WYWIAD GKS.NET.PL

Émile Thiakane: Na koniec sezonu będziecie nas rozliczać

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

Emocje związane z meczem w Głogowie, który zakończył się pechową porażką 0:1 – jeszcze nie opadły. I choć punktów na koncie „Brunatnych” nie przybyło, można z tego spotkania wyciągnąć kilka pozytywów. Jednym z nich jest z pewnością dobra postawa Émila Thiakane, który był siłą napędową ofensywnych poczynań GKS-u. Postanowiliśmy więc zapytać najlepszego (naszym zdaniem) piłkarza w ekipie Marcina Węglewskiego, o spostrzeżenia dotyczące spotkania 24. kolejki Fortuna 1 Ligi.

Damian Agatowski (GKS.net.pl): Jak podsumujesz mecz z Chrobrym? Trochę żal tej porażki, zwłaszcza, że stworzyliście sobie więcej okazji od rywali, a mimo to wróciliście do Bełchatowa bez punktów.

Émile Thiakane (pomocnik GKS-u Bełchatów): Zgadza się. Mieliśmy dużo sytuacji, zwłaszcza w drugiej połowie. Niestety nie udało nam się zdobyć bramki. W piłce tak czasami bywa, że po prostu nie chce wpaść. Teraz jednak najważniejsze aby się nie załamać i nie poddać. Musimy grać swoją piłkę, bo patrząc na to jak wyglądamy na treningach, wykonujemy naprawdę dobrą pracę. Efekty w końcu przyjdą. Uważam, że pomimo tych dwóch porażek powinniśmy konsekwentnie robić swoje. Oczywiście pewne korekty będą potrzebne, aby wyeliminować drobne błędy. Wierzę mocno, że w końcu się przełamiemy i wygramy.

Z perspektywy widza obserwującego ten mecz w TV, pojawiła się nuta optymizmu za sprawą dobrej gry całego zespołu. Czy wy też czuliście na boisku, że wasza gra wygląda lepiej niż w meczu z Sandecją?

Tutaj mogę mówić co najwyżej za siebie, ale wydaje mi się, że wszyscy odebrali to podobnie. Nie ma co ukrywać, wcześniej tak nie graliśmy. Już z Sandecją wyszliśmy dość wysokim pressingiem. Wcześniej bodajże w Mielcu chłopaki zagrali w podobny sposób – ja wówczas nie grałem, ponieważ byłem po kontuzji. Dawniej nie kładliśmy aż takiego nacisku na ten aspekt gry. Zazwyczaj cofaliśmy się głęboko, czekając na kontrataki. Z Sandecją to jeszcze aż tak dobrze nie wyglądało, ale w Głogowie już „hulało”. Szkoda, że nie udało się zdobyć bramki, bo sądzę, że gdybyśmy wyrównali, Chrobry by się nie podniósł, a my idąc za ciosem moglibyśmy wygrać ten mecz.

GKS od pięciu spotkań nie strzelił gola. Jaki wpływ na psychikę mają mecze, w których pomimo dobrych okazji strzeleckich nie potraficie zdobyć bramki?

Z tyłu głowy człowiek zaczyna się zastanawiać, co robi nie tak? Ja co prawda nie jestem typowym napastnikiem, niemniej wydaje mi się, że piłkarze, którzy na boisku odpowiedzialni są przede wszystkim za zdobywanie bramek, po takiej serii bez strzelonego gola, mogą tracić pewność siebie. Najważniejsza rzecz to silna psychika. Pamiętam jak rok temu po zremisowanym meczu z Olimpią Elbląg powiedziałem przed waszą kamerą, że pomimo rozczarowania, jakim wówczas była strata u siebie tych dwóch punktów, jeszcze nic nie jest stracone. Podobnie jest dzisiaj. Przed nami jeszcze dziesięć kolejek, więc pracujemy dalej, a na koniec sezonu będziecie nas rozliczać. Pozostanie w I lidze jest naszym celem i nie wyobrażam sobie, abyśmy się nie utrzymali. Jeżeli dalej będziemy pracować tak jak pracujemy, to w końcu przyjdzie przełamanie i zaczniemy zdobywać bramki i kompletować punkty.

W 80. minucie meczu mogłeś strzelać, jednak podałeś do Bartosza Biela, który zmarnował stuprocentową sytuację. Żałujesz, że nie spróbowałeś sam uderzać?

Nie żałuję, to była decyzja chwili. Na początku oczywiście chciałem strzelać. Przyjąłem piłkę, miałem otwartą drogę do bramki i pierwsza moja myśl – strzał. Ale podniosłem głowę, zauważyłem wbiegającego Bartka, który wychodził na dobrą pozycję, więc postanowiłem mu zagrać, aby trafił niemalże do pustej bramki. Pech chciał, że tej bramki nie strzelił, chociaż mogę się założyć, że z dziesięciu takich sytuacji, dziewięć zakończyłoby się golem. Wiele razy zagrywałem mu w podobny sposób i wiele razy trafiał. Takich asyst do Bartka mam trzy albo cztery. Teraz się nie udało, ale należy pamiętać jak wiele punktów zapewniły nam jego wcześniejsze trafienia.

Rozmawiałeś z nim o tej sytuacji?

Tak, rozmawialiśmy, ale nie był jakoś strasznie załamany. I dobrze! Bartek to doświadczony zawodnik, który wie, że po jednym niepowodzeniu nie można się poddawać. Szanuję go za to i doceniam. Na boisku haruje jak nikt; w ofensywie, w defensywie. To typ zawodnika, który potrafi się znaleźć w polu karnym, więc będzie miał jeszcze wiele okazji, aby się zrehabilitować. Następnym razem strzeli.

Za wami dwa spotkania bez udziału publiczności. Jak się gra w takim meczu?

Na początku było dziwnie, ale gdy tylko wchodzę w rytm meczowy, nie zwracam na to większej uwagi. Jestem skoncentrowany i skupiam się wyłącznie na grze. W Głogowie było trochę kibiców, którzy stali poza stadionem. Słychać było ich śpiew (śmiech).

Przed wami trzy domowe mecze z rzędu. Strata kolejnych punktów postawi GKS w jeszcze cięższej sytuacji. Czy to jest dla was niekomfortowa sytuacja czy jednak dodatkowo was mobilizuje? Granica błędu jest coraz węższa.

To jest dodatkowa motywacja. Gra w piłkę, bez względu na poziom, zawsze wyzwala presję wyniku. Co więcej, myślę, że większość piłkarzy czeka na takie momenty. Pracujemy w tygodniu, aby w weekend walczyć o ligowe punkty. Każdy z nas to lubi. Rywalizacja, presja, chęć zwycięstwa. Każdy kolejny mecz to gra o wszystko. Przed nami trzy mecze na własnym stadionie i mamy świadomość, że strata jakichkolwiek punktów może nas wiele kosztować. Zapewniam, że nikt z nas nie spuści głowy, nikt się nie podda bez walki. Pomimo problemów pozasportowych, mamy w szatni fajną atmosferę i gwarantuję, że każdy z nas wychodząc na boisko, skupia się na tym, aby zagrać jak najlepiej.