GKS w minioną sobotę nie dał rady słabej Lechii Gdańsk i przez to po raz kolejny wypadł z czołowej ósemki. Ale nie wynik w tym spotkaniu był najważniejszy, a raczej styl, którego niestety u Brunatnych zabrakło.
Kamil Wacławczyk wrócił i ma się dobrze. Bardzo przyjemnie patrzy się, jak „Wacek” kopie piłkę w naszym zespole. Coraz lepiej układa się jego współpraca z Arkiem Piechem, nie mówiąc już o podaniach, które Kamil posyła do swojego kolegi z zespołu. Wybitny jak na tę ligę piłkarz.
Górną połowę tabeli trzeba będzie wyszarpać. Niestety GKS w Gdańsku poniósł czwartą z rzędu wyjazdową porażkę. Ostatnio smaku zwycięstwa na obcym terenie mogliśmy skosztować w listopadzie ubiegłego roku, kiedy podopieczni Kamila Kieresia w Białymstoku pokonali Jagiellonię. W sobotę przegraliśmy już trzeci z czterech wiosennych meczów. Droga do górnej połowy tabeli nie będzie usłana różami…
Brak elementu zaskoczenia. Nawet komentatorzy przed rozpoczęciem pojedynku wiedzieli, jak w spotkaniu z Lechią zagra GKS. Dlaczego bełchatowianie nie ruszyli do ataku i nie próbowali od samego początku przycisnąć gdańszczan? Kamil Kiereś chyba wystraszył się przeciwnika i zamiast od razu ruszyć do ataku, czekaliśmy na rywala na swojej połowie.