W meczu ze Stalą Mielec godnie zastąpił Pawła Lenarcika i pomógł drużynie wywalczyć trzy punkty. Jak z perspektywy bramkarza wyglądał mecz z wiceliderem Fortuna 1 Ligi? Czy nazwa PGE na koszulkach rywali mobilizowała do jeszcze ostrzejszej walki? Między innymi o tym porozmawialiśmy z Danielem Niźnikiem, który opowiedział nam również o atmosferze panującej w szatni GKS-u. Przeczytajcie!
Damian Agatowski (GKS.net.pl): Dla wielu było sporym zaskoczeniem, że pojawiłeś się między słupkami w ostatnim meczu. Czy myślisz, że było to spowodowane wyłącznie ślubem Pawła Lenarcika, czy trener wykorzystał moment aby sprawdzić również twoją formę sportową?
Daniel Niźnik (bramkarz GKS-u Bełchatów): Na pewno było to spowodowane ślubem Pawła, ponieważ żaden trener nie zmienia podstawowego bramkarza w trakcie sezonu, ot tak. Myślę jednak, że swoją postawą dałem trenerowi nieco do myślenia i może dzięki temu w kolejnym meczu również da mi szansę gry? Los się do mnie uśmiechnął, więc zrobię wszystko aby to wykorzystać.
Jak podsumujesz mecz ze Stalą? W kilku sytuacjach pod bramką GKS-u serce zaczynało bić mocniej, np. przy strzale Bartosza Nowaka, który spudłował mając przed sobą niemalże pustą bramkę. Widziałem, że po jego kiksie aż podskoczyłeś z radości.
Zgadza się. Podskoczyłem, ponieważ była to sytuacja sprokurowana poniekąd moją wcześniejszą interwencją. Wybijałem piłkę, choć może powinienem próbować ją złapać? Jeszcze nie analizowałem tej sytuacji, to dopiero przede mną. Niemniej uważam, że Stal wcale nie miała więcej klarownych sytuacji od nas. Owszem, oddali kilka strzałów, ale poza wspomnianą wyżej akcją, nie były to okazje stuprocentowe.
Trener Marcin Węglewski na pomeczowej konferencji prasowej porównał niedzielny mecz do biblijnego starcia Dawida z Goliatem. Czy wy też przystępując do pojedynku z wiceliderem tabeli, czuliście się skazywani na pożarcie?
Myślę, że każdy z nas wychodząc na boisko nie zastanawia się nad tym, z kim przychodzi mu rywalizować. W każdym meczu walczymy o zwycięstwo. Chcemy pokazać swoje umiejętności, zrobić coś dla siebie, dla klubu, dla drużyny. Z każdym da się wygrać – taka jest piłka. Z perspektywy kibica rzeczywiście mogliśmy być w tym pojedynku stawiani w roli Dawida. Lecz podobnie jak on udowodniliśmy, że nawet na największych mamy sposób.
To był bardzo energetyczny mecz, z podwójnym dnem, ponieważ wszyscy wiemy jak wygląda sytuacja z Polską Grupą Energetyczną. Była w was taka sportowa złość, chęć udowodnienia, że energetyczny koncern robi błąd zostawiając GKS Bełchatów bez finansowego wsparcia, kierując swój wkład do Mielca?
Chyba nikt nie uwierzy, jeśli powiem, że tak nie było. Nawet po zachowaniu trybun można było odczuć, że nie był to zwykły mecz. Z tyłu głowy pojawiła się myśl i taka sportowa złość, że pomimo dobrych wyników na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów, zostaliśmy przez PGE porzuceni. Dlatego chcieliśmy wygrać, by udowodnić niektórym, że też zasługujemy na normalność, na inwestowanie w GKS.
Po meczu prezes Wiktor Rydz zszedł z trybuny honorowej by przybić z wami „piątki”. A czy przyszedł później do szatni, skomentował w jakiś sposób wasze zwycięstwo, podziękował za ten wynik, za walkę?
Nie, prezes z nami nie rozmawiał. Podziękował tylko przybijając z każdym „piątkę”, kiedy schodziliśmy do szatni.
Jak oceniłbyś atmosferę w drużynie po tych trzech domowych meczach, w których zdobyliście siedem punktów?
Atmosfera była, jest i będzie dobra, ponieważ mamy znakomitą „szatnię”, w której chce się być, która jednoczy zespół. Przebywając z tymi ludźmi, zapomina się o problemach dnia codziennego. Pomimo kłopotów, nikomu nie brakuje pozytywnego nastawienia.
Zdradzisz, jak wyglądało pożegnanie Marcina Grolika z drużyną?
Marcin poinformował nas o swoim odejściu po meczu z Chojniczanką. Pożegnał się ze wszystkimi i podziękował za współpracę. A pamiętajmy, że z niektórymi chłopakami grał prawie cztery lata, więc to też nie było dla niego łatwe. Na pewno przez te cztery sezony pozostawił w GKS wiele serca. Teraz podpisał umowę z nowym klubem i należy to uszanować. Takie jest życie piłkarza. Myślę, że pozostawił po sobie dobre wrażenie, a kibice zapamiętają go jako zawodnika ambitnego i walecznego.
Przed wami wyjazdowy mecz z Wigrami Suwałki, które jedną nogą stoją już nad przepaścią, a dla których jedynie zwycięstwo z GKS daje jakąkolwiek nadzieję na utrzymanie w I lidze. Czy mecz z takim rywalem będzie trudniejszy od spotkania ze Stalą Mielec? Remis brałbyś w ciemno?
Skąd! Jedziemy po zwycięstwo! W każdym meczu, bez względu na klasę rywala gramy o trzy punkty i nie inaczej będzie z Wigrami.
30 czerwca wielu zawodnikom kończą się kontrakty. Nie obawiasz się, że najbliższy mecz może być dla GKS-u ostatnim w tym składzie?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Każdy indywidualnie rozmawia na temat swojej przyszłości. Ja zostaję do końca. Tyle mogę powiedzieć.