Jak przebiegł zimowy okres przygotowawczy? Co sądzi o nowych nabytkach w drużynie? Czy w jego ocenie sytuacja organizacyjno-finansowa w klubie uległa poprawie? M.in. o tym w rozmowie GKS.net.pl z pomocnikiem Brunatnych, Łukaszem Wrońskim. Zapraszamy!
Damian Agatowski (GKS.net.pl): Zimowe przygotowania dobiegają końca. Jak ocenisz ten okres w wykonaniu zespołu?
Łukasz Wroński (pomocnik GKS-u Bełchatów): Na pewno był to okres sporych zmian, przede wszystkim personalnych. Nowi zawodnicy dochodzili do nas w trakcie sparingów i właściwie dopiero w dwóch ostatnich testach widzieliśmy kadrę, która będzie walczyć w rundzie wiosennej. Początek przygotowań to prawdziwy poligon doświadczalny, dopiero dwa ostatnie sparingi to praca nad stylem gry, ukierunkowana na pierwszy ligowy mecz. Myślę, że ważne jest również to, iż obyło się bez większych urazów w zespole i na inaugurację wiosny wszyscy są zdrowi. To bardzo ważne. Oczywiście zabrakło już nieco czasu by lepiej się zgrać, ponieważ dość późno zebraliśmy się w składzie, w jakim obecnie jesteśmy. Myślę jednak, że każdy mecz i każdy trening będą odpowiednio przepracowane, a nasza gra z tygodnia na tydzień będzie wyglądała coraz lepiej. Kadra znów jest inna, więc i w pierwszej jedenastce zajdą zmiany. Ważne, by jak najszybciej się zgrać i utrzymać GKS w I lidze.
Mówisz, że doszło do wielu zmian. Jakbyś je podsumował? Czy twoim zdaniem GKS wiosną będzie silniejszy czy raczej słabszy od tego z jesieni?
Nie lubię wróżyć. Często „na papierze” pewne ruchy kadrowe wydają się strzałem w dziesiątkę, a później boisko wszystko weryfikuje. Z drugiej strony, czasami te teoretycznie słabsze ogniwa, które w teorii miały być uzupełnieniem drużyny, okazują się później wiodącymi postaciami w drużynie. Nie ma więc reguły. Zobaczymy, co wiosna przyniesie. Wszyscy musimy ciężko pracować. Wiemy, jaka jest sytuacja w klubie. Wszyscy o tym wiedzą. Wiedzą też ludzie, którzy są w szatni. My nie możemy skupiać się na sprawach pozaboiskowych, musimy z każdym treningiem stawać się lepsi i swoje walory prezentować w lidze, by wyniki były na podobnym poziomie, jak w poprzedniej rundzie, a może i lepsze. Ja jestem optymistą, bo widać, że ci zawodnicy, którzy do nas przyszli mają spore umiejętności. Często to kwestia wkomponowania się w drużynę. Jeden potrzebuje więcej czasu, drugiemu wystarczy mniej. Z mojej perspektywy są to sensowne wzmocnienia, bo nie są to przypadkowi piłkarze. Teraz nie chcę oceniać, czy GKS wiosną będzie silniejszy od tego z jesieni. Okaże się po kilku wiosennych kolejkach.
Który z nowych piłkarzy twoim zdaniem najlepiej wkomponował się w szatnię GKS-u?
Myślę, że żaden nie ma z tym problemu. Przyszło sporo zawodników, którzy coś znaczą na pierwszoligowym froncie. My także znamy się z boisk, mamy wspólne tematy, rozmawiamy np. o przygodach w poprzednich klubach. Od razu nawiązujemy nić porozumienia. Również ci młodsi łapią kontakt, co akurat w szatni GKS-u Bełchatów zawsze było stawiane za wzór. Nawet nasz Mołdawianin, Niki (Nikita Moțpan – przyp.red.), którego tłumaczem jest Leo (Leonid Otczenaszenko – przyp. red.), mówiący po ukraińsku, dobrze czuje się w szatni. Atmosfera tutaj zawsze była w porządku. Teraz trzeba tę dobrą atmosferę przenieść na boisko, bo to jest najważniejsze.
Wspomniany Nichita Moțpan, który wystąpił ostatnio w sparingu z Sokołem Ostróda, zostanie z wami na wiosnę?
Z tego co słyszałem to są sygnały, że ma z nami zostać. Lecz czy to jest oficjalnie potwierdzone, to już pytanie nie do mnie.
Po odejściu z klubu Pawła Lenarcika i Seweryna Michalskiego – czyli ludzi zakorzenionych w GKS, którzy nie jedno w Bełchatowie przeżyli – jesteś obok Mikołaja Grzelaka i Mateusza Szymorka ostatnim z tej gwardii wychowanków, którzy pamiętają choćby czasy Ekstraklasy. Czy czujesz się niejako liderem tego nowego zespołu?
