Leonid Otczenaszenko: sędzia zachował chłodną głowę i podjął słuszną decyzję

#gksnigdyniezginie
#gksnigdyniezginie

W meczu z Concordią Elbląg (1:0) bramkarz GKS-u Bełchatów często był wywoływany do odpowiedzi przez ofensywnych zawodników gości. Kacper Sionkowski, Joao Augusto czy Mateusz Szmydt robili wszystko, by pokonać Leonida Otczenaszenko, lecz on tego dnia był bezbłędny. Po spotkaniu porozmawialiśmy z jednym ojców chrzestnych tego zwycięstwa.

Leon, w pierwszej połowie miałeś bardzo dużo pracy. Przy stanie 0:0 Concordia miała dwie-trzy naprawdę groźne sytuacje. Raz trafili w słupek, a dwukrotnie ty obroniłeś uderzenia w sytuacji sam na sam.

Concordia dobrze weszła w mecz i postawiła nam trudne warunki. Wiadomo, w każdym meczu oba zespoły tworzą sobie jakieś sytuacje, a oni mieli je na początku. Cieszę się, że nam sprzyjało szczęście i udało mi się pomóc zespołowi. Raz pomógł nam słupek. Taka jest piłka – oni nie wykorzystali swoich sytuacji, ale nam to się udało i cieszymy się z trzech punktów.

W 70. minucie przy rzucie wolnym niektórym kibicom mogły przypomnieć się czasy jak Łukasz Sapela bronił, ale i czasem niestety nie, strzałów Maćka Iwańskiego, który przyjeżdżał na Sportową i z podobnego miejsca próbował pokonać bramkarza GKS-u ze stałego fragmentu gry. Za tą interwencję można pokłonić się w pas, bo powiem ci uczciwie, że nie była to oczywista interwencja, a ty wyjąłeś tą piłkę. Chapeau bas!

Dziękuję bardzo! Bardzo mi miło i czuję się zaszczycony, że porównano mnie do legendy bełchatowskiego klubu. Przy okazji, chciałbym pozdrowić trenera Sapelę, który trenował mnie i kolegów bramkarzy w GKS-ie przez jakiś czas w II Lidze. Co mogę powiedzieć? Udało się popracować na nogach, dotknąć piłkę ręką i fajnie, że to nie wpadło. Tym bardziej, że rywal naprawdę nieźle uderzył tą piłkę. Jednak po to stoję w tej bramce, żeby bronić takie sytuacje i i cieszę się, że tutaj ta sztuka się udała.

Pod koniec spotkania pretensje do ciebie, ale i sędziego, miał bramkarz, który twierdził, że faulowałeś go w polu karnym. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?

Moim zdaniem, tutaj nie może być mowy o żadnym rzucie karnym. Sasiak wbiegał sam na czystą pozycję, a ja po prostu wyprzedziłem go, trafiłem piłkę pięścią przed nim i potem przejęli ją obrońcy. Taką decyzję podjął zresztą sędzia. Nie było tam żadnego kontaktu. Ewidentna i perfidna próba wymuszenia rzutu karnego w doliczonym czasie gry i dobrze, że sędzia nie dał się nabrać. Moim zdaniem to było widoczne, że piłkę trąciłem mu przed głową i tyle. Bramkarz rywali próbował wymusić rzut karny, symulując to, że został uderzony pięścią w głowę. Zresztą, gdybym faktycznie go trafił, to czy byłby w stanie szybko wstać i wrócić do gry? Dobrze, że pan sędzia zachował chłodną głowę i podjął słuszną decyzję.