiska jak, m,In.: Garguła, Pawlusiński, Patalan, Ptak, czy Szarpak, który przecież kilka lat wcześniej grał z Widzewem w Lidze Mistrzów. Zbyt dużo przetasowań w kadrze zespołu sprawiło, że drużyna potrzebowała czasu. Po Zielińskiem przyszedł trener Mariusz Kuras i… przegraliśmy kolejny mecz. Pamiętam jak pojechaliśmy później na Ruch Radzionków, który był ostatni w tabeli, a my przedostatni. Mówiliśmy sobie przed meczem, że sięgnęliśmy dna i po tym meczu zaczynamy marsz w górę tabeli. Jak się okazało najgorsze był dopiero przed nami. Po tym meczu, który niestety przegraliśmy sięgnęliśmy prawdziwego dna, gdyż spadliśmy na ostatnie miejsce w tabeli. 8 kolejek ligowych i ostatnie miejsce. Dramat. To co wydarzyło się później na przestrzeni 26 kolejnych kolejek było jak wspaniały sen. Nie przegraliśmy już ani jednego meczu, pięliśmy się w tabeli. A na finiszu rozgrywek zabrakło bardzo niewiele, aby uzyskać upragniony awans. Taki sezon pamięta się do końca życia. Zresztą seria GKS-u bez porażki trwała jeszcze długo w następnym sezonie. Piękny czas.
Regularnych kontaktów nie utrzymuję. Natomiast jak to mówią „świat jest mały” i czasami spotkam się z kimś z dawnej drużyny. Czy to podczas wakacji, czy innych okoliczności. Ostatnio kontakt miałem z Darkiem Pawlusińskim. Mieszkam w Raciborzu, a on pochodzi z pobliskiego Wodzisławia Śląskiego.
W szatni GKS Bełchatów spotkałeś m.in. Rafała Berlińskiego, z którym wcześniej miałeś okazję rywalizować w meczu derbowym. Jak go wspominasz?
Rafał Berliński? Charakter, walka do upadłego, walka do końca, dobry duch zespołu. Nie wiem, o którą historię chodzi. Ale pewnie chciałbyś, abym wspomniał o tym, że zanim obaj trafiliśmy do Bełchatowa to sezon wcześniej stanęliśmy po obu stronach barykady w zespołach z Opolszczyzny (Włókniarz Kietrz kontra Odra Opole). Pamiętam, że graliśmy na siebie w derbach Opolszczyzny. Była ostra walka, wymiana słów, a tu za niedługi czas spotykamy się w jednej szatni. Powspominaliśmy tamte czasy, pośmialiśmy się. Wniosek na przyszłość, szczególnie dla młodszych piłkarzy? Szacunek dla przeciwnika, spokój, opanowanie. Tym bardziej, że być może za jakiś czas będziecie siedzieć w jednej szatni (śmiech).
Wspomniałeś Mariusza Pawlaka. Co możesz powiedzieć o tym trenerze? Zespół GKS przechodzi spory kryzys, we wrześniu ekipa Pawlaka nie wygrała meczu.
Z trenerem Pawlakiem nieraz rywalizowaliśmy ze sobą na boisku. Był bardzo dobrym, inteligentnym piłkarzem. Swego czasu uczęszczaliśmy także razem na kurs trenerski w Gdańsku. Uważam, że jego praca szczególnie w Chojniczance Chojnice została bardzo dobrze wykonana. Osiągnął przecież z tą drużyną awans do I ligi. Mam nadzieję, że powtórzy ten sukces z GKS Bełchatów. Pięć meczów bez wygranej? No cóż, sport to wzloty i upadki. Apelowałbym jednak o cierpliwość. W polskiej rzeczywistości najczęściej po takiej serii zmienia się trenera. Ja staram się spojrzeć na to dużo głębiej. Czy praca trenera, drużyny wykonana na treningach wpływa stopniowo na styl prezentowany przez drużynę w meczach? Jeżeli tak, to dajmy trenerowi czas. W każdym klubie po zmianie trenera liczą na poprawę wyników. Nikt nie zastanawia się jednak nad tym, że zmiana trenera może pójść także w drugą stronę i może okazać się zmianą na gorsze.
Wróćmy do ciebie. W ekstraklasie rozegrałeś 104 spotkania i strzeliłeś 6 bramek. Czy ten bilans uważasz za satysfakcjonujący. Czy mogłeś ugrać coś więcej?
Kiedyś trener Polonii Warszawa, Pan Marek Motyka powiedział: „Jeżeli rozegrałeś w Ekstraklasie ponad 100 meczów, to możesz powiedzieć, że w niej grałeś”. Coś w tym jest. Oczywiście mogę gdybać i rozmyślać, dlaczego nie było ich więcej? Jednak cieszę się, że mogłem tyle lat grać w piłkę i reprezentować barwy tych wszystkich klubów, dla których grałem. To była dla mnie największa przyjemność. Zawsze z sentymentem będę powracać m. in. do GKS-u Bełchatów. Zawsze jak z rodziną jedziemy na wakacje nad polskie morze i przejeżdżamy krajową „jedynką” koło Bełchatowa, to łezka w oku się zakręci. Opowiadam moim córeczkom o tym jak mieszkałem i grałem w Bełchatowie. Jak to z jednym kibicem wielokrotnie po treningach rozmawialiśmy o GKS, o piłce (śmiech). Pozdrawiam wszystkich kibiców GKS-u Bełchatów, zarówno tych starszych jak i młodszych. Mam nadzieję, że już niebawem wszystko dobrze się poukłada i kibice w Bełchatowie będą mieli powody do radości. A wtedy na pewno szybko zapomną o tych ostatnich trudnych momentach. Wszystkiego dobrego!
Dziękuje za rozmowę i również życzę w imieniu swoim oraz kibiców GKS Bełchatów wszystkiego dobrego.
Grzegorz Jakosz (po lewej jego aktualne zdjęcie) urodził się 28 września 1979 w Raciborzu. Jego pierwszym klubem była tamtejsza Unia. Po czteroletnim pobycie w Włókniarzu Kietrz, na jesieni 2002 roku zadebiutował w GKS Bełchatów. W barwach górniczego klubu rozegrał na zapleczu Ekstraklasy 27 spotkań, oraz 2 w Pucharze Polski. W Bełchatowie spędził sezon 2002/2003. Później w Polsce grał jeszcze m.in. w Górniku Zabrze, Arce Gdynia, Odrze Wodzisław Śl. i Chojniczance.