Nie będę ukrywał, odczuwam sporą odpowiedzialność, ponieważ zależy mi bardzo aby w klubie wszystko dobrze funkcjonowało. Na boisku i poza nim. GKS jest ważnym punktem miasta Bełchatowa. Dla tych, którzy nam kibicują, klub jest ważny i bardzo bym chciał, aby w przyszłości działał w odpowiednich warunkach. Nie mówię o jakichś oszałamiających kwotach na działalność rodem z Ekstraklasy, lecz stabilnych fundamentach pierwszoligowych. Czuję, że wynik sportowy w obecnej sytuacji klubu może być kluczowy, dlatego postaram się być liderem tej drużyny. Przynajmniej będę się starał. Oprócz tych chłopaków, których wspomniałeś mamy też piłkarzy, którzy już kilka lat grają dla tego klubu – Marcin Sierczyński, Mariusz Magiera – i choć są z innych miast, też się martwią, też odczuwają pewną odpowiedzialność za przyszłość GKS-u Bełchatów. Dla nich dobry wynik sportowy to również obowiązek, bo tylko na to mają wpływ. My jako drużyna musimy robić swoje, żeby poprzez dobre wyniki sytuacja organizacyjna klubu stale się poprawiała. Musimy też wierzyć w zarząd klubu, który podejmie działania na tyle skuteczne, by sytuacja przy S3 była lepsza. My, jako zawodnicy utrzymaniem w pierwszej lidze możemy naprawdę pomóc klubowi. Będziemy się więc wszyscy starać. Liczę też, że może któryś z tych nowych zawodników okaże się liderem na boisku. Może nie w szatni, ale właśnie na boisku. Oprócz Pawła i Seweryna odszedł też m.in. Patryk Makuch, Przemek Zdybowicz, więc dla dobra GKS-u trzeba ich szybko zastąpić. Jeden lider w pojedynkę nic nie zrobi. Cały zespół musi być liderem. Wtedy możemy być spokojni o wynik.
Gdy rozmawialiśmy po meczu z Widzewem, powiedziałeś, że sytuacja organizacyjna w GKS jest zła i za parę miesięcy klub może mieć kłopoty. Czy od tego momentu coś się zmieniło? Jest nowy prezes, nowa rada nadzorcza, ale czy z waszej perspektywy, coś w ogóle ruszyło?
Szczerze mówiąc za bardzo nie wiem, jak to było za prezesury pana Wiktora Rydza. Za jego kadencji byłem w klubie zaledwie cztery miesiące. Dziś mogę powiedzieć, że obecny zarząd bardzo się stara. Przedstawia nam i pokazuje dokumenty ze wszystkich spotkań z potencjalnymi sponsorami. Wcześniej tego nie było. Właściciele klubu, EKS i pan Zbigniew Fałek, także bardzo zainteresowali się sytuacją panującą w klubie. Liczymy więc, że ta iskierka nadziei na lepsze jutro wreszcie rozbłyśnie. Dochodzą do nas sygnały, że pewne rozmowy są prowadzone i może lada dzień, dotychczasowe słowa zapewnień podparte będą podpisem. Póki co, wciąż żyjemy nadzieją, choć wydaje się, że dziś ona jest ciut większa niż jesienią. Zarząd klubu i rada nadzorcza obiecali nam, że ta niepewna sytuacja wkrótce się ustabilizuje. Oni również chcą, aby ten klub funkcjonował dalej. Widzimy ich codzienną pracę, choćby przez informacje, które nam przekazują. Bardzo na to liczę, że pojawi się również sponsor strategiczny. Obecnie dialog na linii zarząd-szatnia zmienił się na plus, choć nasze zaległości jeszcze nie zostały spłacone. Mamy jednak nadzieję, że szybko zostaną uregulowane.
Za chwilę startuje liga. Odliczasz już dni do startu? Zdrowotnie wszystko w porządku?
Tak, to chyba najważniejsze w okresie przygotowawczym. Zdrowie nie przeszkodziło i cały czas brałem udział w przygotowaniach. Do startu ligi został niecały tydzień. Cieszę się, że wracamy do walki o ligowe punkty. To jest coś, co najbardziej lubimy. Mecze sparingowe nigdy nie będą wykładnikiem prawdziwej formy. Ja osobiście czuję się dobrze. Z tygodnia na tydzień wyglądam lepiej. Zmęczenie tym trudnym okresem powoli ze mnie schodzi i mam nadzieję, że będzie to widać już w meczu z Górnikiem. Oby cała runda w wykonaniu moim i drużyny była dobra. Na to wszyscy liczymy.